HME Toruń 2021. Wstęp do jeszcze większych emocji. Kapitalne otwarcie mistrzostw w wykonaniu Polaków

PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Marcin Lewandowski
PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Marcin Lewandowski

Wywalczone w dramatycznych okolicznościach drugie miejsce Marcina Lewandowskiego było wydarzeniem drugiego dnia HME. Chwilę wcześniej srebro zgarnął Michał Haratyk. To wszystko to jedynie wstęp do tego, co czeka w kolejnych dniach.

Na piątek zaplanowano sześć finałów - w trzech z nich do rywalizacji przystąpili reprezentanci Polski. Zdecydowanie najbardziej dramatyczny przebieg miał ostatni z nich.

Bieg na 1500 metrów otworzyła walka na łokcie. Później stawka nieco się rozciągnęła, a na czele znalazł się wielki faworyt Jacob Ingebrigtsen. Norweg utrzymał prowadzenie do samej mety, choć jak cień podążał za nim Marcin Lewandowski.

Ostatecznie to Polak mógł cieszyć się ze złotego medalu, choć minął linię mety jako drugi. Norweg został zdyskwalifikowany przez sędziów za wybiegnięcie poza bieżnię. - Wiem, jak smakuje dyskwalifikacja. Ale muszę mu pogratulować, Ingebrigtsen był dzisiaj lepszy - skomentował reprezentant Polski (więcej TUTAJ).

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ana Ivanović w nowej dla siebie roli. Internauci zachwyceni

Norwegowie złożyli odwołanie od tej decyzji, które rozpatrzono pozytywnie. Tym samym przywrócono pierwotne wyniki - wygrał Jacob Ingebrigtsen, a Marcin Lewandowski był drugi (więcej TUTAJ).

Kilkanaście minut wcześniej interesującą walkę stoczył Michał Haratyk. Autor drugiego wyniku na europejskich listach po czterech seriach prowadził. W piątej zaatakował Tomas Stanek - Polak próbował odpowiedzieć, ale zabrakło mu 15 cm. W takiej kolejności ukończyli rywalizację. Złoto dla Stanka, srebro dla Haratyka (więcej TUTAJ).

Przez cały dzień trwała ponadto rywalizacja w pięcioboju z udziałem dwóch Polek. Lepiej spisała się Paulina Ligarska, która zajęła siódme miejsce z nowym rekordem życiowym. Adrianna Sułek była dziewiąta, a zwyciężyła faworytka Nafissatou Thiam (więcej TUTAJ).

Z punktu widzenia polskiego kibica, istotne były także półfinały biegu na 400 metrów oraz eliminacje na dystansie dwukrotnie dłuższym. Wielką klasę pokazała Justyna Święty-Ersetic, która ustanowiła nowy rekord Polski i to mimo tego, że na ostatnich metrach wyraźnie zwolniła (więcej TUTAJ). Pecha miał Kajetan Duszyński, któremu do awansu zabrakło 0,01 s (więcej TUTAJ).

W komplecie do półfinałów weszli polscy 800-metrowcy: Joanna Jóźwik, Anna Wielgosz, Angelika Cichocka, a także Patryk Dobek, Adam Kszczot i Mateusz Borkowski. Już w sobotę rywalizować będą o awans do finału (więcej TUTAJ i TUTAJ).

Do finału trójskoku awansował Adrian Świderski, choć nie osiągnął wymaganego minimum (16,80 m). Polak skoczył w trzeciej próbie 16,45 m, co wystarczyło do miejsca w ósemce (więcej TUTAJ). Odpadły natomiast Klaudia Kazimierska i Martyna Galant, które biegły w eliminacjach na 1500 m (więcej TUTAJ).

Ponadto odbyły się trzy finały bez Polaków. Dość niespodziewanie do ósemki w pchnięciu kulą nie weszła Klaudia Kardasz. Pod jej nieobecność górą była Auriol Dongmo z Portugalii. W skoku w dal zwyciężył Grek Miltiadis Tentoglou, a w biegu na 3000 m kobiet triumfowała z rekordem życiowym Brytyjka Amy-Eloise Markovic.

W sobotę dalsza część rywalizacji, m.in. z finałem biegu na 400 metrów kobiet.

Czytaj także:
Justyna Święty-Ersetic pobiła rekord. "Czuję się rewelacyjnie"
Polka dała z siebie maksa. "Taki był plan"

Komentarze (0)