Ojciec go katował, musiał wyjechać z Polski. Dramatyczna historia Kozakiewicza
Na IO w ówczesnym Związku Radzieckim Polacy nie mieli łatwego życia. Przekonał się o tym na własnej skórze tyczkarz z Soleczników. W konkursie finałowym Rosjanie okazywali mu nienawiść. Przeraźliwe gwizdy niejednego sportowca wyprowadziłby z równowagi, Kozakiewicz jednak był twardy.
Skoczył 5,72 m, co oznaczało pobicie rekordu świata, a jednocześnie złoto olimpijskie. Polski sportowiec wpadł w euforię. Z radości zwrócił się w stronę widowni i pokazał tzw. "wała", który przeszedł do historii jako "gest Kozakiewicza".
- "Wały" były spontaniczne. Wokół słyszałem gwizdy i kiedy byłem w górze, to w mgnieniu oka mi przeleciało: możecie mi skoczyć! To niesamowite uczucie, kiedy podejmujesz ryzyko i ci się udaje - zdradza.
Radość jednak szybko zamieniła się w strach. Pojawiła się groźba, że z przyczyn politycznych nasz rodak zostanie pozbawiony największego sukcesu w życiu.
-
yes Zgłoś komentarzEdwardzie. Przyjechali do Polski ramach późniejszej repatriacji, może z Solecznik (byłem w tej miejscowości ok. 1980).