Polscy bohaterowie zimy: Artur Waś

Maciej Mikołajczyk
Maciej Mikołajczyk
Próbujesz swoich sił na dłuższych dystansach? Czym różni się trening sprintera od tego, jaki przeprowadza panczenista-maratończyk?

- Ciekawe pytanie! Sporo ludzi bagatelizuje sprint, twierdząc, że nasze przygotowania są łatwe i nie wymagają za dużego wysiłku. Istnieje odwieczny konflikt pomiędzy sprinterami, a długodystansowcami, w którym ci drudzy mają tych pierwszych za zwykłych leni. To jest oczywiście takie żartobliwe przekomarzanie się, bo problem polega na tym, że trening sprintera opiera się na zupełnie innym systemie energetycznym w ciele człowieka. Łatwo jest odczuć zmęczenie, wykonując jakiś wysiłek przez dłuższy czas. Trudniej zaś poczuć efekt w dziesięć, czy dwadzieścia sekund - do tego trzeba mieć odpowiednie predyspozycje. Faktem jest jednak to, że nasze treningi są lżejsze mentalnie. Znoszenie bólu przez kilka minut po podbiegach pod górę, a walczenie z nim przez kilkadziesiąt podczas podjazdów rowerowych robi róznicę. Z reguły treningi sprinterów i "długasów" są bardzo podobne z początkiem wiosny, ale im bliżej sezonu, to tym bardziej są one wyspecjalizowane. Ja już dawno przestalem scigać się na dystansach dłuższych niż 1000 metrów. Znaczna część moich znajomych żartuje sobie ze mnie, że chętnie zobaczyliby mnie, jadącego na trzy kilometry. W łyżwiarstwie oglądanie gasnących z wyczerpania sprinterów to dość humorystyczna sprawa.

Jak dostałeś się do niemieckiej akademii łyżwiarstwa szybkiego? Nie jeden panczenista z pewnością może ci tego pozazdrościć.

- Nie było to łatwe. Kiedy w 2010 roku podjąłem decyzę o powrocie do łyżwiarstwa, znajdowałem się w kiepskiej sytuacji finansowej. Sam musiałem szukać środków na to, aby dalej trenować. Skontaktowałem się wówczas ze swoim obecnym sponsorem, Marnixem Wieberdink'em, a on zaoferował mi pracę nad surowym budynkiem, który pózniej zamienił się w akademię. W tym okresie złapałem również kontakt z Wotherspoon'em. Dzięki pomocy obu udało mi się zakwalifikować do kadry na sezon 2010/11. Moje wyniki nie były jednak wystarczająco dobre, aby otrzymać finansowanie na kolejny sezon i tak oto rok po powrocie znów byłem w tej samej sytuacji - bez pieniędzy i bez wsparcia. Kiedy akademia ruszyła, Marnix nie planował w niej mojego uczestnictwa. Czułem się pominięty i jakby wszystko odwracało się przeciwko mnie. Napisałem do Marnixa długiego i szczerego aż do bólu e-maila. Nie miałem nic do stracenia. Chyba zadziałało, dlatego, że w końcu dostałem odpowiedź, aby wstawić się w Inzell w przeciągu trzech dni. Nic nie ma jednak za darmo i aby mieć możliwość trenowania w akademii musiałem zaciągnąć ogromny, jak dla mnie dług u Marnixa. 15 tysięcy euro wydawało się być wtedy samobójstwem i potwierdzały to reakcje moich znajomych, kiedy im o tym opowiadałem. W lutym 2013 roku, czyli po dwóch latach, udało mi się go wreszcie spłacić, z czego jestem bardzo dumny. Postawiłem wszystko na jedną kartę i mam ogromną satysfakcję z podjętego ryzyka. Opłaciło się.

Na początku swojej kariery otarłeś się o podium mistrzostw świata juniorów, potem wziąłeś udział w igrzyskach olimpijskich w Turynie, a następnie słuch całkowicie o tobie zaginął. Co działo się wtedy z Arturem Wasiem?

- Był to okres, w którym szukałem sam siebie. W końcu mi się udało, za co jestem dziś pewnym osobom bardzo wdzięczny.

Jaką przyszłość wróżysz polskim panczenom? Wygląda na to, że Soczi w przyszłym roku może być dla nas wyjątkowo szczęśliwe.

- Czy będzie szczęśliwe, to się okaże. To jest sport i nieważne, jak dobrze idzie, to nie da się w nim niczego wywróżyć, a szczególnie w tak dalekiej perspektywie. Ten sezon był bardzo udany i jest dowodem na to, że w polskim łyżwiarstwie tkwi ogromna energia, z której rodzą się wspaniałe wyniki. Każdy z nas będzie pracował na to, aby kolejny sezon był jeszcze lepszy, a głównym celem są oczywiście igrzyska.

Jakie wyniki zagwarantują ci prawo startu w Soczi?

- Moje ambicje sięgają nieco wyżej niż samo prawo udziału w igrzyskach olimpijskich, ale jeśli będę scigał się przynajmniej na takim poziomie, jak dotychczas, to nie będę miał problemów z wypełnieniem minimum.

Jakie plany ma Artur Waś na najbliższe miesiące? Kiedy przewidujesz swój powrót do treningów?

- Już za dwa tygodnie wznawiam przygotowania. Jest kilka elementów, na które muszę zwrócić szczególną uwagę i im wcześniej zacznę nad tym pracować, to tym lepiej dla mnie. Po dość ciężkim sezonie mam w sobie ogromną motywację do pracy. Obecnie nie skupiam się na samych igrzyskach, lecz bardziej nad tym, aby być ogólnie lepszym zawodnikiem.

Zapraszamy do zapoznania się z poprzednimi częściami naszego cyklu:

Część 1: Patrycja Maliszewska
Część 2: Maciej Bydliński
Część 3: Jan Szymański
Część 4: Krystyna Pałka
Część 5: Adam Cieślar
Część 6: Karolina Sztokfisz

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×