Miało być pięknie, a wyszło jak zawsze - podsumowanie sezonu w wykonaniu GKM Grudziądz

Kamil Tecław 27 Października 2013, 11:56

Największe rozczarowanie: Tomasz Chrzanowski 

"Chrzanek" po nieudanej przygodzie w ekstraligowym Wybrzeżu Gdańsk postanowił po raz kolejny zejść szczebel niżej i odbudować się w grudziądzkim klubie. Sam zawodnik nie ukrywał przed rozpoczęciem tegorocznych rozgrywek, że nie popełni błędów sprzętowych z zeszłego roku, dobrze zna tor przy ulicy Hallera i chce być jednym z głównych autorów awansu GKM-u do Ekstraligi.

Już inauguracyjne spotkanie z Lokomotivem Daugavpils nie poszło po myśli torunianina. Po raz kolejny dała o sobie znać złośliwość rzeczy martwych. Po nieudanym spotkaniu z Wybrzeżem Gdańsk, grudziądzcy działacze szybko podpisali aneks finansowy z Alesem Drymlem, a Chrzanowski przez dłuższą część sezonu nie rywalizował w spotkaniach ligowych. Musiał czekać na nieszczęście któregoś z kolegów i otrzymanie kolejnej szansy. W związku z urazem obojczyka Chrisa Harrisa "Chrzanek" wskoczył do składu podczas wyjazdowego meczu z Ostrovią Ostrów.

Zaprezentował się tam z kapitalnej strony, będąc liderem GKM-u. Nawet po przegranym starcie potrafił uporać się z przeciwnikami na dystansie. Było widać u niego sportową złość i chęć rywalizacji. Wychowanek Apatora Toruń zadomowił się w składzie grudziądzkiej drużyny, aż do momentu powrotu po kontuzji Alesa Drymla. Chrzanowski po części zrehabilitował się za słabsza postawę podczas spotkania z Wybrzeżem Gdańsk na własnym torze w rundzie finałowej. Potrafił też jednak kompletnie zawieść w Daugavpils i suma sumarum to on był największym rozczarowaniem GKM-u Grudziądz w tym sezonie. - Postawiliśmy na innych zawodników niż przed decydującym spotkaniem w Gdańsku. W kilku innych ważnych spotkaniach Tomek nas też zawiódł i trzeba to wziąć pod uwagę. Nie jestem teraz w stanie określić, czy Chrzanowski będzie dalej reprezentował dalej barwy naszego klubu. Wiemy, że rozmawia z innymi klubami i uszanujemy każdą jego decyzję - mówi Fiałkowski.