Kamil Stoch: Fruwać nie przestanę

Paweł Kapusta
Paweł Kapusta
Po prawie dwóch dekadach startów trudniej o tę pozytywną energię?

Mam takie samo podejście od lat. Jasne, dziś jestem mądrzejszy. Mam duży bagaż doświadczeń, wiedzę, jak się nastawić do sezonu. Tak, by nie przesadzić z żadnym elementem. Trzeba podejść normalnie, z radością. W końcu masz możliwość sprawdzenia się po mozolnych treningach przez wiele miesięcy. Po wielu godzinach wylewania potu. Możesz rywalizować z innymi zawodnikami. Tak do tego podchodzę.

Trudniejsze jest trzymanie w ryzach kwestii fizycznych czy psychologicznych? Bo wytrenowanie to jedno, ale przecież jest też presja oczekiwań.

Pod względem fizycznym rozwijam się z każdym rokiem. Dopóki mój organizm jest w stanie znosić trudy treningów, dopóty jestem w stanie ulepszać moje ciało. Dziś wiem, że wciąż staje się bardziej wydajne, jeszcze doskonalsze.

A presja… Najgorsza presja, jaką możemy na siebie nałożyć, to presja nakładana przez nas samych. Jeśli mamy przerost ambicji, jeśli chcemy dokonać czegoś nieosiągalnego, nierealnego w danym momencie. Co to naprawdę jest ta presja? To zaangażowanie się grupy ludzi z zewnątrz, która chce naszych wygranych, by przeżywać pozytywne emocje. I w ten sposób chcę na to patrzeć: cieszę się, że mam wsparcie, że skoki są popularne. Że kibice chcą mnie oglądać.

W minionych latach wiele razy zdarzało się, że miałem tego obciążenia po prostu dość. Chciałem skakać tylko dla siebie. Dla przyjemności. A na pewno nie dla kogokolwiek wokół. Tak, żebym mógł to robić sam dla siebie, z uśmiechem na twarzy, z takiego rozbiegu, jakiego sam chcę. Każdy tak chyba ma, w każdej dziedzinie, że przychodzi trudniejszy moment. Później, po latach zbierania doświadczeń, umiem dojść do wniosków, o których ci powiedziałem: wszystko ma swój cel i jest potrzebne.

Takie trudne momenty zdarzają się cyklicznie, dochodzi do nich w każdym sezonie. Nigdy nie jest tak, że sezon od początku do końca jest pasmem sukcesów. Zawsze pojawiają się pagórki. A dodatkowo im większa intensywność, tym trudniej. Przychodzą ważne konkursy: te polskie, Turniej Czterech Skoczni, mistrzostwa świata, igrzyska - fakt, ten ciężar czuje się na barkach. Wtedy jest większe zainteresowanie, więcej wywiadów - to wszystko na nas wpływa. Dziś jednak zdecydowanie lepiej potrafię sobie radzić w takich momentach.

A zdrowie? Gdy rozmawiałem ponad rok temu z Justyną Kowalczyk albo Marcinem Gortatem, mówili, że wyczynowy sport na topowym poziomie zabiera kawał zdrowia. Wspominali o zniszczonych kolanach, innych "pamiątkach". Czujesz, że nie masz już 19 lat (ma 33 lata - przyp.red.)?

I tak, i nie. Czasem odczuwam trudy treningów. Ból w mięśniach, stawach. To zawsze jest jednak związane z tym, że poprzedniego dnia miałem bardzo mocny trening siłowy. No i na drugi dzień bardzo cierpię. Nie wiem, czy to kwestia wieku, czy samego wysiłku i reakcji organizmu. W dalszym ciągu czuję się młody duchem. Nie brakuje mi energii do porannego wstawania i jechania na trening. A to najważniejsze - nie stracić zapału.

Nie ma w tobie pragnienia posmakowania normalnego życia? Takiego poza życiem na walizkach? Poza reżimem treningowym, poza dietą?

W sensie - od imprezy, do imprezy?

Nawet nie o to mi chodziło. Po prostu: że wiesz, że nic nie musisz. I że wszystko możesz.

Z jednej strony tak, ale przecież kilka razy doświadczałem tego w trakcie mojej kariery. Bo albo miałem wymuszone wolne przez kontuzję, albo sam prosiłem trenerów o wolne. Nigdy nie miałem problemu, by odpocząć. Z tyłu głowy zawsze było jednak pragnienie, by już wznowić treningi. Po paru dniach wolnego organizm sam się domaga intensywności i adrenaliny, którą dają skoki. To jest coś, czego potrzebuję.

A trzymanie wagi przez wiele lat nie jest mordęgą?

Nigdy nie miałem z tym problemów. Waga mi się waha, maksymalnie do dwóch kilogramów, zwłaszcza po sezonie zimowym. Później jednak przychodzi intensywniejszy czas - więcej treningów, wyjazdów. I waga znów leci. No ale umówmy się też: nigdy nie byłem zwolennikiem jedzenia pod korek. Wyleczyłem się też z jedzenia fast foodów, nie jem ich od dobrych kilku lat.

Nauczyłem się, przez lata prób i błędów, słuchać swojego organizmu. Wiem, kiedy i jakiego jedzenia potrzebuję. Przecież jedzenie to paliwo. Skoczek nie może jechać na samej wodzie i powietrzu. Potrzebujemy energii, zawody to ogromny wysiłek. Kluczem jest wiedza, jak rozłożyć siły. I wiedza odnośnie żywienia. Dziś jest ona powszechnie dostępna, ale jeszcze dziesięć lat temu wszystko było w powijakach.

Używasz porównania: jedzenie to paliwo. Ale przecież zawodnik to nie maszyna. Przecież momentami musisz mieć dość życia w reżimie.

No pewnie, że bywają takie momenty. Nie mówię, że nie. Nie mówię, że absolutnie nie mogę nic jeść. Są momenty, że zjem całą pizzę, popiję ją dwoma piwami i nic się nie dzieje. Trzeba tylko wiedzieć, kiedy można sobie na to pozwolić. Nie zrobię tego dzień przed zawodami, bo przecież to by mnie totalnie rozregulowało. Jest czas na bardzo mocny trening, reżim, ale po nim następuje lżejsza chwila, w której można sobie pozwolić na smakołyk. I wtedy można zjeść, ile fabryka dała. Ale to są sytuacje sporadyczne.

Pierwsze skoki w Pucharze Świata oddałeś już lata temu...

Ktoś mi dzisiaj powiedział, że to będzie mój 17. sezon w Pucharze Świata.

Będzie wyjątkowy, bo najprawdopodobniej w całości bez kibiców. Jak się z tym czujesz?

Bez kibiców miałem okazję skakać tylko raz - w Oslo. Było to dziwne doświadczenie, bo zazwyczaj jest tam mnóstwo polskich fanów. Tysiące flag, wrzeszczących gardeł. A tu - cisza większa niż na treningu. Dla mnie to była wtedy jeszcze abstrakcja. Myślałem: "Coś nowego, nikt nie wie, jak na to reagować. Pewnie to tylko na chwilę". A tu okazuje się, że będzie tak najprawdopodobniej wyglądał cały sezon.

Nie wiem, jak to będzie. Dla mnie najważniejsze jest, byśmy mieli możliwość rywalizacji. By nam po prostu nie odwoływano konkursów. Jeżeli będziemy mogli skakać, to kibice będą mogli nas oglądać w telewizji. Atmosfera będzie inna niż zawsze, ale mam nadzieję, że nie zmieni to jakości naszego skakania.

Znacie już procedury. Będzie coś wyjątkowo uciążliwego?

Nie wiem, czego się spodziewać. Na teraz myślę tylko o tym, co ja mogę zrobić, by jak najlepiej przygotować się i fizycznie, i mentalnie do pierwszych zawodów. Później rozłożyć siły na cały sezon, by utrzymać jak najwyższą formę.

Najbardziej uciążliwe będą zapewne testy, które będziemy mieć przeprowadzane co chwila. To będzie zabawa w loterię. Bo co, jeśli będę się czuł dobrze, nie będę miał objawów, a otrzymam pozytywny wynik testu? Nawet niekoniecznie z powodu choroby, tylko ludzkiego błędu albo błędnego wyniku? No i na dwa tygodnie wypadasz ze startów, czyli tracisz cztery turnieje. To w zasadzie wyklucza z walki o wygranie całego Pucharu Świata.

Jest więc we mnie spora niepewność. Dla mnie największą niepewnością było, czy w ogóle będziemy mieli możliwość startów przez cały sezon. Jeśli tak, to wszystko pozostałe jest sprawą wtórną: po prostu będziemy musieli się do tego przyzwyczaić i to zaakceptować.

Epidemia wpłynęła na twoje przygotowanie do sezonu?

Nasze plany pozwalały na realizację treningów również indywidualnie w domu. Dosyć szybko pojawiła się też możliwość trenowania na skoczni, więc mogę powiedzieć, że nie czuję, żebym stracił. Wykonałem kawał solidnej roboty przez wiosnę, lato i jesień. Zwłaszcza jesień. Czuję się dobrze przygotowany, zmotywowany i głodny skakania.

Czytaj inne wywiady autora: Adam Małysz, Marcin Gortat, Justyna Kowalczyk, Robert Kubica, Wilfredo Leon, Anna Lewandowska, Tomasz Gollob, Bartosz Zmarzlik.

Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)

Czy według Ciebie Kamil Stoch wygra zmagania w Pucharze Świata w startującym właśnie sezonie?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×