Grzegorz Drozd: Moc Szczakiela

Grzegorz Drozd
Grzegorz Drozd
Polska - epicentrum żużla

Najlepszym obcokrajowcem Ekstraligi został Tai Woffinden. Partnerka Anglika, urocza nastolatka, jak zwykle zadziwiała urodą. W żużlu nastały dziwne czasy. Brytyjczyk zostaje najlepszym obcokrajowcem polskiej ligi, tymczasem nie startuje w swojej rodzimej British League. - To było dobre posuniecie i w przyszłym roku, też nie wrócę na Wyspy Brytyjskie - oznajmił mi niedawno dwukrotny mistrz świata. Ważka sprawa i dowód na siłę i rangę naszych rozgrywek. Jeszcze niedawno rzecz nie do pomyślenia, że bez startów na Wyspach można sięgać po najwyższe laury. Wyjątków od tej reguły było niewiele, a jednym z nich... oczywiście Jurek Szczakiel. - Jestem przykładem, że mistrzem świata można zostać bez startów w lidze brytyjskiej, więc nie wiem czy to konieczność. Natomiast nie do końca zgodzę się z moją nieznajomością brytyjskich torów. Uczestniczyłem w wielu zawodach na Wyspie; eliminacjach do mistrzostw świata, test meczach i turniejach. Z angielskimi obiektami byłem zaznajomiony - mówi.

Najlepszym polskim zawodnikiem został Maciek Janowski, który w minionym sezonie dzielnie walczył z przełamaniem formy na torach jednodniowych jak niegdyś Szczakiel i spółka na Wembley. - Brytyjczycy mówiąc delikatnie nie byli zbyt gościnni. Nie pozwalali nawet wyjść na tor sprawdzić przyczepność. Często nawierzchnia na treningu była zupełnie inna niż w dniu zawodów. Kiedyś podczas turnieju poprosiłem Maugera o podpowiedź doboru przełożenia. Na betonie wyrył mi zupełnie inną ilość zębów niż przypuszczałem. Geometria tamtejszego owalu stanowiła dodatkowe utrudnienie. Jeden łuk w znacznym stopniu różnił się od drugiego. W moich czasach zaznaczała się przewaga zachodnich jeźdźców nad tymi zza wschodniej granicy. Dysponowali świetnym ogumieniem firmy Dunlop, o którym mogliśmy tylko pomarzyć. Nie chcę wszystkiego usprawiedliwiać przyczynami sprzętowymi. Być może byli po prostu lepsi. Startowała wówczas cała plejada wspaniałych zawodników w kraju i na świecie. Ponadto pogłębiały się różnice sprzętowe między wschodem, a zachodem - tłumaczy opolanin.

Dziś to my jesteśmy żużlowym pępkiem świata. Mamy najlepszą ligę i najlepszych żużlowców. Ale żużel nie kończy się na najbogatszych. Są niższe ligi i ich problemy. Gdy spacerowałem w okolicy Hiltona krajobraz centrum Warszawy przypominał mi sytuację w polskim żużlu. Po jednej stronie ulicy symbol luksusu, a z drugiej obszarpane ściany walącej się kamienicy. W każdym razie Brytyjczycy, Szwedzi i inni wciąż przyjeżdżają do nas zarabiać oraz poprawiać warsztat jazdy, a wspomniany Janowski dzieli i rządzi w brytyjskiej lidze, w której jest największą gwiazdą. - Będę jeszcze bardziej nad sobą pracował. Szybciej biegał i robił więcej fikołków z moim trenerem Mariuszem Cieślińskim - obiecuje Magic. - W czasie trwania kariery robiłem wszystko co powinienem, aby dobrze się przygotować do startów. Pod tym kątem nie mam sobie nic do zarzucenia. Z drugiej strony brakowało nieco w rozumie. Panowały zupełnie inne czasy, inne układy. Jeden załatwiał sprawy przy pomocy drugiego. Człowiek nie powinien słuchać działaczy i zważać na ich sugestie, prośby, wskazówki. Należało bardziej odizolować się od tej sfery. Spotkania owszem były, bo nikomu nie odmówiłem krótkiej rozmowy. Problem wódki nie istniał. Nie piję i nie palę. Zawsze się pilnowałem i do dzisiaj jestem człowiekiem na poziomie - tłumaczy Szczakiel, który pierwsze kroki z podium skierował na grób niedawno pochowanej matki. W geście hołdu złożył jej mistrzowski wieniec. Może za pomocą galowych statuetek, choć trochę szlachetności i skromności mistrza z 1973 roku przeniknie w laureatów z Hiltona? Gdyby miały taką moc, to koniecznie trzeba wymyślić więcej kategorii.

Grzegorz Drozd

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×