Raport SportoweFakty.pl: Jak na polskiej ziemi przyjmują się przeszczepy z Kraju Tulipanów?

Maciej Kmita
Maciej Kmita

W polskiej lidze nie brakuje zawodników, którzy - tak jak wspomniany Radomski - najważniejsze lata piłkarskiej rozwoju spędzili w Kraju Tulipanów.

Świeżo upieczony reprezentant Polski i kapitan I-ligowego GKS-u Bełchatów, Maciej Wilusz, w 2003 roku jako 15-latek wyjechał ze Śląska Wrocław do SC Heerenveen, gdzie spotkał między innymi Radomskiego. W Eredivisie jednak nie zadebiutował, w 2008 roku przeniósł się do Sparty Rotterdam, w której też nie zaliczył ani jednego występu. Bilans jego holenderskiej przygody to natomiast cztery (!) operacje kolana.

W 2010 roku wylądował w I-ligowym MKS-ie Kluczbork, z którego w styczniu 2012 roku trafił do GKS-u Bełchatów. Dwa lata później zyskał już status reprezentanta Polski, a latem wróci na boiska ekstraklasy: albo z Brunatnymi, albo w barwach innego klubu. Na brak ofert z najwyższej klasy rozgrywkowej bowiem nie narzeka.

W 2006 roku z UKP Zielna Góra do samego Feyenoordu Rotterdam wyjechał 16-letni Michał Janota. Na De Kuip spędził w sumie trzy sezony, a jesienią 2008 roku zaliczył 6 występów w Eredivisie. W trzech kolejnych sezonach grał jednak tylko na jej zapleczu w barwach Excelsioru Rotterdam i GO Ahead Eagles, w którym występował wspólnie z van der Biezenem. Obaj mieli się spotkać latem 2011 roku w Cracovii, ale Janota został jeszcze w Holandii, by rok później związać się z Koroną Kielce. Jego bilans w ekstraklasie to dziś 50 występów, 6 bramek i 7 asyst. Spodziewaliśmy się więcej.

W Heerenveen z Wiluszem minął się Paweł Wojciechowski. Grający dziś bez większego powodzenia w Zawiszy Bydgoszcz napastnik w Holandii grał w latach 2008-2012 najpierw w Dumie Fryzji, a następnie w Willem II Tilburg. Jego dorobek w Eredivisie to 9 gier i 2 gole, a na jej zapleczu to 19 występów i również 2 trafienia. Podobnie jak Wilusz, Wojciechowski miał w Holandii problem z kontuzjami kolan, przez które stracił kilkanaście miesięcy. Do Polski wrócił w styczniu via białoruski FK Mińsk.

Najkrócej w Holandii był Wojciech Łuczak, który w latach 2008-2010 był zawodnikiem młodzieżowego zespołu Willem II Tilburg. Bez debiutu w I zespole został ściągnięty przez Rząsę do Cracovii, z której latem 2011 roku odszedł do Górnika Łęczna, by rok później wrócić do ekstraklasy w barwach Górnika Zabrze, do którego sprowadził go Adam Nawałka.

Holendrem, który najlepiej sprawdził się w pracy w Polsce, był:

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Polub Piłkę Nożną na Facebooku
inf. własna
Zgłoś błąd
Komentarze (2)
  • sahar Zgłoś komentarz
    "Świętej pamięci Theo Bos(zmarł w lutym 2013 roku na raka trzustki) od stycznia do marca 2013 roku roku był szkoleniowcem Polonii Warszawa." Czyli pracował po śmierci?
    • sebam Zgłoś komentarz
      "LEOO LEOO" jeszcze to zaśpiewamy na stadionach.