Zwycięstwo jak odzyskanie niepodległości. "Wyzwolicielskie" sukcesy polskich sportowców
"Ile ja wódki musiałem przez was wypić!" - Kanada 1976 r.
Olimpijskie złoto wywalczone w 1976 roku w Montrealu to największy sukces w historii polskiej siatkówki. Sukces okupiony niezliczonymi godzinami ciężkiej pracy i hektolitrami potu wylanymi na treningach u "Kata" Huberta Jerzego Wagnera. Sukces na drodze do którego w tym ostatnim spotkaniu stała oczywiście potężna drużyna Związku Radzieckiego.
Mecz o złoto rozpoczął się 31 lipca o godzinie 2:30 polskiego czasu. Mimo to przed telewizorami batalię "mistrzów piątego seta" z reprezentantami miłującego pokój mocarstwa oglądały miliony ludzi.
Po trzech setach było 2:1 dla ZSRR. W czwartej partii Polacy prowadzili 14:12, ale kilka chwil później to rywale mają meczbola. Władimir Czernyszew dwukrotnie uderzył jednak w aut i doszło do tie-breaka, a w nim Biało-Czerwoni nie dali już rywalom szans.
Wagner dotrzymał słowa - przed wylotem do Kanady zapowiedział, że interesuje go tylko złoto. I przywiózł je do Polski.
Dla wielu Polaków bój z reprezentacją Związku Radzieckiego był czymś więcej, niż tylko sportowym widowiskiem. Zbigniew Zarzycki, członek mistrzowskiej ekipy, podkreśla jednak, że w tamtych czasach polscy siatkarze przyjaźnili się z radzieckimi.
- Byli jednymi z niewielu, z którymi się rozumieliśmy. Na obozach w Cachadzore byliśmy przez nich wspaniale przyjmowani. Z nimi się lubiliśmy, co innego z Bułgarami czy Rumunami. Bułgarów nie lubiliśmy dlatego, że przed zawodami rozrabiali w hotelu, wyśmiewali się ze wszystkich - mówi.
- Z drużyną ZSRR był taki problem, że była od nas wyraźnie wyższa. Parę ładnych lat temu graliśmy rewanż za finał igrzysk. Jeden z młodszych zawodników przyszedł wtedy do mnie i zapytał: - "Dziadek", oni zawsze byli tacy wysocy? - wspomina "Zuzu".
- Sam mecz był fantastycznym widowiskiem. Ich trener Jurij Czesnokow przez długie lata nie mógł zrozumieć, jak oni z nami przegrali. O naszym zespole mówiło się, że trzeba z nami wygrać 3:0 lub 3:1, bo w tie-breaku pokonać się nas nie da. My staraliśmy się stwarzać pozory, że możemy grać nieskończoność, nawet po czterech setach jesteśmy wypoczęci i pełni energii - opowiada Zarzycki. - Staraliśmy się też prowokować rywali, oczywiście w kulturalny sposób. Z ironicznym uśmiechem wyprowadzaliśmy przeciwników z równowagi i chyba udało nam się zdenerwować Czernyszowa.
Przez całonocne oglądanie finału igrzysk w Montrealu wiele osób w Polsce spóźniło się do pracy. - Ale byli usprawiedliwieni - śmieje się Zarzycki. - Pamiętam, kiedy poszedłem na komisję lekarską i trafiłem tam na starszego lekarza. Był smutny, wyglądał na zmęczonego. Spojrzał na mnie i powiedział: "O, cholera! To ja przez pana miałem zmarnowany urlop na Ukrainie. Co ja się tam nacierpiałem po waszym zwycięstwie. Ile ja wódki musiałem przez to z miejscowymi wypić!".
-
yes Zgłoś komentarzZapoznałem się z pierwszą stroną i poszedłem dalej... napompowane ;)
-
Aneta Rosiak Zgłoś komentarzczy ktoś to czyta czy ktoś odpowie czy tylko jutro cba ha ha ha
-
Aneta Rosiak Zgłoś komentarzgdzie jest niepodlegla polska być albo umrzeć polski już nie ma
-
Aneta Rosiak Zgłoś komentarzzmusił zibi by ogładać tvp żenada
-
Aneta Rosiak Zgłoś komentarzludzie by dali więcej niż dotacji do piłki od państwa żenada boniek
-
Aneta Rosiak Zgłoś komentarzludzie by dali więcej niż dotacji do piłki od państwa żenada boniek
-
Aneta Rosiak Zgłoś komentarzszkoda że zibi się sprzedał
-
Pete Chris Zgłoś komentarzPolska dalej jest podległa choćby od pieniądza od wielkich mocarstw, międzynarodowych instytucji i wielu wielu innych rzeczy, podległa jak nigdy w historii