Doyle może nie być pierwszy. Wielcy pechowcy, których kontuzje pozbawiły marzeń
Woffinden stracił medal, a może nawet tytuł mistrzowski
Kontuzje nie omijały także Taia Woffindena. Brytyjczyk w 2014 roku bronił tytułu mistrzowskiego, ale ostatecznie w Toruniu skończył bez medalu. Po siedmiu rundach "Tajski" był liderem klasyfikacji przejściowej. Prowadzenie stracił w Daugavpils, gdzie wyprzedził go Greg Hancock. Najgorsze jednak dopiero miało nastąpić.
Woffinden nabawił się bowiem kontuzji ręki w lidze angielskiej i z tego powodu musiał zrezygnować z występu w Grand Prix Polski w Gorzowie. Brytyjczyk do końca walczył o to, by wystąpić na Stadionie im. Edwarda Jancarza. Wziął nawet udział w treningu, po którym oficjalnie wycofał się z rywalizacji.
Strata m.in. tych punktów okazała się brzemienna w skutkach. Woffinden końcówkę sezonu miał słabszą i stracił nie tylko szanse na obronę tytułu mistrzowskiego, ale także medal. Sezon ukończył z identycznym dorobkiem 121 punktów, jak Nicki Pedersen. W wyścigu dodatkowym o brązowy medal Duńczyk pokonał w Toruniu Brytyjczyka i to on stanął na najniższym stopniu podium klasyfikacji generalnej. Woffinden dołączył natomiast do grona pechowców, którym kontuzje odebrały marzenia o sukcesie.
-
speedwaycm.com Zgłoś komentarz
nic nie stracil bo nie jedzie z 5 cykli i ma mało pkt. Proste jak dymanie. -
RECON_1 Zgłoś komentarz
Moze to zabrzmi prozaicznie ale niestety taki jest ten nasz speedway, piekny ale zarazem bardzo niebezpieczny... -
teknokiller Zgłoś komentarz
Fajnie polecam he he ,,FAKTY I MITY". Brawo TY!!! -
sympatyk żu-żla Zgłoś komentarz
Trudno się mówi żużel ma takie uroki.Raz się jedzie na wozie raz po . -
saxon01 Zgłoś komentarz
maszyn,FUCKING ENGLISHMAN!!! -
Ben Bernanky Zgłoś komentarz
Tylko historia Tomka i obecną Jasona są adekwatne do stwierdzenia "wielcy pechowvy" , reszta to wróżenie z fusów i bajdurzenie ..... -
baraboszkin Zgłoś komentarz
Doyle'a, NO I ZAPOMNIAŁ PAN, ten artykuł nadaje się do kosza lub do natychmiastowej korekty, 1997 rok - Duńczyk Brian Andersen, znany już wówczas w polskiej lidze, ale nowicjusz w cyklu Grand Prix nagle zaczyna łapać wiatr w żagle, pnie się w górę w klasyfikacji GP, kończy drugi w GP Niemiec i wygrywa GP Wielkiej Brytanii, w generalce jest już drugi ex-aequo z Hamillem, a do prowadzącego, ale słabnącego Hancocka ma 7 punktów, jest jednak w sztosie, jego forma rośnie, do końca zostają dwa turnieje, niestety tuż przed kolejnym GP łamie obojczyk, z niewyleczonym urazem startuje w dwóch ostatnich turniejach, ale jest już cieniem samego siebie sprzed kontuzji, Hancock zostaje mistrzem świata (po raz pierwszy), Brian zamiast walki z Hancockiem o mistrzostwo cały cykl 1997 kończy na 6 pozycji, w następnych latach nigdy już nie wraca do formy sprzed kontuzji, kiedy patrzyłem na upadek Doyle'a na Motoarenie od razu przyszedł mi na myśl Brian Andersen, on też wtedy był takim człowiekiem znikąd w tej czołówce i gdyby nie kontuzja mógł być wówczas mistrzem świata, wygrywając m.in. z Gregiem Hancockiem właśnie... szkoda, ze pan o tym zapomniał... -
elip Zgłoś komentarz
rywali w ostatniej rundzie to jeszcze liczyć na ich potknięcie. -
-ROMAN- Zgłoś komentarz
Cóż, wczoraj żużel pokazał swoje prawdziwe oblicze, nie wystarczy byc najlepszym aby zdobyc IMS, trzeba mieć jeszcze szczęście... Wracaj do zdrowia Jason. -
elvis Zgłoś komentarz
ze wszytskich wymienionych,tylko o australijczyku i Tomku mozna tak powiedziec.Reszta to bujna wyobraznia autora. -
jotefiks Zgłoś komentarz
A JAK SIĘ ŻYCIE ZMIENIA O 360 STOPNI???? HAHHAHHAHA -
homur sampsen Zgłoś komentarz
stopni." redaktorzy syfów już nawet nie czytają swoich wypocin, byle ilość słów się zgadzała XDDDDDDDDD -
atom Zgłoś komentarz
przyszłości.