Zwycięstwo jak odzyskanie niepodległości. "Wyzwolicielskie" sukcesy polskich sportowców

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski

Ludzie na trybunach padali sobie w ramiona, płakali z radości - Polska 1957 r.

W październiku 1957 roku Polska walczyła ze Związkiem Radzieckim o awans na mistrzostwa świata w Szwecji. Pierwszy mecz, na moskiewskich Łużnikach, Biało-Czerwoni przegrali 0:3.

W rewanżu na Stadionie Śląskim w Chorzowie dawano im niewielkie szanse na zwycięstwo. Pokonać mistrzów olimpijskich z Melbourne, którzy w składzie mieli takie sławy światowej piłki jak Lew Jaszyn, Walentin Iwanow czy Igor Netto - to wydawało się niemal niemożliwe. Pragnienie zwycięstwa nad okupantem było jednak w narodzie ogromne.

"Miliony Polaków marzyły tylko o jednym, aby 'dokopać Ruskim' i chociaż w ten sposób - na płaszczyźnie sportowej - odegrać się za zbrodnie wojenne, podporządkowanie Moskwie i terror w czasach stalinowskich" - pisał o tym spotkaniu dr Mariusz Żuławnik z Instytutu Pamięci Narodowej dla miesięcznika Pamięć.pl.

Zainteresowanie meczem było gigantyczne. Z całego kraju napłynęło ponad 400 tysięcy zamówień na bilety. Oficjalnie sprzedano ich 98 tysięcy, ale kibiców na stadionie było więcej.

Niektórzy członkowie polskiej ekipy mieli z Sowietami prywatne rachunki do wyrównania. Henryk Reyman, kapitan związkowy - jak wówczas nazywano selekcjonera, walczył w wojnie polsko-bolszewickiej. Ojciec bramkarza Edward Szymkowiak był oficerem Wojska Polskiego i został zamordowany w Katyniu.

Spotkanie rozpoczęło się w samo południe. To była zimna, mglista i deszczowa niedziela, ale w słynnym "Kotle Czarownic" szybko zrobiło się piekielnie gorąco. Polacy po dwóch golach Gerarda Cieślika w 50. minucie prowadzili 2:0 i wydawało się, że są w stanie dokonać niemożliwego. W końcówce bramkę dla ZSRR zdobył jednak Walentin Iwanow. Strat z Moskwy nie udało się odrobić, ale najważniejsze było zwycięstwo.

Po ostatnim gwizdku ludzie na trybunach padali sobie z ramiona, niektórzy płakali z radości. Inni wbiegli na murawę, pochwycili Cieślika, Szymkowiaka i Lucjana Brychczego i zanieśli ich do szatni. Ze stadionu radość przeniosła się na ulice. Satysfakcję z "dokopania ruskim" miał cały kraj.

Rywale wypowiadali się o Polakach z dużym uznaniem. - Ten Cieślik to istny diabeł! - powiedział legendarny Jaszyn. Z kolei Iwanow nie mógł się nachwalić Szymkowiaka.
Biało-Czerwoni ostatecznie nie awansowali na mundial w Szwecji. 24 listopada w barażowym spotkaniu w Lipsku, w obecności kilkudziesięciu tysięcy radzieckich żołnierzy na trybunach (w mieście stacjonował wielki garnizon radzieckiej armii), przegrali z ZSRR 0:2. Jednak dzięki zwycięstwu w Chorzowie i tak zostali bohaterami narodowymi na długie lata.

Polub Piłkę Nożną na Facebooku
inf. własna
Zgłoś błąd
Komentarze (9)
  • yes Zgłoś komentarz
    Zapoznałem się z pierwszą stroną i poszedłem dalej... napompowane ;)
    • Aneta Rosiak Zgłoś komentarz
      czy ktoś to czyta czy ktoś odpowie czy tylko jutro cba ha ha ha
      • Aneta Rosiak Zgłoś komentarz
        gdzie jest niepodlegla polska być albo umrzeć polski już nie ma
        • Aneta Rosiak Zgłoś komentarz
          zmusił zibi by ogładać tvp żenada
          • Aneta Rosiak Zgłoś komentarz
            ludzie by dali więcej niż dotacji do piłki od państwa żenada boniek
            • Aneta Rosiak Zgłoś komentarz
              ludzie by dali więcej niż dotacji do piłki od państwa żenada boniek
              • Aneta Rosiak Zgłoś komentarz
                szkoda że zibi się sprzedał
                • Pete Chris Zgłoś komentarz
                  Polska dalej jest podległa choćby od pieniądza od wielkich mocarstw, międzynarodowych instytucji i wielu wielu innych rzeczy, podległa jak nigdy w historii