To był szalony sezon. Przedstawiamy najgłośniejsze "hity" PlusLigi
2. Siatkarski kryminał, nie ten boiskowy
Kiedy w październiku zeszłego roku menadżer Georges Matijasević oznajmiał, że jego agencja pożegnała się z pracującym dla niej Tomaszem D., można było mieć podejrzenia, że wydarzyło się coś kłopotliwego dla każdej ze stron. Potrzeba było kilku miesięcy, by sprawa wypłynęła na wierzch i uderzyła z pełną mocą. Okazało się, że były siatkarz i kierownik ZAKSY Kędzierzyn-Koźle pobierał z kont bankowych siatkarzy i trenerów tego klubu zaliczki na spłatę należności dla ZUS-u i Urzędu Skarbowego, a potem je przywłaszczał dla siebie. Co gorsza, to miała być w jego wypadku recydywa.
Sprawa Tomasza D. nabiera tempa. Oszukanych siatkarzy mogło być więcej
Co ciekawe, ujawniona przez dziennik "Sport" afera mogłaby wybuchnąć później, gdyby nie Andrea Gardini, który dowiedział się podczas brania auta w leasing, że zalega polskiemu fiskusowi spore kwoty. Tomasz D. usłyszał zarzuty i trafił do aresztu (z którego wyszedł niedawno za kaucją), a klub ratował kryzys wizerunkowy i dopiął swego, bo przedłużenie umów z pokrzywdzonymi przez D. Benjaminem Toniuttim i Samem Deroo należy uznać za sukces w tej przykrej sytuacji. Kibice głośno komentują całą sprawę, pozwalając sobie na nieprzyjemne komentarze w stosunku do ojca i brata Tomasza D., którzy w tej sprawie niczym nie zawinili.