Wola walki zrobiła z niego legendę. Siergiej Tietiuchin zawiesił reprezentacyjne buty na kołku
Gdy "Tie-ktoś tam" zamienił się w wielkiego Tietiuchina
Wypadek samochodowy nie pozostawił u Tietiuchina żadnej traumy, ani też nie zmniejszył jego zapału do pracy czy woli walki o pozycję w kadrze. Wręcz przeciwnie, jak sam zawodnik przyznał nieszczęsne zdarzenie zmusiło go do refleksji czego efektem był najintensywniejszy dla niego okres pod kątem reprezentacyjnym, najtrudniejszym a zarazem najbardziej satysfakcjonującym w karierze.
Przełomem były mistrzostwa świata z 2002 roku mające miejsce w Argentynie. Na parę tygodni przed startem mundialu Rosjanie wygrali Ligę Światową - po raz pierwszy w historii, a później mimo fatalnego startu mistrzostw, po którym już mało kto na nich stawiał, zdołali dojść do finału gdzie ulegli Brazylijczykom 2:3. Canarinhos byli lepsi, a Rosjanie z podniesioną głową nosili srebrne medale. Wówczas świat w pełni poznał potencjał Tietiuchina i tak jak wcześniej z problemami wypowiadano jego nazwisko, przy okazji często kompletnie je zmieniając, tak od tamtej pory nikt już nie miał z tym problemu.
Po szczęściu jakie przyniosło światowego wicemistrzostwa po raz kolejny los sprawdził Tietiuchina. Podczas powrotu do kraju samolot z reprezentacją Rosji wpadł w turbulencje, w efekcie czego drastycznie tracił wysokość i o mały włos nie doszło do katastrofy. Przyjmujący pytany o sytuację przyznaje, że zarówno drużyna jak i on bardzo długo dochodzili do siebie po szoku jakim było dla nich uniknięcie niemal pewnej śmierci.
-
andrzejgrzyb Zgłoś komentarzGiani Bracia Grbić i inni.