Absolwent Harvardu, niedoszły samobójca, zapaśnik i awanturnik. Oto Polacy w NFL
"Nigdy nie miałem menedżera. Jak masz taki hajs, jak dzisiaj mają kopacze, to potrzebujesz. My nie mieliśmy takiego problemu, przerypało się całą forsę. Nie możesz mieć ciastka i zjeść ciastka. Jesteś sknera, a życie mija. Na starość wydam? Moja filozofia była taka: pierwsze 22 lata to szkoła, nauka. Później chałupa, później jeszcze rodzina… ale w przedziale od trzydziestu kilku do pięćdziesięciu lat albo inwestujesz, albo tracisz. Ja potraciłem. Jak bym miał więcej, to więcej bym potracił. Proste. Zawsze byłem w długach".
Człowiek, który wypowiedział te słowa, Ryszard Szaro, był pionierem, pierwszym Polakiem w lidze NFL. Niezwykle inteligentny, zadawał kłam stereotypom o sportowcach.
Szaro był kopaczem klubu New Orleans Saints i absolwentem ekonomii na Harvardzie. Pochodził z Rzeszowa. Do Stanów Zjednoczonych pojechał jako 14-letni chłopiec w 1962 roku. Wkrótce stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych nastolatków w Stanach Zjednoczonych. Jako że pobijał rekordy w różnych dyscyplinach sportu, szybko dostrzegli go łowcy talentów z najlepszych uniwersytetów w kraju.
Tak pisał o nim Dick Joyce z "New York World Telegram" w 1965 roku: - Richie Szaro, który wyrobił sobie markę, kopiąc nogą dla St. Francis College, teraz oprócz nogi używa ramienia. A ludzie nie wierzą własnym oczom. 17-letni uczeń drugiego roku, który przyjechał do naszego kraju dwa lata temu, pomógł wygrać St. Francis Ligę Wyższych Szkół Katolickich dzięki swoim bombowym i dokładnym kopnięciom".
ZOBACZ WIDEO Natalia Partyka: moje życie pokazuje, że niemożliwe nie istniejeSzaro dostał dziesiątki ofert najlepszych amerykańskich uniwersytetów. Trzymał zresztą wszystkie w domu, żeby pokazać tym niedowierzającym. A faktycznie czasem aż trudno było uwierzyć.
Wśród ofert były najwybitniejsze uczelnie USA. Princeton, Darmouth, Cornell, Notre Dame czy Wyższa Szkoła Lotnicza w Colorado. Z całej Ameryki. Indiana, Nashville, Pittsburgh, Kościuszko, Nowy Jork. Ryszard wybrał Harvard.
- Studiowałem ekonomię i grałem w futbol w Ivy League (Liga ośmiu najbardziej elitarnych uniwersytetów w USA, m.in. Harvard, Yale, Pensylwania, Columbia, Cornell, Brown University, Darmouth, Princeton). Ojciec zarabiał wtedy 5 tysięcy "papieru" rocznie i tyle samo kosztował Harvard - opowiadał Polak, który dostawał stypendium na jednej z najsłynniejszych uczelni świata. Nie ze względu na wybitne wyniki sportowe, lecz świetne perspektywy w nauce.
- Miałem wykłady u Henry'ego Kissingera i u Richarda Pipesa. Mieszkałem w pokoju z Dickiem Rockefellerem, jednym z dziedziców fortuny Rockefellerów. Chcieli wtedy tak łączyć - elita z chłopakiem ze Wschodu. Zresztą Dick w pewnym momencie powiedział, że nie chce kasy ojca, chce pomagać ludziom. Chciał uczyć dzieciaki w Harlemie, bo to czasy dzieci kwiatów. Tak było na Harvardzie. Córka szejka naftowego chodzi z tygrysem po campusie, limuzyny śmigają. I w środku tego wszystkiego ja, chłopak z Brooklynu. Zobaczyłem tę elitę - opowiadał.
Szaro skończył uczelnię w 1971 roku i zajął się handlem zagranicznym. A w 1975 roku postanowił wrócić do sportu i został kopaczem w New Orleans Saints. Grał w drużynie z Archiem Manniniem, ojcem słynnych później braci: Peytona i Eliego.
- W Nowym Orleanie mieliśmy wszystko. Najlepsze jedzenie, zwłaszcza owoce morza mają tam fantastyczne. Za nic nie płacisz. Masz książkę dziewczyn, cheerleaderek. No i od czasu do czasu idziesz na trening. Niech Sebastian Janikowski nie gada, że to taka straszna robota. Możesz zaspać, możesz przyjść, kiedy chcesz. Musisz być tylko jak automat. Jeśli w nocy zadzwoni telefon, to musisz wstać, wejść na boisko i kopnąć do celu. Po tysiącach uderzeń na treningach po prostu robisz to z zamkniętymi oczami - opowiadał Szaro.
- Kicker to psychopata. Przed meczem nikt nie gada z kickerem. Wszyscy po północy idą grzecznie spać, cisza nocna. Jak nawalisz, zapłacisz karę. A jak jesteś kickerem, to nikt nie patrzy, czy masz panienkę w pokoju, czy pijesz piwo. Masz być gotowy do kopnięcia - dodawał.
- W sezonie 1976 miałem 18 trafionych kopnięć. Na 23. Byłem najlepszy w lidze. Można powiedzieć, że przez ten sezon byłem więc najlepszy w swoim zawodzie na świecie - żartował, gdy rozmawialiśmy po raz ostatni.
Skończył swoją karierę w 1979 roku. W latach 90. wrócił do Polski i zajmował się handlem, sprowadzał do naszego kraju m.in. rolki. Zmarł w 2015 roku.