W ostatnim tygodniu sezonu regularnego dziennikarze z obozu Chicago Bulls codziennie donoszą o kolejnych problemach, które dręczyły szatnię od początku rozgrywek 2015/16. Przypomina to szukanie kozła ofiarnego, podczas gdy sezon Bulls miał w sobie tyle sprzeczności, że trudno znaleźć tę jedną przyczynę.
Rok temu kozłem ofiarnym został Tom Thibodeau - z powodu złych stosunków z duo menedżerskim Gar Forman-John Paxson i grania zbyt dużych minut w sezonie regularnym najlepszymi zawodnikami. Jeszcze przed rozpoczęciem poprzedniego sezonu Forman insynuował liderom, że policzone są dni trenera, który od 2010 roku stworzył z Bulls zespół z niepowtarzalnym charakterem. W sezonie 2015/16 Fred Hoiberg dostał drużynę w spadku po Thibodeau - drużynę praktycznie bez żadnych zmian w składzie. Jimmy Butler kontynuował progres i zaliczył swój najlepszy sezon w karierze, Derrick Rose po czterech latach problemów z kontuzjami kolana zagrał w aż 66 meczach, Pau Gasol zaliczał 17 punktów i 11 zbiórek na mecz, postępy zrobili skrzydłowi Doug McDermott i Nikola Mirotić, a jako przydatny gracz po obu stronach parkietu błysnął E'Twaun Moore. Nawet debiutujący w NBA od stycznia Hoiberg zaczął robić postępy, po tym jak Butler zarzucił mu w grudniu, że musi prowadzi zespół silniejszą ręką... Ale wszystko to nie wystarczyło nawet na awans do play-off.
Kolano Butlera
Bezpośrednią przyczyną nr 1 samego braku awansu Bulls do play-off były kłopoty Butlera z kolanem, które po Meczu Gwiazd wykluczyły go z 16 spotkań - Bulls wygrali tylko 5 z nich. Po powrocie w drugiej połowie marca Butler był przez blisko trzy tygodnie cieniem gracza z grudnia i stycznia, grał z niewyleczoną do końcą kontuzją i po sezonie prawdopodobnie potrzebował będzie zabiegu artroskopii na lewym kolanie.
Jimmy Butler | Mecze | Punkty | Skut. za 3 | Oddane rzuty wolne |
---|---|---|---|---|
Przed Weekendem Gwiazd | 48 | 22,4 | 33 proc. | 7,7 |
Po Weekendzie Gwiazd | 18 | 17,5 | 24 proc. | 5,6 |
Ale o ile kontuzja Butlera miała prawdopodobnie największy wpływ na brak samego awansu, tak Bulls do Weekendu Gwiazdu nigdy nie podchwycili tożsamości, jaką próbował zaszczepić w nich Hoiberg. Na tle spartańskich wojowników Thibodeau, byli drużyną bez charakteru - nawet gdy przez moment dobili w styczniu do 3 miejsca w Konferencji Wschodniej - bez przywództwa i przede wszystkim bez systemu gry, który dopasowany byłby do talentów graczy.
Hoiberg oglądał NBA
Z jednej strony można winić za to Hoiberga, który sprawił, że Bulls grali szybciej (zaliczali o 3 posiadania więcej niż w ostatnim sezonie Thibodeau), ale za tym poszedł spadek efektywności ofensywnej. Bulls mieli dopiero 26 atak w NBA i zdobywali o blisko 3 punkty na posiadania mniej, niż atak Thibodeau, któremu bezsensownie zarzucano to, że nie jest trenerem kreatywnym ofensywnie. Zwróć uwagę jak w górę poszły notowania Thibodeau w trakcie tego słabego sezonu Bulls. Dziś jest faworytem do objęcia stanowiska w aspirującej Minnesocie Timberwolves i przebudowujących się Los Angeles Lakers. Może też zastąpić Randy'ego Wittmana w Washington Wizards. Ale najpewniej poczeka do końca play-off, bo być może otworzą się dla niego nowe, jeszcze ciekawsze wakaty.
Wracając do Hoiberga - w swoim pierwszym sezonie pomylił NBA z NCAA. W lidze akademickiej dopasowuje się graczy do swojego systemu. W NBA zaletą dobrego trenera jest to, że dopasowuje swój system do talentu. Najnowsze przykłady to Steve Clifford w Charlotte, który po sprowadzeniu latem Nicolasa Batuma, zrobił skok z ofensywą Hornets z 28 miejsca w sezonie 2014/15 na 9 miejsce w obecnym sezonie. Inny dobry przykład to Gregg Popovich, który po przechwyceniu LaMarcusa Aldridge'a i wraz z ciągłym rozwojem Kawhi'a Leonarda zainstalował inny - oparty bardziej na izolacjach - atak i Spurs kończą sezon z 6 ofensywą ligi.
Hoiberg prawdopodobnie wypadłby lepiej, gdyby podchwycił więcej z systemu Thibodeau - nie zachęcał drużyny do grania szybciej i pozostawił więcej zagrywek "Thibsa" z użyciem zasłon wzdłuż linii końcowej (elementy tzw "flex offense"). Ale Hoiberg był debiutantem w NBA - spędził kilka poprzednich latach skautując i oglądając ligi szkół średnich i NCAA, nie NBA. Bardzo dosłownie przyglądał się nowej dla siebie lidze, przez większość meczów listopada, grudnia i stycznie praktycznie nie podnosząc się z ławki.
Dlatego część odpowiedzialności za obrót spraw musi ponieść też management Bulls, który rok temu postanowił zmienić trenera. To właśnie Forman i Paxson muszą teraz dostosować skład do potrzeb Hoiberga. To coś co mogli zrobić już w lutym, gdy rozmawiali m.in. z Sacramento Kings (Pau Gasol) i Boston Celtics (Butler). Teraz muszą przebudować drużynę i przede wszystkim określić plan na to jak znów Bulls mogą stać się jednym z 3-4 najlepszych zespołów na Wschodzie. Powrót do tego punktu może nie być łatwy, ale "Chicago Bulls" to wciąż marka, mimo problemów jakie w ostatnich latach napotyka samo miasto.
Co dalej?
Ważne kontrakty na sezon 2016/17 mają Butler, Rose, Mirotic, McDermott, Taj Gibson, Mike Dunleavy, Tony Snell, Bobby Portis, Justin Holiday i Cristiano Felicio (ma opcję), ale wydaje się, że nikt w Chicago - nawet Butler - nie może czuć się pewny tego, że będzie graczem Bulls w przyszłym sezonie.
Rose zaliczał średnio 16,4 punktów na mecz, trafiając solidne 43% rzutów z gry. Dużym plusem było to, że w końcu miał w miarę zdrowy sezon, ale też i to, że bardzo dobrze dostawał się pola trzech sekund. Problemy zaczynały się jednak, gdy tam się znalazł. Był obojętnym obrońcą, do tego zaliczał tylko 4,7 asyst na mecz, tyle samo co Butler i tych dwóch nie grało ze sobą dobrze. Bulls byli jakby dwiema osobnymi drużynami, w zależności od tego, których z nich miał piłkę. Nie kooperowali ze sobą. Warto jednak pamiętać, że ekspansja roli Butlera w ostatnich latach, związana była z meczami, które Rose przesiedział kontuzjowany na ławce. Przez to, że obaj zaliczali rzutowo słabe sezony z dystansu - Rose 29 proc., Butler 31 proc. - jeszcze trudniej było grać im obok siebie. Do tego doszły problemy w szatni o to kto faktycznie jest liderem Chicago. Jest możliwe, że w przyszłym sezonie w Chicago pozostanie tylko jeden z nich i o ile Bulls nie otrzymają bardzo dobrej oferty za dopiero 27-letniego - choć już poturbowanego trochę urazami - Butlera (gracz formatu All-Star + młody talent lub wybór w drafcie), to mogą faktycznie - choć wciąż ciężko to sobie wyobrazić - spróbować znaleźć chętnego na ostatni sezon kontraktu Rose'a.
Bardziej pewne wydaje się to, że z innego niepasującego do siebie duetu pozostanie tylko jeden gracz. Chodzi o duet Gasol-Joakim Noah, który rozstał rozbity już przed startem sezonu, gdy Hoiberg przesunął na ławkę Noah. Gasol, który w lipcu skończy 36 lat, pozostaje bardzo przydatny w ataku jako oś gry wokół pola trzech sekund, ale z drugiej strony parkietu jego statystyki zbiórek zawyżane są przez to ile z nich jest niekontestowanych, a w obronie już od trzech-czterech sezonów nie może pełnić roli centra. Zresztą, czy kiedykolwiek Gasol mógł to robić w NBA? (Nie mylić tego co robi w Europie z tym co robi w NBA - to dla niego dwa inne światy) Dlatego dziś wygląda na to, że to Noah doczeka się od Bulls nowego kontraktu. Noah rozegrał tylko 29 meczów i zakończył sezon w styczniu z kontuzją ramienia. W ostatnim miesiącu przed kontuzją zaczynał jednak wyglądać coraz lepiej pod względem fizycznym - po kłopotach z kolanem w sezonie 2014/15 - a jego charakter i przywództwo, to coś czego Bulls wyraźnie zabrakło w drugiej części sezonu. Pytanie tylko czy Noah jest w stanie grać po 30-32 minuty w meczu. Jeśli nie, to Bulls mogą potrzebować podstawowego centra - innego niż Gasol i Noah.
Nadchodzące lato w Chicago powinno być najciekawsze w tej dekadzie. Ten sezon pokazał, że drużynie opartej o kwartet Rose-Butler-Gasol-Noah wygasł już termin ważności. Bulls mogą mieć nawet 22 mln dolarów dostępnych w lipcu, ale w tym roku nie wystarczy to na zaoferowanie maksymalnego kontraktu Hassanowi Whiteside'owi czy DeMarowi DeRozanowi. Może to być też za mało, żeby przechwycić Nicolasa Batuma czy Harrisona Barnesa. Jeśli więc ma dojść do dużych zmian, to nastąpią one już w czerwcową noc draftu (np oddanie Rose'a za wybór w drafcie, aby zwiększyć miejsce w "salary-cap"), albo dopiero z końcem lipca lub w sierpniu, gdy skończy się gorączka na rynku wolnych agentów.
Zobacz więcej publikacji tego autora
Czytaj więcej tekstów podsumowujących sezon regularny 2015/16 w NBA:
Dlaczego Wizards nie awansowali do play-off?
Na czym polega fenomen Golden State Warriors
San Antonio Spurs, czyli przebudowa z mistrza w mistrza
Philadelphia 76ers - reaktywacja
Czy D'Angelo Russell zastąpi Kobiego Bryanta?
19-letni Booker nową gwiazdą Phoenix Suns
Mistrzostwa NBA nie można kupić
LeBron w cieniu Warriors
Ostatni wspólny sezon Duranta i Westbrooka?
Świetlana przyszłość Minnesoty
Najlepszy sezon w historii Raptors
Pelicans - jak stracić 4 lata
Phil Jackson musi odejść
Jedyne bagno w Kalifornii
Zobacz wideo: #dziejesiewsporcie: skandaliczna decyzja sędziego. "Okradł" drużynę z pięknego gola
Źródło: WP SportoweFakty