Vital Heynen w kilka miesięcy zjednał Polaków. Znamy receptę na sukces selekcjonera Biało-Czerwonych

Jacek Pawłowski
Jacek Pawłowski

5. Nie bądź autokratą, partnerskie podejście jest więcej warte od dyktatury

Ferdinando De Giorgi nie potrafił odnieść sukcesu z Biało-Czerwonymi. Wyniki tłumaczono wówczas w najłatwiejszy możliwy sposób, czyli potencjałem, jaki tkwi w zespole. Okazało się jednak, że Belg potrafił wykorzystać maksimum umiejętności swoich podopiecznych. Wystarczyło odpowiednie podejście do siatkarzy. W przypadku Vitala Heynena nie ma mowy o dyktaturze, nakazach, zakazach i prowadzeniu zespołu żelazną ręką, jak to miało miejsce za kadencji Włocha. Takie podejście zaowocowało, bowiem nawet gracze, którzy z obawą przystępowali do współpracy z nowym selekcjonerem, po krótkim czasie wypowiadali się na jego temat w samych superlatywach. O tym, że nie były to opinie przesadzone, najlepiej świadczą wyniki osiągnięte przez kadrę w ciągu ostatnich kilku miesięcy.

- Potrafi wykorzystać w treningach każdy przyrząd, jaki ktoś podrzuci na halę. Krzesła, to tylko wierzchołek góry lodowej. Wszystko po to, żeby zawodnicy z treningu czerpali przyjemność - powiedział w jednym z wywiadów Paweł Woicki, asystent selekcjonera reprezentacji Polski.

- Vital potrafi się zdenerwować na treningu i wymaga od nas tego, co nam przekazał na spotkaniach. Poza boiskiem i halą jest normalnym facetem, który wie, że my też potrzebujemy trochę wolności. Nie każe nam siedzieć w pokojach - przyznał z kolei Michał Kubiak.

Czy Vital Heynen to najlepszy selekcjoner w historii reprezentacji Polski z grona obcokrajowców?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Polub Siatkówkę na Facebooku
inf. własna
Zgłoś błąd
Komentarze (3)
  • najder Zgłoś komentarz
    "Artykuł" (cudzysłów świadomy) pod z góry założoną tezę, apoteoza trenera! Więcej szkoda komentować, gniot, i jeszcze ta śmieszna sonda!
    • mtay Zgłoś komentarz
      Widać z tych słów, że dotarł do naszych zawodników zarówno indywidualnie i całej drużyny, to chyba okazało się kluczowe.