Kobe Bryant - w blasku purpury i złota cz. X

Ziemowit Ochapski
Ziemowit Ochapski
Pod ponowną wodzą Phila Jacksona Los Angeles Lakers wrócili do play-off's, ale zarówno w kampanii 2005/06, jaki i 2006/07 kończyli swój udział na pierwszej rundzie po zderzeniu z Phoenix Suns napędzanymi przez Steve'a Nasha, Amar'ego Stoudemire'a, Leandro Barbosę, Shawna Mariona oraz Borisa Diawa. Dopiero dzięki powrotowi Dereka Fischera i pozyskaniu z Memphis Grizzlies Paua Gasola Jeziorowcy byli w stanie znów bić się o najwyższe cele. Sezon zasadniczy 2007/08 zakończyli z bilansem 57-25, dającym pierwsze miejsce w Konferencji Zachodniej i wielkie nadzieje w play-off's. - Często czułem, że Kobe nie darzy mnie sympatią - opowiada Phil Jackson. - Jestem przekonany, że strasznie się wkurzył, kiedy nazwałem go niemożliwym do okiełznania. Często się ze sobą nie zgadzaliśmy, gdyż wymagałem od niego większej dyscypliny. To są jednak normalne tarcia na linii trener-zawodnik na takim poziomie rywalizacji. Po moim powrocie do LA puściliśmy jednak to wszystko w niepamięć. Zgodziłem się dać mu nieco więcej swobody pod warunkiem, że będzie się trzymał ofensywy opartej na trójkątach. Nikt nie miał wątpliwości jaki cel przyświecał ponownemu zaangażowaniu "Zen Mastera" w roli głównego szkoleniowca teamu z "Miasta Aniołów". - Od pierwszego dnia po powrocie Phila rozpoczęliśmy proces pojednania. "Chcę ci pomóc w zdobyciu kolejnych tytułów. Moja rola nie jest w tym, żeby kogokolwiek osądzać czy chować urazę", powiedziałem. Wiem, że ludzie czasem popełniają błędy. No i od razu ruszyliśmy naprzód - opowiada "Black Mamba". W sezonie 2007/08 Kobe występował z nowym numerem na koszulce - "8" zamienił na "24", co miało symbolizować pracę na pełnych obrotach przez całą dobę. Bryant zawsze był tytanem pracy, co wreszcie przyniosło wymierne skutki w play-off's, kiedy to Lakersi odprawili z kwitkiem kolejno Denver Nuggets, Utah Jazz i San Antonio Spurs. Wreszcie więc dotarli do wielkiego finału, gdzie czekali na nich Boston Celtics z Paulem Piercem, Rayem Allenem, Kevinem Garnettem oraz Rajonem Rondo na pokładzie.
W połowie sezonu regularnego Jeziorowcy mieliby z Celtami raczej marne szanse, ale dodanie do zestawienia Paua Gasola dawało ekipie z zachodniego wybrzeża nadzieję na końcowy sukces. - To pokazało ogromne zaangażowanie ze strony organizacji. Jest to również wielki krok naprzód oraz ruch scalający ten zespół. Mamy teraz wszechstronny team z wielkimi rezerwowymi i nadszedł czas, żeby udowodnić to na boisku - komentował Kobe. - Spędziłem siedem lat w Memphis i wiele się przez ten czas nauczyłem - dodał Gasol. - Teraz znalazłem się w bardzo uprzywilejowanym położeniu, więc chyba nie wypada mi prosić o więcej. Przecież mamy szansę na tytuł. Od początku mojej przygody w NBA brakowało mi właśnie tej presji związanej z rolą faworyta. Znam to uczucie z występów w reprezentacji i FC Barcelonie. Uwielbiam je i cieszę się, że teraz mogę go doświadczyć także tutaj. - Kiedy przyszedł czas mojego pożegnania z LA, Kobe mógł coś powiedzieć, ale nie powiedział ani słowa - przywołuje dawne czasy Shaquille O'Neal. Po odejściu z Jeziorowców "Shaq" już w kampanii 2005/06 świętował swoje czwarte trofeum im. Larry'ego O'Briena. Dokonał tego wprawdzie m.in. wspólnie z Dwyanem Wadem, ale pokazał jednocześnie, że jest w stanie osiągnąć koszykarski szczyt bez Kobego Bryanta. W czerwcu 2008 roku "Black Mamba" liczył, że uda mu się skutecznie odpowiedzieć starszemu koledze. Zadanie było jednak arcytrudne, gdyż on miał wtedy w posiadaniu już trzy pierścienie, a liderzy po przeciwnej stronie barykady wciąż jedynie marzyli o chociaż jednym.

W sezonie 2007/08 rzucający obrońca Jeziorowców z numerem "24" dostarczał 28,3 punktu, 6,3 zbiórki, 5,4 asysty i 1,8 przechwytu. Dodatkowo znalazł się w pierwszej piątce ligi oraz pierwszym zespole najlepszych obrońców, a także po raz dziesiąty został wybrany do reprezentacji Zachodu na Mecz Gwiazd. Dopełnieniem tego wszystkiego okazała się natomiast pierwsza w karierze statuetka MVP sezonu zasadniczego, czyli coś, bez czego trudno zostać legendą. - To wszystko wygląda niczym scenariusz filmu rodem z Hollywood. Idealnym dopełnieniem byłby teraz mistrzowski tytuł - mówił Kobe po odebraniu wyróżnienia. - To jest jednak nagroda, której nie da się zdobyć w pojedynkę. Nie ma słów, którymi mógłbym podziękować kolegom z drużyny. To moi chłopcy, moi bracia.

- Nie znam nikogo, kto kiedykolwiek bardziej zasłużył na tę statuetkę i kogokolwiek, kto pracował na swoje osiągnięcia tak ciężko - komplementował swojego podopiecznego Phil Jackson, który w przeszłości trenował przecież przez wiele lat samego Michaela Jordana. - Od dwóch czy trzech lat powtarzam, że Kobe Bryant to najlepszy gracz w tej lidze. Jest na samym szczycie od pięciu czy sześciu sezonów i bardzo się cieszę, że dostał tę nagrodę. Jego zespół ma za sobą świetne rozgrywki, wygrał rywalizację Zachodzie - dodał LeBron James, uważany wówczas za najlepszego koszykarza młodego pokolenia.
Los Angeles Lakers nie zaczęli kampanii 2007/08 dobrze, bo na starcie mieli bilans 9-8. Każdą drużynę ocenia się jednak na końcu zmagań, a te aż do wielkiego finału należy ocenić w wykonaniu Jeziorowców pozytywnie. Na końcowy triumf wciąż jednak było za wcześnie, gdyż Celtowie pokonali team z LA 4-2, a Kobe Bryant dobre spotkania przeplatał takimi, w których punktował na wysokim poziomie, lecz przy bardzo niskiej skuteczności z pola. Szóste zmagania bez kolejnego pierścienia stały się dla "Czarnej Mamby" faktem, który na pewno bardzo bolał, ale z drugiej strony zawodnik nie miał zamiaru nigdzie się ruszać z "Miasta Aniołów". Kochał to miasto, publiczność w Staples Center oraz zespół, któremu kibicował od dziecka. To była miłość na dobre i na złe, więc żadne niepowodzenie nie było w stanie skłonić rzucającego obrońcy do prośby o wymianę do innego klubu. Bryant nie musiał też nigdzie indziej szukać nowych wyzwań, gdyż w Los Angeles wciąż miał przed sobą jedno: wywalczyć mistrzowski tytuł bez "Shaqa". Następna okazja ku temu była już w rozgrywkach 2008/09, lecz wcześniej Kobego czekała podróż z reprezentacją USA do Pekinu na pierwsze w jego karierze igrzyska olimpijskie.

Koniec części dziesiątej. Kolejna już w najbliższy poniedziałek.

Bibliografia: Chicago Tribune, Los Angeles Times, New York Times, Sports Illustrated, USA Today, nba.com, espn.com, basketball-reference.com.

Poprzednie części:
Kobe Bryant - w blasku purpury i złota cz. I
Kobe Bryant - w blasku purpury i złota cz. II
Kobe Bryant - w blasku purpury i złota cz. III
Kobe Bryant - w blasku purpury i złota cz. IV
Kobe Bryant - w blasku purpury i złota cz. V
Kobe Bryant - w blasku purpury i złota cz. VI
Kobe Bryant - w blasku purpury i złota cz. VII
Kobe Bryant - w blasku purpury i złota cz. VIII
Kobe Bryant - w blasku purpury i złota cz. IX

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×