Ma na koncie dwa zabójstwa, współpracował z Gołotą. Ten człowiek to demon

 Redakcja
Redakcja
Fot. AFP


Urodzony w 1931 roku Don King mógł skończyć w więzieniu z dożywociem, bo odpowiadał za dwa zabójstwa. Po raz pierwszy stało się tak w 1954 roku. King zastrzelił mężczyznę, Hillary’ego Browna, próbującego okraść należące do niego kasyno, co sąd uznał za zabójstwo w obronie własnej. Ława przysięgłych miała wątpliwości - złodziej uciekał i dostał dwa pociski w plecy, ale Kingowi udało się uniknąć wieloletniego więzienia.

Znacznie poważniejszą sprawą było zabicie pracownika w 1967 roku. Sam Garret był winny Kingowi 600 dolarów, ten wściekł się na dłużnika i pobił go na śmierć. Promotor chciał uniknąć kary - świadków na przemian zastraszał i oferował im pieniądze za korzystne zeznania. Początkowo został skazany na dożywocie, ale sędzia niespodziewanie zmienił kwalifikację czynu na nieumyślne spowodowanie śmierci.

W nie do końca jasnych okolicznościach ponowny proces zakończył się znacznym złagodzeniem wyroku - cztery lata więzienia, które King odsiedział. Człowiek, którego po cichu podejrzewano o wspólne interesy z Johnem Gattim (szef nowojorskiej rodziny mafijnej Gambino), nie musiał się obawiać zbytnio wymiaru sprawiedliwości.

Polub SportowyBar na Facebooku
ESPN
Zgłoś błąd
Komentarze (1)
  • menas Zgłoś komentarz
    moze i oszust ale golota mu sporo zawdziecza mimo ze nie wywalczyl tytulu.... chociaz fakt faktem ze walki z ruizem i z byrdem, andrew powinien wygrac na punkty