Polska - Iran? W Atlancie parkiet też wrzał od emocji

Michał Kaczmarczyk
Michał Kaczmarczyk
Pierwszy set półfinału w Atlancie - 15:5 dla Brazylii, w drugim Kuba wyrównała, wygrywając 15:8. 15:12 dla siatkarek Rezende w trzeciej partii i wydawało się, że mecz jest pod ich kontrolą. - Wpadła mi do głowy strategia obrażania Brazylijek, żeby wytrącić je z równowagi. Dziewczyny pytały: ale jak chcesz je obrażać? Mówiłam: mówcie wszystko, co wam przychodzi do głowy, najgorsze rzeczy, jakie kobieta może powiedzieć kobiecie. Krzyczeliśmy przez siatkę: k**wy! Marcia Fu odwróciła się i powiedziała: Same jesteście k**wy! I co jeszcze... Lesbijki! Wyzywaliśmy je od lesbijek. A kiedy Fernanda pokazywała palcami swojej drużynie, jak rozegra, mówiliśmy jej: wsadź sobie te kody w d... - wspominała po latach Mireya Luis w brazylijskim dokumencie "Patria".

Ana Moser i Ana Paula, grające po stronie Brazylii, chętnie opowiadały o reszcie złośliwości, jakie doświadczyły ze strony rywalek. Celowe ataki w okolice piersi i głowę, plucie, wyzwiska, wrzaski przez siatkę - arsenał niesportowych zagrań rósł z każdą minutą starcia. Kubanki wygrały czwartego seta 15:13 i po wyczerpującej wymianie ciosów w tie-breaku przypieczętowały awans do finału (15:12). - Szok... To był już koniec. A one krzyczały i krzyczały. Zobaczyłem Reglę Bell przed sobą, ciągle wrzeszczała w moim kierunku. Podeszłam do siatki, powiedziałam sobie: dość tego. Już koniec, wygrałaś, wystarczy. Pociągnęłam Bell za koszulkę i zażądałam szacunku. I już nic więcej nie pamiętam, jakby mi odcięło prąd. Powtarzałam jak maszyna tylko to jedno słowo: respekt, respekt - mówiła Ana Moser. To właśnie wtedy wybuchła emocjonalna bomba.

Obie strony wspominają to starcie inaczej, przerzucając ciężar winy na przeciwnika. Już na parkiecie królował chaos, ale najgorsze rzeczy miały miejsce w drodze do szatni, tam, gdzie nie sięgały kamery. Ana Paula miała porządnie oberwać od Regli Torres i dwóch innych Kubanek, gdy chciała podejść do nich z przeprosinami (pytana o to Torres z oburzeniem zaprzeczała: - Przecież ona po jednym moim ciosie skończyłaby ze sportem!), Marcia Fu z niechęcią przyznała, że rozdzielała razy, gdzie popadnie, byle tylko uderzyć którąś z Kubanek. Nawet po latach dawne rany nie zostały zagojone, a przecież jeszcze w 1994 Brazylijki zapraszały koleżanki z Kuby do supermarketów w swoim kraju i fundowały im wszystko, co było trudno dostępne w Hawanie przez sytuację ekonomiczną: szampony, pasty do zębów, buty czy sukienki.

Rezende, który nie chciał zbytniej poufałości z największymi rywalkami, szybko zakazał swoim siatkarkom kupowania takich prezentów. Od tego momentu wzajemne relacje dawnych przyjaciółek pogorszyły się, a punktem kulminacyjnym był finał mistrzostw świata z 1994 roku. Kubanki specjalnie wyszły na parkiet z wałkami i spinkami we włosach, by pokazać przeciwniczkom, że nawet zupełnie "niewyjściowe" wygrają w cuglach. I tak się stało: mistrzynie świata szybko poleciały do swojej ojczyzny na spotkanie z Fidelem Castro, a Brazylijki długo walczyły z poczuciem upokorzenia. Trudno się dziwić, że przez lata wzajemne animozje narastały, aż znalazły ujście podczas igrzysk w Atlancie.

Miesiąc później, w fazie finałowej WGP 1996 doszło do ostatniego tak słynnego starcia obu drużyn. Kadry ze wściekłą Reglą Torres biegnąca z pięściami do rywalek, uderzająca gdzie popadnie, zapisały się w historii cyklu, choć FIVB wolałaby o tych zajściach nie pamiętać. Na szczęście konfederacji od tamtego czasu temperatura rywalizacji Kuba - Brazylia nieco zelżała.



Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×