Wizerunkowe wpadki roku w polskiej siatkówce. Oświadczeń Wisły Kraków nie przebiły

Dominika Pawlik
Dominika Pawlik

Hashtag Resovia

W social mediach można również przesadzić, o czym przekonała się Asseco Resovia Rzeszów, prawdopodobnie chcąc odpowiedzieć na zarzuty, że zapomniała o działaniach marketingowych. Tym sposobem ruszyły dwa cykle, oba raczej nieprzemyślane i zrealizowane tak, że odbiorca gubił się w połowie, o co w ogóle chodzi twórcom. Gdyby tego było mało, do każdego wpisu na Twitterze i Instagramie dodawano mnóstwo hashtagów, często bardzo długich i używanych tylko raz (zdecydowanie nie o to w tym chodzi), co gorsza - z literówkami. Na szczęście ktoś w klubie zrozumiał, że jednak nie tędy droga. 

Ela Poznar: Nie jest to jedynie problem ekipy z Rzeszowa niestety. Przeglądając kolejne konta plusligowców znajdziemy wiele innych perełek. Widać, że kluby nie mają pojęcia do czego służą hashtagi, nie do końca wiedzą jak funkcjonują social media i nie rozumieją, że czasami mniej znaczy więcej.

Michał Rudnicki: Fantastyczny jest też hashtag w nazwie drużyny z Wrocławia. Czy #Volley chciał w ten sposób ustawić się na alfabetycznym szczycie ligowej stawki, czy podpiąć pod wszystkie posty w temacie siatkówki w anglojęzycznym świecie? Hashtagi klubowe są fajną sprawą, która z założenia ma łączyć tak posty, jak i kibiców, a traktowane są zamiennie z hasłami na plakat. Najpiękniejszym potworkiem był rzeszowski #RazemOdbdujmyTwieRRdzęRzeszów - 30 znaków, wielkich i małych, a do tego literówka (ZOBACZ). Wygląda to bardziej jak hasło bezpieczeństwa, a nie klubowy hashtag, który konsekwentnie przez dziesięć kolejek widniał na meczowych grafikach. Nie idźcie tą drogą, w tym wypadku mniej znaczy lepiej.

Która wizerunkowa wpadka była najefektowniejsza?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Polub Siatkówkę na Facebooku
inf. własna
Zgłoś błąd
Komentarze (1)