Mieczysław Łopatka: Nasz sukces dał radość ludziom zmęczonym epidemią

W 1963 roku Wrocław został odcięty od świata z powodu epidemii ospy i otwarty tuż przed odbywającymi się tam mistrzostwami Europy w koszykówce. - Graliśmy dla tych ludzi, daliśmy im radość - opowiada Mieczysław Łopatka, członek legendarnej drużyny.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
Mieczysław Łopatka Newspix / Krystyna Paczkowska / Na zdjęciu: Mieczysław Łopatka
Pewnego pięknego lipcowego dnia, 1963 roku, zamknięto miasto Wrocław. Polscy koszykarze szykowali się wówczas do mistrzostw Europy, które miały być rozegrane w tym mieście. - Był strach, bo przecież ofiar miało być nawet kilka tysięcy. Myśmy wtedy byli w Polsce, jeździliśmy z kadrą, ale moja przyszła żona, Honorata była zamknięta w czterech ścianach we Wrocławiu - opowiada Mieczysław Łopatka, zawodnik Śląska Wrocław i słynnej polskiej kadry koszykarskiej z lat 60.

- Epidemię przywiózł do Polski oficer SB, który wrócił z Azji (z Indii - przyp. red.). My wtedy byliśmy poza Wrocławiem, trenowaliśmy z kadrą, jeździliśmy po Polsce - opowiada pan Mieczysław.

- Wiele wskazywało na to, że mistrzostwa mogą zostać przeniesione do Łodzi. Miasto było zamknięte, a termin się zbliżał - wspomina Łopatka.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo opublikowało specjalny film

W świetnej książce "Srebrni chłopcy Zagórskiego" Marka i Łukasza Ceglińskich czytamy wspomnienia osób zaangażowanych w organizację imprezy. Wiele wskazywało, że turniej zostanie odwołany. Co ciekawe, z ramienia miasta za organizację mistrzostw odpowiadał dr Mariusz Kocot, który wówczas był też przewodniczącym komitetu do walki z ospą.

Gdy wybuchła epidemia, lekarze uważali, że umrzeć może nawet 200 osób. Ostatecznie zmarło siedem, w większości z personelu medycznego. Po dwóch miesiącach ludzie powoli zaczęli wychodzić na ulicę. Ostatecznie do Wrocławia zjechali też koszykarze z całej Europy. Jak czytamy w książce "Srebrni chłopcy Zagórskiego", nie mieli oni pojęcia o epidemii, bo media były w tym czasie zakneblowane.

- Naszą kadrę umieszczono w hotelu Olimp na obrzeżach miasta, tuż obok hali sportowej. Na wszelki wypadek nie wypuszczaliśmy się na miasto - zaznacza były reprezentant kraju.

- Wkrótce kwarantanna minęła, ostatecznie miasto otworzono we wrześniu, a w październiku odbyły się mistrzostwa. Były tłumy. Nawet jak graliśmy z NRD o 9 rano, to hala pękała w szwach - wspomina Łopatka.

Polska wówczas dotarła aż do finału, gdzie uległa ZSRR. Do dziś to srebro jest największym sukcesem polskiej koszykówki.

- Dla nas ważny był nie tylko wynik sportowy, ale też te okoliczności. Ci wszyscy ludzie, którzy przychodzili na mecze, oni szukali chwili radości po dwóch miesiącach izolacji i strachu. I my o tym wiedzieliśmy, czuliśmy, że gramy dla nich. To nas niosło - wspomina pan Mieczysław.

Dziś po prawie 60 latach wspomnienia wróciły. - Tak, ale to inna choroba. Nie ukrywam, że siedzimy z żoną w domu i jedziemy gdzieś samochodem tylko wtedy, jeśli naprawdę musimy. Nie mamy wielu pilnych spraw, które nie mogą poczekać. Mamy swoje lata i jesteśmy bardziej narażeni - zauważa słynny koszykarz.

ZOBACZ Marbury zafundował 10 milionów maseczek

ZOBACZ Zawodnicy chcą dialogu, nie szantażu

Czy wiele klubów sportowych upadnie z powodu koronawirusa?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×