- Przyznaję się do błędu, jeśli chodzi o wyścig trzynasty. Pojechał Rohan Tungate, który przekonał mnie, że teraz ma już wszystko ustawione, jak należy. Zapewnił, że na pewno będzie dobrze. Uwierzyłem i niestety żałowałem. Mateusz Tonder faktycznie mógł pojechać w tym wyścigu, ale jego słowa na temat złego traktowania są mocno przesadzone. Należy na to spojrzeć szerzej - mówi nam Piotr Żyto.
Trener Stelmet Falubazu nie zgadza się z opinią Tondera, który twierdzi, że jest źle traktowany przez swój klub. - Czytałem jego wpis. Mateusz mówi o złym traktowaniu, ale niestety zapomina o jednej rzeczy. W meczu z Orłem na moją prośbę koledzy oddawali mu biegi. Jechał wtedy dwukrotnie z trzeciego pola i raz z czwartego. Był w stanie zdobyć trzy punkty. To nie był oszałamiający występ. Na pewno nie taki, po którym miejsce na pozycji U24 mógłby stracić Jan Kvech - zauważa Żyto.
- Poza tym wrócił Piotr Protasiewicz, którego nie mogę wystawiać na rezerwie, a na którego liczę w kontekście fazy play-off. Jako trener nie mogę sobie pozwolić, żeby żużlowiec z takim doświadczeniem nie jeździł, bo może nam się jeszcze bardzo przydać. Nie jest jednak tak, że Tonder poszedł w odstawkę, bo dostaje szanse i nadal w niego wierzymy. Rozumiem, że może być rozgoryczony. Traktuję to w kategoriach sportowej złości i na pewno będziemy o tym rozmawiać. Zaznaczam jednak, że zadowolenie wszystkich nie jest łatwym zadaniem - zaznacza Żyto.
ZOBACZ WIDEO Dlaczego od kilku lat dominują tory twarde? Janusz Kołodziej o tym, jak zmienił się żużel na przestrzeni lat
W Gdańsku Stelmet Falubaz spisał się bardzo słabo. Zielonogórzanie wygrali indywidualnie zaledwie cztery wyścigi. Przegrali 40:50 i stracili także bonus. - Poza Janem Kvechem i Dawidem Rempałą wszyscy pojechali poniżej oczekiwań. Najbardziej zawiódł Rohan Tungate. Od niego wymagamy zdecydowanie więcej. Zwłaszcza po tym, jak pojechał z Orłem Łódź - tłumaczy Żyto.
- To jednak nie tak, że zlekceważyliśmy przeciwnika. Zapewniam, że nic takiego nie miało miejsca. Wiedziałem, że będzie nam trudno, bo Rasmus Jensen złapał życiową formę. Mistrzem Danii nie zostaje się przecież przez przypadek. Wiedziałem również, że gdańszczanie mają nóż na gardle i będą zdeterminowani. Potrzebowali tych punktów w kontekście walki o utrzymanie i na to uczulałem swój zespół. Pojechaliśmy bardzo słabo i nie ma sensu tłumaczyć się tylko sprzętem. Na pewno będę rozmawiać z zawodnikami o przyczynach. Najpierw chcę usłyszeć, jak oni to widzą - podsumowuje Żyto.
Zobacz także:
Mocny wpis zawodnika Falubazu
Wielka kasa złamie opór dwóch klubów?