Żużel. Działacz Apatora o kluczowym momencie meczu w Grudziądzu. Mówi, czy klub jest pewny utrzymania

WP SportoweFakty / Jakub Brzózka / Na zdjęciu: Paweł Przedpełski na czele
WP SportoweFakty / Jakub Brzózka / Na zdjęciu: Paweł Przedpełski na czele

- Gdybyśmy wygrali w Grudziądzu, moglibyśmy czuć się ekstraligowcem na sezon 2022. Wykorzystaliśmy swoją szansę i odwróciliśmy 14 biegiem losy spotkania. To był mecz wielkiego ryzyka - mówi o derbach Adam Krużyński z toruńskiego klubu.

Pełen dramaturgii, fatalnie wyglądających upadków i zwrotów akcji był wtorkowy mecz ZOOleszcz DPV Logistic GKM-u Grudziądz z eWinner Apatorem Toruń. Ostatecznie padł remis 45:45, który z pewnością bardziej ucieszył torunian. - Obie drużyny wiedziały, że jest to być może najważniejszy mecz w sezonie, a na pewno taki, który może decydować finalnie przed ostatnimi kolejkami, kto będzie jechał pod jaką presją. To był jednocześnie mecz wielkiego ryzyka. Widać było, że gospodarze szukali swoich szans, bo tor był przygotowany przyczepnie na bardzo dobre czasy, które obserwowaliśmy praktycznie do ostatniego biegu - mówi Adam Krużyński z rady nadzorczej toruńskiego klubu.

Cieniem na to spotkanie położył się wypadek z wyścigu trzeciego, po którym zawodów nie byli w stanie kontynuować liderzy obu ekip Nicki Pedersen i Jack Holder. Więcej o karambolu TUTAJ. -  Wielka szkoda kontuzji obu zawodników. Oby nie okazały się one poważne i długotrwałe, bo to są liderzy obu zespołów. Bez nich sytuacja zarówno nasza jak i Grudziądza, będzie trudniejsza, gdy powrócimy za dwa tygodnie do walki o ligowe punkty - dodaje nasz rozmówca.

Wydaje się, że ze stratą Nickiego Pedersena, zdecydowanie lepiej poradzili sobie gospodarze, którzy lukę po Duńczyku wypełniali rewelacyjnym tego dnia Norbertem Krakowiakiem. - Widać było, ile punktów do tego 14 wyścigu zrobił Krakowiak. Zmiany, którymi dysponował Janusz Ślączka robiły przewagę. Wszystko wskazywało na to, że ten mecz ułoży się tak, jak gospodarze sobie wymarzyli. Dopiero ten przykry wypadek Denisa Zielińskiego sprawił, że losy tego meczu zostały odwrócone - podkreśla Krużyński.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kobiety nie strzelają pięknych goli? Po tym nagraniu zmienisz zdanie

Grudziądzanie w 12. wyścigu prowadzili 5:1 i mogli powiększyć przewagę do ośmiu punktów, co w praktyce pewnie rozstrzygnęłoby to spotkanie. Junior GKM-u nie opanował jednak motocykla i przewrócił się na wyjściu z pierwszego wirażu ostatniego okrążenia. Więcej o tym TUTAJ. - My wykorzystaliśmy z kolei swoją szansę w 14 biegu. Ustawienie Chrisa Holdera z pola wewnętrznego, by pomóc mu wyjechać ze startu okazało się świetnym pociągnięciem. Do tego doszła -  moim zdaniem -  mistrzowska jazda Roberta Lamberta, który cały czas pilnował pozycji Chrisa Holdera, tak by dojechać na 5:1. Dzięki temu przed ostatnim wyścigiem mieliśmy remis 42:42 - zaznacza nasz rozmówca.

Końcowy wynik 45:45, zważywszy na przebieg spotkania i okoliczności, które towarzyszyły temu meczowi był korzystny dla eWinner Apatora. - Dla nas z całego przebiegu ten mecz zakończył się korzystnie. Początkowo jechaliśmy przecież w trójkę plus kilka punktów złapali też Krzysztof Lewandowski, a także Chris Holder i Karol Żupiński. To trzymało nas dosyć blisko rywala i pozwoliło w zasadzie w jednym biegu odwrócić losy meczu - podkreśla Krużyński.

-Dziękuję toruńskim kibicom za tak liczne przybycie do Grudziądza. Doping był słyszalny, szczególnie przed 15. wyścigiem, który decydował o losach meczu. Wielkie podziękowania dla wszystkich, którzy byli na tym meczu i wspierali zespół - dodaje działacz Apatora.

Torunianie dopisali do tabeli dwa punkty, jeden za remis i bonus za lepszy bilans w dwumeczu i są w dużo lepszej sytuacji niż grudziądzanie. - Gdybyśmy ten mecz wygrali, moglibyśmy powiedzieć, że jesteśmy ekstraligowcem w sezonie 2022. W przypadku remisu jeszcze jakaś sportowa szansa jest przed drużyną z Grudziądza i tak samo przez Falubazem Zielona Góra. Spośród tych trzech drużyn jesteśmy w sytuacji najbardziej komfortowej, bo pamiętajmy, że my mamy jeszcze dwa mecze u siebie. Nadal twierdzimy, że tych szans na utrzymanie będziemy szukać na Motoarenie. Przyjeżdżają do nas drużyny z Lublina i Gorzowa. Ciągle wierzymy, że pomimo tego, że u siebie wygraliśmy tylko z zespołami z Grudziądza i Zielonej Góry, do końca sezonu na Motoarenie jeszcze coś wygramy - zakończył Adam Krużyński.

Źródło artykułu: