Karkołomne zjazdy, nieuważni kierowcy, a nawet bezpański pies. Tak giną kolarze

Przy prędkościach przekraczających 90 km/h trudno mówić o bezpiecznej jeździe. Minimalny błąd może zakończyć się tragedią. Takich dramatów w historii znajdziemy wiele.

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski

Tragiczny wypadek na trasie wyścigu Gent-Wevelgem, w wyniku którego zmarł Antoine Demoitie, to niestety kolejny dowód na to, że kolarstwo nie jest sportem bezpiecznym. 25-letni zawodnik leżał w kraksie wraz z czterema innymi rywalami. Nie zdążył nawet się podnieść, gdy z tyłu nadjechała śmierć. W grupę pechowców wjechał motocykl z obsługi wyścigu (więcej szczegółów - tutaj).

Błyskawicznie całe środowisko kolarskie oddało hołd młodemu koledze. Przy okazji pokazując, że po raz kolejny apeluje o zmianę przepisów obowiązujących podczas wyścigów. Zawodnicy od lat podkreślają, że motocykliści są dla nich największym zagrożeniem. - Są pewne zasady, jak mają wyglądać rowery, jak kontrole antydopingowe. Ale ile jeszcze ma być wypadków, by zrobić coś pożytecznego dla naszego bezpieczeństwa? - pytał retorycznie Bas Tietema, zawodnik BMC.

W podobnym tonie wypowiedział się Marcel Kittel. - W 2003 roku wprowadzono obowiązkowe kaski w peletonie. Co zrobiono później w sprawach naszego bezpieczeństwa? Niewiele. A motocykliści ryzykują naszym życiem, aby zrobić jeszcze lepsze ujęcia do swoich przekazów telewizyjnych czy zdjęcia do mediów - żalił się serwisowi cyclingnews.com, niemiecki kolarz.

Kilkadziesiąt godzin po śmierci Demoitie nadeszła kolejna tragiczna wiadomość. W szpitalu zmarł Daan Myngheer, który zasłabł 25 kilometrów przed metą pierwszego etapu Criterium International (szczegóły - tutaj). Miał zaledwie 22 lata...

Dwa zgony w ciągu doby. Kolarstwo dawno nie pamięta aż tak czarnej serii. Chociaż lista zmarłych przedstawicieli tej dyscypliny sportu jest wyjątkowo długa. Zaczyna się aż 122 lata temu. Na francuskim weldromie.

Polub SportoweFakty na Facebooku
Zgłoś błąd
Komentarze (2)
  • kmz lw Zgłoś komentarz
    ciekawy artykuł, ale pisany chyba przez dziecko z podstawówki... czy red. Bobakowski jest w stanie mi wytłumaczyć, która to 'kość czaszkowa'?