Finał Pucharu Polski: Lech kontra Legia historycznie

 Redakcja
Redakcja
fot. Przemek Wierzchowski PAP

18.05.2004, Poznań,

Lech Poznań - Legia Warszawa 2:0
(Reiss 17 i 35). Widzów: 26 000. Sędzia: Słupik (Tarnów). Żółte kartki: Bosacki, Świerczewski - T. Sokołowski II.

Lech: Piątek - Kaczorowski (84 Kryger), Bosacki, Wójcik, Lasocki - Madej, Scherfchen, Świerczewski, Goliński (90 M. Mowlik) - Reiss, Zakrzewski (76 Piskuła). Trener: Michniewicz

Legia: Boruc - Choto, Zieliński, Jóźwiak - T. Sokołowski II, Magiera (39 Jarzębowski), Surma (79 Szala), Vuković, Sokołowski I (46 Wróblewski) - Włodarczyk, Saganowski. Trener: Kubicki

01.06.2004, Warszawa,

Legia Warszawa - Lech Poznań 1:0
(Włodarczyk 68 k). Widzów: 15 000. Sędziował: Fijarczyk (Stalowa Wola). Żółte kartki: Saganowski.

Legia: Boruc - Choto, Zieliński, Szala - Sokołowski II, Surma (59 Garcia), Vuković (75 Magiera), Jarzębowski, Sokołowski I (56 Wróblewski) - Włodarczyk, Saganowski. Trener: Kubicki

Lech: Piątek - Kaczorowski, Bosacki, Wójcik, Lasocki - Madej (90 Kryger), Scherfchen, Świerczewski, Goliński (32 Piskuła) - Reiss, Zakrzewski (16 Grzelak). Trener: Michniewicz

O rozegraniu dwumeczu PZPN postanowił już po poznaniu zwycięzców półfinałów, walcząc o podniesienie prestiżu i popularności rozgrywek, mając już gotowe plany kolejnych zmian w formule rozgrywek. Stołeczna drużyna w tym czasie zmierzała po wicemistrzostwo Polski, bo dominacja Wisły w lidze (w PP odpadła z Arką Gdynia po porażce 0:2) nie podlegała dyskusji, Lech nie miał szans na miejsce premiowane udziałem w europejskich pucharach. W przedmeczowej zapowiedzi dyrektor sportowy zespołu z Łazienkowskiej Edward Socha mówił Adamowi Godlewskiemu na naszych łamach, że słyszał o możliwości rozstawienia dla zdobywcy już w II rundzie Pucharu UEFA i trofeum to dla klubu priorytet. W Legii oswajano się z przejęciem właścicielskim przez koncern medialny, tonując jednak nastroje przed transferową ofensywą - w tekście pojawiają się jednak nazwiska Bartosza Bosackiego, Łukasza Madeja i Michała Golińskiego jako celów na najbliższe okienko transferowe.

Ponownie stawianych w roli faworytów zawodników z Warszawy na ziemię sprowadził pierwszy mecz w Poznaniu. Po dwóch golach Piotra Reissa zaczęto mówić o ponownej próbie podbicia Bundesligi przez napastnika, który latem miał trafić do VfL Bochum. Ważnym wydarzeniem meczu było pojawienie się na trybunach przy Bułgarskiej około 150 kibiców Legii, którzy zajęli miejsca na sektorach Kolejorza. - To może być zwrot we wzajemnych relacjach. Mamy nadzieję, że 1 czerwca warszawianie zrewanżują się w stosowny sposób - mówił menedżer klubu Przemysław Erdman.

Spotkanie w Warszawie odbiegło od ducha fair-play. Po meczu grupa pseudokibiców ruszyła na cieszących się piłkarzy Kolejorza. - Ustawiliśmy się w rzędzie i z rąk Stefana Paszczyka, prezesa PKOl, przyjmowaliśmy okolicznościowe medale. Już wtedy byliśmy niemiłosiernie lżeni i opluwani przez ludzi, którzy nazywają się kibicami Legii. W pewnym momencie usłyszałem krzyk któregoś z kolegów: uciekamy. Obejrzałem się i zobaczyłem, że na trybunie honorowej grasuje banda umięśnionych bandytów, bili pięściami po głowie, plecach. Widziałem, jak zrywali kolegom medale z szyi. Szybko schowaliśmy się w szatni - relacjonował zdarzenia z wręczenia pucharu Goliński w tygodniku w tekście Michała Kołodziejczyka.

- W meczu rewanżowym mieliśmy dużo dobrych sytuacji do podwyższenia wyniku, ale ich nie wykorzystaliśmy i nie udało się doprowadzić do wyrównania strat z pierwszego meczu. Pamiętam, że miałem w drużynie takiego Argentyńczyka Manuela Garcię, który zmarnował setkę - wspominał po latach w rozmowie na naszych łamach ze Zbigniewem Mrozińskim ówczesny trener Legii Dariusz Kubicki.

Polub Piłkę Nożną na Facebooku
Piłka Nożna
Zgłoś błąd
Komentarze (0)