Najlepszy finisz oznacza najwyższą notę - oceny uczestników Final Six Ligi Światowej wg SportoweFakty.pl
USA - 5
"Prawdziwych mistrzów poznaje się nie po tym jak zaczynają, ale jak kończą". Ta myśl przewodnia idealnie obrazuje drogę Amerykanów do sukcesu w Final Six. Weszli oni w turniej bardzo niemrawo, rozpoczynając od szybkiej przegranej 0:3 z Włochami. - Kiedy przybyliśmy do Florencji, czuliśmy się bardzo źle fizycznie, nasze reakcje były dość opóźnione. W 2008 roku również przegraliśmy nasz pierwszy mecz w Final Six, a później wygraliśmy Ligę Światową - wspomniał wówczas środkowy David Lee. Kolejnego dnia jego drużyna, znajdująca się pod ścianą, wypełniła swój obowiązek, pokonując Australię 3:1. Gracze Johna Sperawa formą jednak nie zachwycili. Przed półfinałową potyczką z Iranem, to ich rywale nierzadko byli wskazywani w roli faworyta.
Niemałe było więc zdziwienie, kiedy dowodzeni przez genialnie grającego Taylora Sandera (80 proc. w ataku - 16/20) rozgromili Azjatów, pozwalając im na zdobycie zaledwie 56 małych punktów. - Przeciwko Iranowi od początku do końca graliśmy naszą siatkówkę. Świetnie zagrywaliśmy, to bardzo duży krok do przodu, bowiem wcześniej borykaliśmy się z nieco słabszym serwisem - zaznaczył w rozmowie z naszym portalem kapitan Sean Rooney.
W spotkaniu o złoto, Jankesi ani trochę nie spuścili ze znakomitego poziomu, momentami prezentując doskonałą siatkówkę. Kolejny rewelacyjny występ zaliczył Sander (24 pkt, 22/37 w ataku), którego wydatnie wspomogli pozostali koledzy, na czele z Matthew Andersonem (23 pkt) oraz Lee (7 bloków). - Mamy wspaniałą drużynę. Nasi siatkarze są bardzo młodzi. Taylor Sander zagrał fantastycznie, tacy zawodnicy jak on są naszą przyszłością. Tego dnia nie mogliśmy zagrać lepiej - cieszył się ten ostatni.
Skala ocen: 1 - bardzo słabo, 2 - słabo, 3 - przeciętnie, 4 - dobrze, 5 - bardzo dobrze, 6 - rewelacyjnie
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!
-
Jak Feniks z popiołu Zgłoś komentarzOcena SF - jest nic niewarta.