Zakontraktowany niedawno Rotnei Clarke został od razu rzucony na głęboką wodę. W ciągu kilku dni rozegrał trzy spotkania, a jego debiut nastąpił... dzień po przyjeździe.
Ciekawostką jest fakt, że w każdym spotkaniu Amerykanin oddał tę samą liczbę rzutów z gry (11). Najlepiej wypadł w ostatnim meczu przeciwko Enea Astorii, w którym zanotował 16 pkt (5/11 z gry), 7 asyst i 4 zbiórki.
- Widać, że nie grałem przez siedem miesięcy. To nie były najlepsze występy. Na pewno stać mnie na więcej, choć z każdym meczem i treningiem jest coraz lepiej. Moje ciało na nowo dopasowuje się do tego rytmu - mówi nam Clarke.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kompletnie zaskoczył bramkarza. Komentator "odleciał"
Amerykanin do 23 listopada ma czas, by w pełni przekonać do siebie trenera Woźniaka i szefostwo Anwilu. Wtedy kończy mu się miesięczna umowa. Choć patrząc na jego dotychczasowe występy i liczbę minut, to należy spodziewać się tego, że Clarke zostanie we Włocławku na dłużej.
31-letni zawodnik łączy grę na pozycji rozgrywającego i rzucającego obrońcy. W tych trzech meczach pokazał, że potrafi zdobywać punkty, ale też wykreować pozycje dla kolegów - a tego właśnie w Anwilu najbardziej brakowało. Zawodnicy podkoszowi mogą w końcu liczyć, że ktoś im umiejętnie poda piłkę. Tego wcześniej brakowało, bo Deishuan Booker nie ma tego w swoim repertuarze.
- Robię wszystko, co w mojej mocy, by pomóc klubowi w ciągu tego okresu, a jeśli zostanę do końca sezonu, to dla mnie jeszcze lepiej - przekonuje Clarke.
Clarke wypchnął z rotacji wspomnianego Bookera, który w ostatnich tygodniach mocno zawodził. W meczu z Zastalem nie wyszedł na parkiet, a po nim odbył długą rozmowę "wychowawczo-motywacyjną" z trenerem włocławskiego zespołu. Z Enea Astorią poprawił się i wysłał jasny sygnał: "zależy mi na grze w Anwilu". Piszemy o tym nieprzypadkowo, bo podobno kilkanaście dni temu jego agenci sprawdzali po Polsce, czy któryś z klubów byłby zainteresowany przejęciem jego kontraktu. Ostatecznie do żadnej transakcji nie doszło.
Jednak nie tylko Booker jest "na cenzurowanym", bo poniżej oczekiwań prezentuje się też Garlon Green. Amerykanin snuje się po parkiecie, jego gra jest apatyczna, bez polotu i bez wielkiej pasji. To nie jest materiał na lidera zespołu, którego celem jest zdobycie mistrzostwa Polski. Jeśli szybko się nie poprawi, jego czas we Włocławku zapewne dobiegnie końca.
Green na dziesięć rozegranych spotkań (w PLK) tylko w dwóch był w stanie przekroczyć granicę dziesięciu i więcej punktów. Jego skuteczność pozostawia wiele do życzenia - 26 za 3, 35 z gry. W spotkaniu z Zastalem zdobył... jeden (1!) punkt, mimo że na parkiecie przebywał ponad 28 minut.
Do 23 listopada zapadnie decyzja w sprawie składu Anwilu. W tym momencie jest w kadrze zespołu siedmiu obcokrajowców, o jednego za dużo (w protokole może być sześciu graczy zagranicznych). A należy spodziewać się tego, że Ivan Almeida wykuruje się już do tego czasu.
Zobacz także:
EBL. Prezes PGE Spójni o rozstaniu z Winnickim, zmianach w składzie i zatrudnieniu Mihevca [WYWIAD]
EBL. Anwil Włocławek. Nowy trener, stare problemy
EBL. Michał Kolenda mówi o propozycji z Zastalu, kosmicznym procencie i wycieczkach do trenera [WYWIAD]
EBL. Był blisko Kinga, zagra we Włocławku. Rotnei Clarke: Kontrakt w Anwilu to duża szansa [WYWIAD]