Powtórka z rozrywki. Jedenasta część historii Kenny'ego Cartera

Ziemowit Ochapski
Ziemowit Ochapski

Niewiele ponad tydzień po wydarzeniach na Brandon Stadium trzeba było pakować walizki i udać się w podróż do Rybnika. Kenny znał już smak złota MŚ par po tym jak w 1983 roku triumfował wraz z Peterem Collinsem na Ullevi w Goeteborgu, lecz pamiętał też wielkie rozczarowanie, kiedy sezon wcześniej w dalekiej Australii zawiódł na całej linii i wrócił z "tylko" srebrem na szyi. W Polsce Carter uzbierał 14 "oczek" i 3 bonusy w sześciu startach, Tatum dołożył 13+2, ale to i tak nie wystarczyło do pokonania Duńczyków w osobach Erika Gundersena oraz Tommy'ego Knudsena. Kluczowa okazała się gonitwa dziesiąta, wygrana 4:2 przez duet z Półwyspu Jutlandzkiego. Anglicy znów poczuli więc niedosyt. - Pamiętam każdy szczegół tamtych zawodów - wspomina John Berry. - Przed zmaganiami padało i padało. Nikt nie rozważałby jazdy, gdyby chodziło o zwykły mecz ligowy. Deszcz w końcu ustał, ale tor i tak przypominał jedno wielkie grzęzawisko.

Zobacz: Para nie do pary. Ósma część historii Kenny'ego Cartera

Drugie miejsce Anglików w Rybniku przez wielu kibiców zostało potraktowane jako porażka, ale w sumie nie wynik sportowy okazał się najgorszy. Pech sprawił, że podróżujący busem mechanicy Cartera i Tatuma w drodze powrotnej mieli wypadek w Niemczech, w wyniku którego spłonął cały wieziony przez nich sprzęt. Łączne straty oszacowano na około trzydzieści tysięcy funtów, co stanowiło naprawdę niemałą sumę. Co gorsza, bus należał do Kenny'ego i nie miał wykupionego ubezpieczenia obowiązującego poza granicami Wielkiej Brytanii, więc finał MŚ par dla młodych jeźdźców okazał się wyjątkowo kosztownym przedsięwzięciem.

Zobacz: Znów piąty. Dziewiąta część historii Kenny'ego Cartera

Z utratą sprzętu trzeba było sobie jakoś poradzić, gdyż brytyjska federacja nie kwapiła się do pomocy swoim reprezentantom. Pomogli za to trochę kibice, którzy wpłacali pieniądze na specjalny fundusz, ale to i tak była kropla w morzu potrzeb. Tymczasem pod koniec czerwca Anglików czekała ostatnia prosta na drodze do finału DMŚ, czyli Finał Interkontynentalny w Vojens. Nikt nie łudził się, że podopieczni Johna Berry'ego dadzą radę gospodarzom, dlatego drugie miejsce przyjęto ze spokojem, bo medale miały być przecież rozdane w sierpniu w amerykańskim Long Beach. Carterowi ciężko było jednak patrzeć z optymizmem w przyszłość, gdyż w kombinezonie pożyczonym od brata i na rezerwowym motocyklu Phila Collinsa uzbierał tylko punkt.

Zobacz: Pechowa trzynastka. Dziesiąta część historii Kenny'ego Cartera

Przed decydującym turniejem drużynówki rywalizowano natomiast o awans do finału IMŚ. Młodzieniec z Halifax pragnął zapomnieć o koszmarnym poprzednim sezonie i napędzany głodem indywidualnych sukcesów zajął drugie miejsce w Finale Zamorskim w Bradford. Żeby po raz czwarty w karierze wystąpić w rozgrywce decydującej o medalach IMŚ musiał więc uplasować się wśród jedenastu najlepszych uczestników Finału Interkontynentalnego, zaplanowanego na 3 sierpnia w Vetlandzie. Rok wcześniej odpadł na tym etapie rywalizacji, ale wtedy przecież startował ze złamaną nogą, co usprawiedliwiało jego mizerny wynik.

Pogoda w Szwecji nigdy nie rozpieszczała fanów speedwaya i tym razem było podobnie. Rozegranie zawodów wisiało na włosku, ale ostatecznie udało się je rozpocząć z półgodzinnym opóźnieniem. - Gdy patrzyłem na tor, to miałem poważne wątpliwości co do jego stanu - wspomina sędzia Graham Brodie. Warunki rzeczywiście były ciężkie, a żużlowcy walczący o przepustkę do Finału Światowego nie mieli przecież zamiaru odpuszczać. Kenny w swoim pierwszym wyścigu przyjechał do mety tylko za plecami Tommy'ego Knudsena, lecz w drugim jego pogoń za Johnem Daviesem skończyła się karambolem i złamaniem nogi - tej samej, co w poprzednim sezonie. Do zajęcia jedenastej lokaty w Vetlandzie wystarczyło 6 "oczek", ale ze szpitalnego łóżka Carter nie miał możliwości poprawienia swojego skromnego dorobku.

- Jestem przekonany, że znajdowałem się na właściwej drodze do zostania mistrzem świata - mówił zrozpaczony jeździec Książąt. - Wszystko dobrze się układało. Miałem trzy szybkie motocykle. Na jednym z nich wygrałem Golden Hammer, na drugim 16-Lapper Classic, a na trzecim zdobyłem 18 punktów w World Games. Postawiłbym każde pieniądze na swój triumf. Pragnąłem tego bardziej niż czegokolwiek innego, a dokonanie tego w Bradford byłby czymś wyjątkowym. Wrócę jednak jeszcze silniejszy!

Po powrocie ze Szwecji Kenny udał się do szpitala w Galashiels w Szkocji na konsultacje z doktorem Carlo Biagim. Tam żużlowiec dowiedział się, że jego kontuzja to nie złamanie nogi, a jedynie uszkodzenie mięśni oraz więzadeł. Lekarzy w Kraju Trzech Koron miało zdezorientować prześwietlenie, które ujawniło skomplikowany uraz jakiego Brytyjczyk doznał rok wcześniej. Minęło jednak siedem tygodni, a ból nie ustępował. Ba, Carter z trudem poruszał się o kulach, więc postanowił skorzystać z porady innego specjalisty, który orzekł, że... noga jest złamana! - Naprawdę nieźle się wkurzyłem, kiedy dowiedziałem się, że przez siedem tygodni paradowałem ze złamaną nogą - opowiadał. - Nic dziwnego, że czułem się jak z krzyża zdjęty. Naprawdę nie mam pojęcia jak to się stało, że doszło do takiej pomyłki.

Rekonwalescencja lidera Książąt i reprezentacji Anglii trwała wiele miesięcy. Żużlowiec przez kontuzję stracił nie tylko możliwość występu w Finale Światowym IMŚ w Bradford, ale nie mógł też pomóc drużynie narodowej podczas finału DMŚ w Long Beach. W USA Synowie Albionu z ledwością wywalczyli brąz, ale nawet perfekcyjna postawa Cartera nie pozwoliłaby im wyprzedzić świetnie dysponowanych Duńczyków i gospodarzy. Goryczy kontuzji Kenny'emu nie osłodzili też Halifax Dukes, którzy wprawdzie znacznie się poprawili w porównaniu do poprzednich lat, lecz czwarte miejsce w tabeli British League w wymiarze globalnym znaczyło tyle co nic.

Koniec części jedenastej. Kolejna już w najbliższą niedzielę.

Bibliografia: Halifax Courier, Speedway Plus, Speedway Star, Tony McDonald - Tragedy: The Kenny Carter Story.

Serdecznie podziękowania dla Mike'a Patricka, właściciela witryny www.mike-patrick.com, za udostępnienie fotografii wykorzystanej w tekście.

Poprzednie części:
Od startu pod górkę. Pierwsza część historii Kenny'ego Cartera
Pierwszy wiraż. Druga część historii Kenny'ego Cartera
W końcu na prostej. Trzecia część historii Kenny'ego Cartera
Poza podium. Piąta część historii Kenny'ego Cartera
Droga do LA. Szósta część historii Kenny'ego Cartera
Czternasty wyścig. Siódma część historii Kenny'ego Cartera
Para nie do pary. Ósma część historii Kenny'ego Cartera
Znów piąty. Dziewiąta część historii Kenny'ego Cartera
Pechowa trzynastka. Dziesiąta część historii Kenny'ego Cartera

Ale to zrobił! Ronaldo efektownie poradził sobie z rywalem [ZDJĘCIA ELEVEN]


KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×