Walki przyjaciół w MMA: Chalidow i Materla nie są pierwszymi
Lyoto Machida - Mark Munoz (UFC Fight Night 30, Manchester, 26.10.2013)
To chyba najdziwniejszy ze wszystkich przypadków w kategorii "walki przyjaciół". Lyoto Machida (na zdjęciu) przyjechał - pod koniec września 2013 r. - do Reign MMA. To gym prowadzony przez innego wojownika Marka Munoza. Rozpoczęli wspólne treningi.
Munoz szykował się do październikowej walki na gali UFC w Manchesterze. Miał się zmierzyć z faworytem gospodarzy Michaelem Bispingiem. Z kolei Machida, były mistrz UFC w wadze półciężkiej, przygotowywał się do pojedynku z Timem Kennedym (tyle że na późniejszą, listopadową galę federacji Dany White'a).
Amerykanin i Brazylijczyk potrenowali przez dwa dni (spotykali się na zajęciach także przed wcześniejszymi walkami), gdy spadła na nich zaskakująca wiadomość. Bisping - rywal Munoza - wycofał się z powodu kontuzji. A UFC na jego miejsce wyznaczyła... Machidę!
- Nagle usłyszałem, że to oficjalna wiadomość. "Co?" - zapytałem - mówił Munoz. Machida też był zaskoczony: - Jesteśmy przyjaciółmi, sparingpartnerami - przyznał "The Dragon", ale zaraz dodał: - Trzeba będzie przełączyć umysł. To tak jakby dwóch braci walczyło przeciwko sobie. Myślę, że trzeba będzie sobie wyobrazić, że na jego głowie jest twarz kogoś innego i wyjść do walki - tłumaczył Machida.
Skoro mowa o głowie, to właśnie kopnięciem w tę część ciała Machida znokautował Munoza w czwartej minucie walki.