Leigh Adams - niekoronowany król cz. IV

Ziemowit Ochapski
Ziemowit Ochapski

Zamiast na opróżnianiu kolejnych kufli złocistego trunku, Adams wolał skupiać się na speedwayu. Wiele czasu spędzał w przydomowym garażu, a także w warsztacie Neila Streeta, mieszczącym się około dwadzieścia pięć minut drogi od lokum w Exeter. Tam po prostu mył motocykle, ale dzięki poukładanemu życiu sezon 1989 zainaugurował wzorowo, zdobywając płatny komplet "oczek" w wygranym przed własną publicznością 62:34 starciu z... Exeter Falcons. W rewanżu młody "Kangur" również nie zawiódł, uzbierał 10 punktów, a jego zespół triumfował po raz drugi i sięgnął po Easter Challenge Trophy. Leigh przybył do Poole jako żółtodziób z 2-punktową średnią, dlatego po jego pierwszych występach każdy zorientowany w żużlu wiedział, że Pirates zatrudniając go zrobili doskonały interes. Dzieciak z Mildury momentalnie zapadł w pamięci kibiców również względu na... ochraniacze rodem z motocrossu, zabezpieczające jego obojczyki, które wielokrotnie cierpiały po kraksach w ojczyźnie. - Ooo, to ty jesteś tym dzieciakiem jeżdżącym w naramiennikach! - zaczepiali go fani na ulicy.

Kampania 1989 w wykonaniu Piratów była naprawdę dobra. Nie da się napisać inaczej, gdyż zespół z hrabstwa Dorset wygrał National League z 5 "oczkami" przewagi nad drugimi Wimbledon Dons, a w drodze po tytuł potrafił zanotować serię dwunastu spotkań bez porażki. Adams w swoich debiutanckich rozgrywkach na Wyspach wykręcił ponad 9-punktową średnią, chociaż nie dysponował jakimś ponadprzeciętnym sprzętem, a o tuningu nie miał zielonego pojęcia i wszystko zostawiał w rękach "Streetie'go". Jak każdy zawodnik oprócz znakomitych występów miewał też słabe, ale dzięki swojej mentalności po każdym kroku wstecz stawiał dwa kroki naprzód. - Nigdy nie należałem do żużlowców, którzy całą winę za swoje niepowodzenia zwalają na silniki - mówi. - Zawsze miałem pretensje tylko do siebie, a po złym meczu po prostu skupiałem całą swoją uwagę na następnym spotkaniu.

Talent nastolatka z dalekiej Mildury nie umknął również ówczesnemu menadżerowi reprezentacji Australii, Jamesowi Easterowi, który powołał go nie tylko na kilka test-meczów, ale także na zmagania o drużynowe mistrzostwo świata. Leigh może i nie dołożył do dorobku swojego teamu zbyt wielu punktów, a "Kangury" nie dotarły do finału rywalizacji, ale młodzieniec zdobył bezcenne doświadczenie, które miało zaprocentować w przyszłości. James Easter nie miał bowiem wątpliwości, że Adams stanowił materiał na jeźdźca najwyższej klasy: - Był osiemnastolatkiem ze sposobem myślenia zawodnika dwa razy starszego. Nie dało się go porównać do żadnego innego jeźdźca, którego widziałem w akcji. Prezentował zupełnie inną postawę niż jego rówieśnicy, skupiający się przede wszystkim na zabawie. Pewnego razu zabraliśmy go na zawody do Newcastle i on pojechał tam niczym "rajder" z dwudziestoletnim stażem.

Dzisiejszy speedway trudno wyobrazić sobie bez Polski. To tutaj jest najsilniejsza liga, w której startują wszyscy najlepsi jeźdźcy globu i to tutaj rozgrywanych jest najwięcej rund cyklu Grand Prix, wyłaniającego indywidualnego mistrza świata. W 1989 roku wyprawa na jedną z rund DMŚ do Rzeszowa stanowiła jednak dla Leigh Adamsa swego rodzaju egzotykę. - James był również agentem turystycznym, więc organizował wszystkie nasze wyjazdy - opowiada "Kangur". Wycieczka do Polski była wtedy dla Australijczyków wydarzeniem, dlatego zamiast zmierzać prosto do celu, zatrzymali się na cały dzień w Berlinie, gdzie część zachodnią od wschodniej wciąż oddzielał słynny mur. - Po zachodniej stronie było niesamowicie - dodaje. - Jeździły tam samochody marki BMW czy Mercedes, działały puby i dyskoteki, zupełnie jak w Australii. Pięć minut drogi stamtąd była jednak granica, za którą wszystko się zmieniało w obraz nędzy i rozpaczy.

Wycieczka do wciąż tkwiącej w ustroju socjalistycznym Polski wywarła olbrzymie wrażenie na przyzwyczajonym do luźnego życia na Antypodach czy w Wielkiej Brytanii żużlowcu. Adams wciąż pamięta żmudną procedurę wizową, a także długą kolejkę na przejściu granicznym czy rewizje samochodów przez celników. Zawodnik całej tej wyprawy nie potraktował jednak jako zło konieczne, a uznał ją za praktyczną lekcję historii, co szczególnie ucieszyło menadżera reprezentacji. - Do dziś pamiętam przejażdżkę po Berlinie i minę Leigh, który siedział na tylnej kanapie vana z szeroko otwartymi ustami - wspomina James Easter. - Jeszcze przed wyjazdem wszyscy mi powtarzali, żebym zabrał ze sobą cały swój stary sprzęt - dodaje Adams. - Zewsząd zasypywano nas różnymi ofertami. To niesłychane, ale nie wychodziliśmy na miasto, żeby coś zjeść, gdyż nasłuchaliśmy się, że od tamtejszego jedzenia na pewno się rozchorujemy.

W sezonie 1989 młody "Kangur" pokazał się szerszej publiczności także podczas finału indywidualnych mistrzostw świata juniorów w Lonigo, kiedy to po raz pierwszy w karierze miał okazję walczyć o medal czempionatu do lat dwudziestu jeden. Zwyciężył wtedy Gert Handberg przed Chrisem Louisem i Niklasem Karlssonem, ale dla Leigh liczyło się przede wszystkim zdobyte doświadczenie. Adams ze względu na uzyskaną średnią punktową reprezentował też Piratów w indywidualnych mistrzostwach ligi, lecz tam z powodu problemów sprzętowych również nie odegrał głównej roli. Mimo pojedynczych wpadek chłopak z każdej strony zbierał pochwały. Starał się jednak nie brać ich do serca i podążać własną ścieżką. - Nie skupiałem się na rekordach, średnich czy innych statystykach - mówi. - Po prostu chciałem jeździć na motocyklu i ścigać się na żużlu. Nie obchodziły mnie te wszystkie papierkowe niuanse, że zaczynałem sezon z 2-punktową średnią, a zakończyłem z 9-punktową. Po prostu cieszyłem się tym, co robię.

Państwo Streetowie otoczyli Leigh znakomitą opieką, ale to nie zmieniało faktu, że osiemnastoletni żużlowiec tęsknił za rodzicami i nie mógł w trakcie sezonu wsiąść w samolot i ich odwiedzić. Na szczęście Neil i Mary mieli w swoim domu telefon, z którego chłopak mógł korzystać kiedy tylko chciał. Otuchy dodawali mu również rodacy jeżdżący w barwach Piratów. - Najgorsze były zimne i deszczowe noce w październiku - przywołuje dawne czasy. - Wtedy zaczynasz myśleć o swoich kolegach w Australii i o tym, że oni mogą paradować w T-shirtach i szortach oraz wybierać się na wieczorne przejażdżki motocyklowe, podczas gdy w Anglii jest ciemno, zimno i mokro. Przez kilka pierwszych lat występów na Wyspach to był dla mnie najtrudniejszy miesiąc, ale w końcu zaaklimatyzowałem się. Zawsze jednak z niecierpliwością czekałem na powrót do domu i trochę słońca po długim sezonie w Europie.
Przed lotem powrotnym do Australii Leigh musiał załatwić jeszcze sprawę swojej przynależności klubowej w sezonie 1990. W Poole młodzieniec wykręcił naprawdę znakomitą średnią, a swoim talentem przyciągnął sponsorów, którzy wyłożyli pieniądze na nowy motocykl, busa oraz kombinezony. Piraci rywalizowali jednak w National League, czyli na zapleczu największej klasy rozgrywkowej, a żeby dalej się rozwijać, jeździec z Antypodów musiał spróbować swoich sił w elicie, czyli British League. Tak samo zresztą młodzieńcowi doradzał słynny Hans Nielsen, którego Adams spotkał przed meczem z Hackney Kestrels. Jedno było pewne: Leigh sprawdził się w roli zawodowego żużlowca i nie musiał wracać na praktyki zawodowe do firmy G.E.M.B. Trucks.

Koniec części czwartej. Kolejna już w najbliższą niedzielę.

Bibliografia: Sunraysia Daily, Daily Echo, Swindon Advertiser, Leigh Adams i Brian Burford - Leigh Adams: The Book.

Poprzednie części:
Leigh Adams - niekoronowany król cz. I
Leigh Adams - niekoronowany król cz. II
Leigh Adams - niekoronowany król cz. III

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×