Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. XVI

Ziemowit Ochapski
Ziemowit Ochapski
7 lutego 1994 roku "MJ" podpisał kontrakt wolnego agenta i otrzymał zaproszenie na wiosenne treningi z drużyną Chicago White Sox. Gdy baseballowe plany "MJ'a" trafiły do opinii publicznej, trener Białych Skarpet, Walt Hriniak, natychmiast wykonał telefon do Jerry'ego Reinsdorfa. - O co tutaj chodzi?! - zapytał oburzony. - Nie potrzebujemy tego rodzaju reklamy. Co to ma znaczyć? Właściciel klubu odparł: - Walter, on jest całkowicie poważny. Poczekaj aż go poznasz. Okazało się, że Mike absolutnie nie żartował. Podczas wiosennego obozu treningowego pracował najciężej ze wszystkich uczestników. Zaczynał o siódmej trzydzieści rano i harował tak intensywnie, że często jego dłonie krwawiły. Jordan świetnie również wpasował się w drużynę. Koledzy go uwielbiali. Ozzie Guillen wspomina, że wziął od Michaela autograf, bo podziwia go za jego dokonania na parkietach NBA. Poza tym uważa jednak, że Michael to całkiem normalny facet, który w ogóle się nie wywyższał, i z którym zawsze można było zamienić słowo. - Dla mnie to zaszczyt, że mogłem dzielić z nim szatnię - mówi.
Michael Jordan na parkiecie potrafił wyprawiać rzeczy niemożliwe, lecz do gwiazdy baseballu wiele mu brakowało. Z tego też względu Gullien często żartował z "MJ'a", że choć jest on najlepszym sportowcem na świecie, to na boisku baseballowym mu ustępuje. Podczas przygody "Jego Powietrzności" z pałką i rękawicą miało miejsce również kilka zabawnych sytuacji. W czasie towarzyskiego meczu w Miami na boisko wtargnęła kobieta, która marzyła o pocałunku z Jordanem. - Gdy wysiadaliśmy z klubowego autobusu, znajdujące się w pobliżu dziewczyny zaczynały płakać, bo właśnie obok nich przeszedł Michael Jordan. To był dość niecodzienny widok - wspomina Gullien.

Treningom najlepszego koszykarza świata z drużyną Chicago White Sox towarzyszył ogromny szum medialny. Michael na każdym kroku starał się jednak być sobą, grając w karty oraz paląc cygara z kolegami z zespołu. "MJ" lubił też z nowymi kumplami pojedynkować się w ping-ponga. Podobno najbardziej zażarte boje toczył z Kirkiem McCaskillem.- Nigdy nie zapomnę Michaela Jordana grającego w ping-ponga - opowiada powiązany z Białymi Skarpetami Scott Reifert. - Mając na uwadze jego wspaniały zasięg, cudownie się go oglądało przy stole. Inna rzecz to pragnienie rywalizacji. Baseballiście bardzo lubią rywalizować, ale Mike wznosił ping-pongowe mecze na zupełnie inny poziom.

Po letnim obozie z Chciago White Sox, trenerzy uznali, że "MJ" nie kwalifikuje się do występów w lidze MLB. W związku z tym 31 marca 1994 roku został włączony do składu Birmingham Barons - satelickiego klubu Białych Skarpet grającego na drugim poziomie MiLB, czyli organizacji lig znajdującej się o szczebel niżej niż słynna MLB. Baseballowa kariera "Jego Powietrzności" trwała do 10 marca 1995 roku. W tym czasie zagrał on w 127 meczach, zdobył 30 baz oraz miał 3 home runy. Po zakończeniu rozgrywek wziął jeszcze udział w międzysezonowych zmaganiach AFL, gdzie przywdziewał strój Scottsdale Scorpions.. Nosił koszulkę z numerem "45". - Jeśli zacząłby wcześniej, miałby szansę zaistnieć w tym sporcie - mówi Alex Cora, słynny baseballista. - Jordan to wielki sportowiec, lecz nie można zaczynać grać w baseball w wieku trzydziestu lat. Było mu ciężko, ale i tak wiele osiągnął w tak krótkim czasie. Cała NBA tęskniła za Michaelem Jordana. Liga bardzo wiele straciła na odejściu tego niesamowitego i niezwykle charyzmatycznego gracza. Ludziom wydawało się, że cały ten baseball to tylko kaprys koszykarskiego gwiazdora, i że lada chwila wróci on do basketu. - Nigdzie się stąd nie ruszam - przekonywał. Wiele się o tym mówi w radiu i telewizji, lecz to nieprawda. Jestem tu szczęśliwy i zamierzam zostać.
fot. Steve Lipofsky - Basketballphoto.com fot. Steve Lipofsky - Basketballphoto.com
Chicago Bulls w sezonie 1993/94 osiągnęli bilans 55-27, a liderami zespołu byli Scottie Pippen oraz Horace Grant. Brak Mike'a dał się we znaki dopiero w play-off's, gdzie podopieczni Phila Jacksona odpadli już w drugiej rundzie, ulegając w siedmiomeczowej serii New York Knicks. W kolejnych zmaganiach było jeszcze gorzej, gdyż pod koniec lutego mieli na koncie więcej porażek niż zwycięstw. W ich układance wyraźnie brakowało jednego bardzo ważnego elementu.

Koniec części szesnastej. Kolejna już w najbliższą środę.

Specjalne podziękowania dla Steve'a Lipofsky'ego, oficjalnego fotografa Boston Celtics w latach 1981-2003 oraz twórcy serwisu Basketballphoto.com, za udostępnienie zdjęć wykorzystanych w artykule.

Bibliografia: Chicago Tribune, mlb.com, nj.com, basketball-reference.com.

Poprzednie części:
Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. I
Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. II
Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. III
Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. IV
Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. V
Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. VI
Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. VII
Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. VIII
Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. IX
Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. X
Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. XI
Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. XII
Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. XIII
Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. XIV
Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. XV

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×