Wymowny wpis byłej gwiazdy. "Tak wielu ludzi dźgnęło mnie w plecy"

WP SportoweFakty / Tomasz Kordys / Na zdjęciu: Antonio Lindbaeck
WP SportoweFakty / Tomasz Kordys / Na zdjęciu: Antonio Lindbaeck

Antonio Lindbaeck u progu swojej kariery określany był za talent, który może podążyć śladem Tony'ego Rickardssona. Lubił jednak nie tylko sport, ale również i pakować się w tarapaty.

Antonio Lindbaeck w tym sezonie postanowił wrócić do żużla i wiązał z tym bardzo duże nadzieje. Podpisał kontrakty w trzech ligach - w Szwecji, w Danii oraz w Polsce w Aforti Starcie Gniezno. W tym ostatnim klubie miał być rezerwowym. Dodatkowo utworzył team z utalentowanym Philipem Hellstroemem-Baengsem.

Znalazł również miejsce w szerokiej reprezentacji Szwecji. Kiedy wydawało się, że Lindbaeck wychodzi na prostą, jak grom z nieba spadła w połowie lutego informacja, że żużlowiec znów ma problemy z prawem.

Zawodnik miał kierować - po raz kolejny w swoim życiu, samochód będąc pod wpływem alkoholu. Reakcja jego szwedzkiego klubu - Masarny Avesta była natychmiastowa. Został zwolniony.

ZOBACZ WIDEO Martin Vaculik o odejściu Bartosza Zmarzlika. "To tylko motywacja"

Szybko zrozumiał, co zrobił. Żużlowiec szybko trafił na odwyk. Zaczął uczęszczać na zajęcia AA, a w Aforti Starcie nie zamierzali go skreślać tylko wyciągnąć pomocną dłoń. Później w jednym z wywiadów szczerze opowiedział i potwierdził, że miał problem z alkoholem.

Ostatecznie dźwignął się po problemach i udowodnił, że wciąż potrafi być wartościowym zawodnikiem. Przekonali się o tym m.in. w Gnieźnie, gdzie wielokrotnie był wiodącą postacią, choć pierwotnie nikt nie zakładał jego obecności w składzie. W nowy sezon wchodzi z nową i przynajmniej na razie czystą kartą.

Zawodnik jest bardzo aktywny w mediach społecznościowych. Opublikował tam bardzo wymowny wpis pokazujący, jakim rollercoasterem jest jego życie - prywatne, ale i też to sportowe.

"Nieszczęścia wiążą się z sukcesami. Byłem na górze, ale byłem też na dole. Ci, którzy myślą, że znają moją historię, to znają tylko jej ułamek. Tak wielu ludzi dźgnęło mnie w plecy, kiedy tylko im nie pasowałem. Lojalność kończyła się, kiedy nie mogli ze mnie skorzystać. Podróż, którą odbyłem i którą odbywam uczyniła mnie silniejszym, niż kiedykolwiek.

"To niesamowite, że znów czuję radość ze ścigania. Jestem bardzo wdzięczny wszystkim fanom, przyjaciołom i klubom, które wspierały mnie i pomagały, zarówno na torze, jak i poza nim. Bez was i bez mojej rodziny nigdy nie byłoby to możliwe!" - napisał na Facebooku.

A co dalej z karierą Lindbaecka? Wiemy już, że nie zamierza zjeżdżać z torów, ale na pewno nie będzie współpracował z Hellstroemem-Baengsem. Zobaczymy na jaki ruch zdecyduje się w kontekście startów w Polsce. Nie wykluczał pozostania w Aforti Starcie, ale wiemy, że znalazł się na celowniku, chociażby Texom Stali Rzeszów (więcej o tym pisaliśmy TUTAJ).

Źródło artykułu: