Doyle może nie być pierwszy. Wielcy pechowcy, których kontuzje pozbawiły marzeń

Maciej Kmiecik
Maciej Kmiecik
Taia Woffindena także nie omijały urazy. W 2014 roku Brytyjczyk opuścił jedną rundę SGP i stracił co najmniej brązowy medal IMŚ

Woffinden stracił medal, a może nawet tytuł mistrzowski

Kontuzje nie omijały także Taia Woffindena. Brytyjczyk w 2014 roku bronił tytułu mistrzowskiego, ale ostatecznie w Toruniu skończył bez medalu. Po siedmiu rundach "Tajski"  był liderem klasyfikacji przejściowej. Prowadzenie stracił w Daugavpils, gdzie wyprzedził go Greg Hancock. Najgorsze jednak dopiero miało nastąpić.

Woffinden nabawił się bowiem kontuzji ręki w lidze angielskiej i z tego powodu musiał zrezygnować z występu w Grand Prix Polski w Gorzowie. Brytyjczyk do końca walczył o to, by wystąpić na Stadionie im. Edwarda Jancarza. Wziął nawet udział w treningu, po którym oficjalnie wycofał się z rywalizacji.

Strata m.in. tych punktów okazała się brzemienna w skutkach. Woffinden końcówkę sezonu miał słabszą i stracił nie tylko szanse na obronę tytułu mistrzowskiego, ale także medal. Sezon ukończył z identycznym dorobkiem 121 punktów, jak Nicki Pedersen. W wyścigu dodatkowym o brązowy medal Duńczyk pokonał w Toruniu Brytyjczyka i to on stanął na najniższym stopniu podium klasyfikacji generalnej. Woffinden dołączył natomiast do grona pechowców, którym kontuzje odebrały marzenia o sukcesie.

Czy Jason Doyle zdoła utrzymać przewagę i zdobędzie jeden z medali IMŚ w 2016 roku?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Polub Żużel na Facebooku
inf. własna
Zgłoś błąd
Komentarze (35)
  • speedwaycm.com Zgłoś komentarz
    Proste rozwiązanie, wystarczy z całego cyklu GP np. 10 turniejów wybierac 8 lub 9 najlepszych wtedy przy 1 turnieju zawalonym na nic to nie wpływa. A jak ktos ma dłuższa kontuzje to i tak
    Czytaj całość
    nic nie stracil bo nie jedzie z 5 cykli i ma mało pkt. Proste jak dymanie.
    • RECON_1 Zgłoś komentarz
      Moze to zabrzmi prozaicznie ale niestety taki jest ten nasz speedway, piekny ale zarazem bardzo niebezpieczny...
      • teknokiller Zgłoś komentarz
        Fajnie polecam he he ,,FAKTY I MITY". Brawo TY!!!
        • sympatyk żu-żla Zgłoś komentarz
          Trudno się mówi żużel ma takie uroki.Raz się jedzie na wozie raz po .
          • saxon01 Zgłoś komentarz
            Jason Doyl'e nie zostanie mistrzem świata tylko dzieki ,debilowi z anglii który zniszczył marzenia kangura już w pierwszym starcie Ten pierwotniak zostawia resztki mozgu w parku
            Czytaj całość
            maszyn,FUCKING ENGLISHMAN!!!
            • Ben Bernanky Zgłoś komentarz
              Tylko historia Tomka i obecną Jasona są adekwatne do stwierdzenia "wielcy pechowvy" , reszta to wróżenie z fusów i bajdurzenie .....
              • baraboszkin Zgłoś komentarz
                ...a Brian Andersen ???! panie autorze, specjalnie przeczytałem cały ten artykuł, żeby sprawdzić, czy nie zapomniał pan o najbardziej jaskrawym przypadku podobnym do obecnej sytuacji
                Czytaj całość
                Doyle'a, NO I ZAPOMNIAŁ PAN, ten artykuł nadaje się do kosza lub do natychmiastowej korekty, 1997 rok - Duńczyk Brian Andersen, znany już wówczas w polskiej lidze, ale nowicjusz w cyklu Grand Prix nagle zaczyna łapać wiatr w żagle, pnie się w górę w klasyfikacji GP, kończy drugi w GP Niemiec i wygrywa GP Wielkiej Brytanii, w generalce jest już drugi ex-aequo z Hamillem, a do prowadzącego, ale słabnącego Hancocka ma 7 punktów, jest jednak w sztosie, jego forma rośnie, do końca zostają dwa turnieje, niestety tuż przed kolejnym GP łamie obojczyk, z niewyleczonym urazem startuje w dwóch ostatnich turniejach, ale jest już cieniem samego siebie sprzed kontuzji, Hancock zostaje mistrzem świata (po raz pierwszy), Brian zamiast walki z Hancockiem o mistrzostwo cały cykl 1997 kończy na 6 pozycji, w następnych latach nigdy już nie wraca do formy sprzed kontuzji, kiedy patrzyłem na upadek Doyle'a na Motoarenie od razu przyszedł mi na myśl Brian Andersen, on też wtedy był takim człowiekiem znikąd w tej czołówce i gdyby nie kontuzja mógł być wówczas mistrzem świata, wygrywając m.in. z Gregiem Hancockiem właśnie... szkoda, ze pan o tym zapomniał...
                • elip Zgłoś komentarz
                  Może dołączyć do grona pechowców czy już dołączył? "Australijczykowi tytuł IMŚ może przejść koło nosa" -przejść czy już przeszedł? Bo mało tego, że musi być lepszy od
                  Czytaj całość
                  rywali w ostatniej rundzie to jeszcze liczyć na ich potknięcie.
                  • -ROMAN- Zgłoś komentarz
                    Cóż, wczoraj żużel pokazał swoje prawdziwe oblicze, nie wystarczy byc najlepszym aby zdobyc IMS, trzeba mieć jeszcze szczęście... Wracaj do zdrowia Jason.
                    • elvis Zgłoś komentarz
                      ze wszytskich wymienionych,tylko o australijczyku i Tomku mozna tak powiedziec.Reszta to bujna wyobraznia autora.
                      • jotefiks Zgłoś komentarz
                        A JAK SIĘ ŻYCIE ZMIENIA O 360 STOPNI???? HAHHAHHAHA
                        • homur sampsen Zgłoś komentarz
                          "Zważywszy jednak na to, co spotkało Warda w 2015 roku, uraz łopatki z Goeteborga był niczym przy tym, co wydarzyło się w Zielonej Górze i zmieniło życie Australijczyka o 360
                          Czytaj całość
                          stopni." redaktorzy syfów już nawet nie czytają swoich wypocin, byle ilość słów się zgadzała XDDDDDDDDD
                          • atom Zgłoś komentarz
                            w Toruniu został najgorzej przygotowany tor we wszystkich cyklach GP, władze SGP powinny nałożyć gigantyczną karę na organizatora, włodarzy klubu, i zagrozić odebraniem imprezy w
                            Czytaj całość
                            przyszłości.
                            Zobacz więcej komentarzy (5)