Leigh Adams - niekoronowany król cz. XI

Sezony 2004-06 to przedsmak szczytowego okresu kariery Leigh Adamsa. Australijczyk w tym czasie zadomowił się w ścisłej czołówce cyklu Grand Prix, sięgając wreszcie po upragniony medal IMŚ.

Ziemowit Ochapski
Ziemowit Ochapski
Leigh Adams PAP / Adam Ciereszko / Na zdjęciu: Leigh Adams
Do zmagań topowych lig "Kangur" przystąpił jako zawodnik Unii Leszno, Masarny Avesta oraz... Swindon Robins. Rudziki wreszcie powróciły do Elite League, a jeździec z Antypodów w świetle prawa nigdy nie przestał być ich zawodnikiem i na czas startów teamu z Abbey Stadium w niższych klasach rozgrywkowych po prostu wypożyczano go do innych ekip. Ani na Wyspach, ani w Polsce drużyny Leigh nie odniosły jednak sukcesów i zarówno Byki, jak i Rudziki zajęły lokaty w środku tabeli. Lepiej poradził sobie natomiast szwedzki team Adamsa, wygrywając rundę zasadniczą Elitserien, lecz w finale więcej zimnej krwi zachowała ekipa Luxo Stars Malilla i to ona sięgnęła po złoto. Urodzony w Mildurze żużlowiec na szwedzkich torach świetnie sobie radził praktycznie od zawsze. Gdy dołączył do zespołu Masarny, z miejsca stał się jednym z liderów, a swoje pierwsze zwycięstwo w turnieju Grand Prix odniósł w Goeteborgu. Do momentu rozpoczęcia sezonu 2004 w turniejach rangi IMŚ na podium stał jeszcze trzykrotnie, w tym dwa razy przy okazji zawodów w Kraju Trzech Koron. Nic więc dziwnego, że słynący z niewiarygodnej kontroli nad motocyklem Australijczyk strasznie się ucieszył, gdy dowiedział się, iż zmagania o tytuł najlepszego jeźdźca globu A.D. 2004 rozpoczną się w Sztokholmie. Tymczasem 1 maja tuż po wielkim finale rywalizacji na tamtejszym Stadionie Olimpijskim jego radości nie było końca po tym jak w pokonanym polu zostawił Jasona Crumpa, Tony'ego Rickardssona oraz Tomasza Golloba, obejmując tym samym przodownictwo w klasyfikacji przejściowej IMŚ.
- Z jakiegoś powodu w Szwecji zawsze dobrze mi szło. Rozpędzałem się, a Sztokholm zawsze mi sprzyjał. Żeby dostać się do Avesty, najpierw leciałem do Sztokholmu. Miałem tam wielu przyjaciół. Powoli zaczynałem czuć o co chodzi w Grand Prix, dlatego inauguracja w stolicy Kraju Trzech Koron bardzo mi pasowała - wspomina legendarny zawodnik leszczyńskich Byków. Triumf w pierwszym turnieju zwiastował dobre wyniki przez całą kampanię, co okazało się prawdą, ale poniekąd brutalną, gdyż Adams po raz trzeci z rzędu uplasował się w "generalce" cyklu na pozycji numer cztery. Co ciekawe, o braku medalu dla Australijczyka znów zadecydował kończący zmagania turniej w Hamar. Na norweskiej ziemi Leigh dotarł do samego finału i gdyby w nim zwyciężył, zamiast dojechać do mety na końcu stawki, to wtedy zastąpiłby na trzecim stopniu podium Grega Hancocka, który znalazł się tam obok Jasona Crumpa i Tony'ego Rickardssona. Po fantastycznych występach w trzech pierwszych edycjach Drużynowego Pucharu Świata, w kolejnej Australijczykom się nie powiodło i odpadli oni z rywalizacji już w barażu w Poole, ulegając nieznacznie teamom Polski i Szwecji. Inkasując 14 "oczek" w pięciu startach, Leigh nie miał się jednak czego wstydzić, a powiedzieć, że sezon 2004 zakończył bez żadnego sukcesu oprócz srebra w Elitserien to spore nadużycie, gdyż "Kangur" wspólnie z Charliem Gjedde triumfował w czerwcowych Mistrzostwach Par Elite League w Peterborough, a w pojedynkę już po raz czwarty w karierze sięgnął po zwycięstwo w zawodach Zlata Prilba, rozgrywanych tradycyjnie na torze w Pardubicach. W sezonie 2004 swój pierwszy złoty krążek IMŚ wywalczył Jason Crump po tym jak trzy poprzedni edycje czempionatu kończył na drugiej pozycji. Leigh trochę zazdrościł młodszemu kumplowi z reprezentacji, lecz na każdym kroku starał się go wspierać, tak jak ojciec "Crumpiego" juniora czynił kiedyś wobec niego. - Zawsze świetnie się dogadywaliśmy - opowiada. - Na torze jednak twardo rywalizowaliśmy, gdyż chciałem go pokonać jeszcze bardziej niż jakiegokolwiek innego zawodnika. W kadrze Australii jest trochę jak w Formule 1, gdzie często priorytetem jest pokonanie kolegi z teamu. Kiedy jednak przychodzi do rywalizacji drużynowej, to zawsze potrafimy stworzyć prawdziwy zespół. Po pierwszym tytule Jasona usiadłem sobie i pomyślałem, że Crump zdobył to, czego ja pragnąłem od zawsze. Strasznie mnie to bolało, ale takie zdarzenia są po to, żeby motywować człowieka do jeszcze cięższej pracy. Drużyny mające w składzie Leigh Adamsa nigdy na niego nie narzekały. "Kangur" z Mildury nie tylko w każdym sezonie punktował na najwyższym poziomie, ale poza czubkiem swojego nosa potrafił też dostrzec na torze kolegów i pojechać parą, co w XXI wieku nie jest umiejętnością posiadaną przez wielu jeźdźców światowej czołówki. - Wszystko się kręci wokół sztuki spowolnienia wyścigu - tłumaczy. Włodarze klubów w całej Europie wiedzieli, że stawiając na Adamsa otrzymają w zamian uosobienie solidności, dlatego do zmagań w 2005 roku ośmiokrotny już wtedy indywidualny mistrz Australii przystąpił znów jako zawodnik Unii Leszno, Masarny Avesta oraz Swindon Robins. W barwach Byków był to jego dziesiąty sezon z kolei, co jak na prawidła rządzące Ekstraligą budziło wtedy ogromny respekt.
Leigh Adams w kampanii 2005 miał jeden podstawowy cel: wywalczyć wreszcie złoty medal indywidualnych mistrzostw świata. Już na przełomie stycznia i lutego razem z żoną Kylie nabył drugi dom w Swindon, gdzie ulokował mechaników, a Carl Blomfeldt miał do dyspozycji warsztat z prawdziwego zdarzenia. Choć w inaugurującym zmagania o IMŚ turnieju we Wrocławiu "Kangur" stanął na drugim stopniu podium, to jednak atmosfera w jego teamie nie była taka jakiej sobie życzył. - Zawsze zależało mi na dobrych relacjach ze współpracownikami - mówi Australijczyk. - Dlatego też nigdy nie prosiłem swoich mechaników o rzeczy, których sam nie miałbym ochoty robić. Po prostu chciałem, żeby z obu stron wszystko było OK. Niestety w pewnym momencie atmosfera zupełnie się posypała, gdyż Carl zachowywał się jak wszechwiedzący i deprecjonował doświadczenie ludzi, z którymi współpracowałem od lat. Wyniki były dobre, lecz zamiast szukać nowych rozwiązań, to w kółko używaliśmy starych. Blomfeldt kiepsko również dogadywał się z moją rodziną, dzieci mu przeszkadzały, wobec czego w końcu postanowiliśmy, że każdy pójdzie w swoją stronę.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×