Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. XXV - ost.

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

"Jego Powietrzność" na sportowej emeryturze nie mógł narzekać na nudę. Skupił się na działalności charytatywnej, grze w golfa, jeździe ukochanymi motocyklami oraz spędzaniu czasu z rodziną.

W tym artykule dowiesz się o:

Miłość Mike'a do sportów motorowych jest tak wielka, że w 2004 roku stał się on właścicielem profesjonalnego zespołu, który konkuruje w zawodach z cyklu Superbike i Superstock, organizowanych przez Amerykańską Federację Motocyklową. "MJ" nie lubi stagnacji, dlatego ostatnimi czasy poinformował, że w niedalekiej przyszłości chciałby, żeby jego stajnia spróbowała swoich sił w prestiżowych seriach o światowym zasięgu: MotoGP oraz World Superbike. - Ten sport mnie ekscytuje - mówi. - Ci faceci balansujący na krawędzi ryzyka i podejmujący decyzje w ułamkach sekund. To talent w czystej postaci. To nie tylko niespotykana odwaga, a talent, bo oni są naprawdę dobrzy w tym co robią.

Prawdziwą miłością króla basketu wciąż była jednak koszykówka. Michael Jordan nie wyobrażał sobie, że mógłby się z nią rozstać na zawsze, dlatego czynił kroki, żeby zadomowić się na wysokim stanowisku w jednym z klubów NBA. Mike zawsze marzył o tym, by działać w rodzinnych stronach. Gdy w 2004 roku do ligi zawodowej powrócił zespół z Charlotte, tym razem pod nazwą Bobcats, drzwi znów były otwarte. 15 czerwca 2006 sen się spełnił - "MJ" został współwłaścicielem teamu z Północnej Karoliny. - Jestem zachwycony, że mój przyjaciel dołączył do mojej firmy - mówił Robert Johnson, większościowy akcjonariusz Rysiów. - Szanuję Michaela nie tylko dlatego, że jest ekspertem w dziedzinie koszykówki. On również wiele wie na temat kreowania marki oraz marketingu. Jordan zapewni nieoceniony wkład, który przełoży się na wyniki drużyny w sezonie 2006/07 oraz w późniejszych latach.

- Jestem podekscytowany tym, że dołączę do Boba i będę mógł inwestować pieniądze obok jednego z najbardziej wnikliwych biznesmenów, których znam - komentował "Air". - Zapewniam również, że tam gdzie będzie to możliwe, będę służył swoimi radami, żeby stworzyć z Bobcats jak najlepszy zespół także na boisku.

Gdy "Jego Powietrzność" znalazł pracę w Washington Wizards, małżeństwo Jordanów przechodziło kryzys. Juanita w 2002 roku wniosła pozew o rozwód, ale szybko go wycofała. Pod koniec grudnia 2006 świat obiegła jednak informacja, że właśnie nastał definitywny koniec związku jednej z najsłynniejszych par świata. Prawnicy Jordanów wydali oświadczenie, w którym poinformowali, że Michael i Juanita wspólnie postanowili zakończyć swoje siedemnastoletnie małżeństwo. Wiadomość ta wydawała się nieprawdopodobna ze względu na to, co miało miejsce jeszcze kilka dni wcześniej. Para najpierw oglądała mecz koszykówki z udziałem syna, a następnie zasiadła w loży United Center, gdzie Charlotte Bobcats mierzyli się z miejscowymi Chicago Bulls. - Nie da się ukryć, że kobiety silnie zabiegają o jego uwagę, ale dorośli mężczyźni czy dzieci również. On nie gra zawodowo w koszykówkę od pięciu lat, ale ludzie nadal chcą robić sobie z nim zdjęcia i proszą o autografy - mówił Les Coney, przyjaciel rodziny Jordanów. - W małżeństwie nigdy nie jest łatwo, ale gdy dochodzi do tego sława, to jest jeszcze trudniej. W kuluarach mówiło się, że związek Michaela i Juanity już od dawna był fikcją. Kobieta podobno miała dość ciągłych romansów swojego męża. "Jego Powietrzność" nie był również skory do publicznego okazywania uczuć swojej żonie. Wiele zamieszania w życiu pary wprowadziła Karla Knafel, która twierdziła, że jest matką nieślubnego dziecka Mike'a. Testy DNA wykazały jednak, że to nieprawda. - Ale oni świetnie się dogadywali - dodał Coney. - Kiedy Juanita nie mogła na przykład włączyć wieży stereo, od razu dzwoniła do Michaela. A on zaraz przyjeżdżał.

Rozwód kosztował Michaela Jordana aż 168 milionów dolarów. "Air" nie mógł narzekać, gdyż dysponował fortuną o wiele większą. Gigantycznych pieniędzy nie dorobił się na parkiecie, a zostając twarzą marek takich jak Nike, Coca-Cola, Chevrolet, Gatorade, McDonald's, Ball Park Franks, Rayovac, Wheaties, Hanes i MCI. W 2010 roku magazyn "Forbes" umieścił go na dwudziestym miejscu wśród najpotężniejszych celebrytów świata, szacując jego roczny dochód na 55 milionów "zielonych".

fot. Steve Lipofsky - Basketballphoto.com
fot. Steve Lipofsky - Basketballphoto.com

"MJ" nie pozostał zbyt długo bez kobiety u boku. W 2008 roku w nocnym klubie w Miami poznał mającą kubańskie korzenie, o piętnaście lat młodszą modelkę Yvette Prieto, z którą wkrótce zaczął się spotykać. W 2011 roku "Jego Powietrzność" oświadczył się, a w kwietniu 2013 w Palm Beach odbył się huczny ślub pary. Na weselu w nowej posiadłości Jordana pojawiło dwa tysiące gości, wśród których znaleźli się m. in. Tiger Woods, Patrick Ewing, Scottie Pippen, Ron Harper, Toni Kukoc czy Spike Lee. Co ciekawe, impreza nie miała miejsca w domu króla basketu, a na polu golfowym, gdzie postawiono namioty o wielkości trzech boisk do piłki nożnej. W środku było wszystko: scena dla zespołu muzycznego, ogromna sala balowa oraz jadalnia. Nagłośnienie i oświetlenie dostarczyły cztery ciężarówki. - Jestem w tym biznesie od lat, ale nigdy nie widziałem czegoś podobnego - opowiada jeden z pracowników zatrudnionych do obsługi wesela. - Michael planował tę uroczystość w najdrobniejszych szczegółach od wielu miesięcy. Chciał zapewnić Yvette wszystko, czego tylko zapragnie - dodał anonimowo jeden ze znajomych króla basketu.

We wrześniu 2009 roku podczas uroczystej gali w Springfield w stanie Massachusetts nastąpiła chwila, na którą czekał ogrom fanów koszykówki. Michael Jordan wraz z m. in. Jerrym Sloanem, Johnem Stocktonem oraz Davidem Robinsonem został włączony do Koszykarskiej Galerii Sław. - Dziękuję. Dziękuję - zaczął swoją przemowę "MJ". - Powiedziałem wszystkim moim znajomym, że chciałbym tu wyjść, powiedzieć zwykłe "dziękuję" i zwiać, ale tak się nie da. Nie ma mowy. Zbyt wielu jest ludzi, którym muszę teraz podziękować. Jordan starał się pamiętać o wszystkich, którzy towarzyszyli mu w drodze na szczyt - rodzinie, kumplach, trenerach oraz rywalach. Przemówienie "Jego Powietrzności" było bardzo emocjonalne i towarzyszyły mu łzy wzruszenia.

Jordan w Charlotte Bobcats pełnił funkcję menadżera ds. koszykarskich, ale więcej było w tym formy niż treści, bowiem większość obowiązków spoczywała tak naprawdę na głowie generalnego menadżera, a sam "MJ" dość rzadko pojawiał się w Północnej Karolinie. Wszystko jednak miało ulec zmianie w marcu 2010 roku. Wtedy to "Jego Powietrzność" nabył od Roberta Johnsona za kwotę 275 milionów dolarów większościowy pakiet udziałów w klubie i stał się pierwszym byłym zawodnikiem NBA, który został właścicielem zespołu grającego w tej lidze. - Zakup Bobcats jest realizacją celu, który chciałem osiągnąć po zakończeniu kariery na parkiecie. Pragnąłem zostać właścicielem klubu NBA i cieszę się, że będę miał możliwość zbudowania zwycięskiej drużyny w moim rodzinnym stanie, w Północnej Karolinie - komentował Mike.

Michael Jordan bardzo szybko przekonał się, że zarządzanie klubem to zupełnie coś innego niż występy na boisku. Do dnia dzisiejszego pod jego batutą Bobcats tylko raz zakończyli sezon na plusie i awansowali do play-off's. Miało to miejsce w rozgrywkach 2009/10. Kampania 2011/12 to natomiast totalny blamaż w wykonaniu Rysiów (7-59), które prawdopodobnie tylko dzięki zmaganiom skróconym przez lockout nie zanotowały największej ilości porażek w historii NBA. W trwającym właśnie sezonie ekipa z Północnej Karoliny także nie zachwyca, ale w związku z kryzysem w Konferencji Wschodniej istnieje spora szansa, że nawet kilka drużyn z negatywnym bilansem uzyska przepustkę do play-off's. "Jego Powietrzności" zarzuca się głównie, że bardziej firmuje on klub swoim nazwiskiem niż stara się wpłynąć na jego kształt. - Michael potrzebuje wokół siebie ludzi, którzy będą potrafili powiedzieć mu prawdę w oczy, a nie tylko przytakiwać każdemu jego słowu - mówi Larry Brown, były coach Bobcats. - Potrzebuje więcej osób, które respektuje. W tym momencie takich nie ma i dlatego się na nim zawiodłem. Jordan chce wielu ludziom pomóc, obsadza wiele stanowisk kumplami, ale to właśnie oni powinni być wobec niego krytyczni, pomagać mu osiągnąć sukces.

"Air" ze związku z Juanitą Vanoy posiada trójkę dorosłych już dzieci: synów Jeffreya i Marcusa oraz córkę Jasmine. Synowie "MJ'a" przejawiali talent do koszykówki i występowali w zespołach uniwersyteckich, lecz nie udało im się przejść na zawodowstwo. Za wszelką cenę próbowali uniknąć porównań do legendarnego ojca, ale i tak nie zdołali od nich uciec. Postępująca frustracja sprawiła, że bardziej niż z dobrej gry zasłynęli problemami wychowawczymi, jakie wraz z wiekiem zaczęli sprawiać. Szczególnie we znaki daje się Michaelowi ostatnio Marcus, który najpierw został aresztowany za zakłócenie porządku przed jednym z hoteli w Omaha, a niedługo później opublikował na Twitterze zdjęcie swoich... genitaliów.

fot. Steve Lipofsky - Basketballphoto.com
fot. Steve Lipofsky - Basketballphoto.com

Co przyniesie przyszłość? Cóż, "MJ" prawdopodobnie już nigdy nie wróci na stałe do Chicago, gdyż wystawił na sprzedaż swoją posiadłość w Highland Park. Nową siedzibą króla basketu jest Floryda, gdzie wraz z żoną mieszka w nowej rezydencji, na której budowę wyłożył z kieszeni 12 milionów "zielonych". Małżeństwo z byłą modelką wyraźnie mu służy. Michael niedawno skończył pięćdziesiąt lat, a podczas wakacyjnego campu Flight School w Kalifornii udowodnił, że nadal potrafi wykonać wsad do kosza. W grudniu 2013 roku "Air" poinformował natomiast, że Yvett jest w ciąży, a narodziny jego czwartego potomka planowane są na kwiecień 2014.

Koniec.

Specjalne podziękowania dla Steve'a Lipofsky'ego, oficjalnego fotografa Boston Celtics w latach 1981-2003 oraz twórcy serwisu Basketballphoto.com, za udostępnienie zdjęć wykorzystanych w artykule.

Bibliografia: People, superbikeplanet.com, nba.com, espn.com, basketball-reference.com.

Poprzednie części: Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. I Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. II Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. III Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. IV Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. V Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. VI Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. VII Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. VIII Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. IX Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. X Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. XI Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. XII Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. XIII Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. XIV Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. XV Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. XVI Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. XVII Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. XVIII Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. XIX Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. XX Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. XXI Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. XXII Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. XXIII Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. XXIV

PS. Dwadzieścia pięć obszernych części pozwoliło na przedstawienie historii Michaela Jordana jedynie w pigułce. Z tego powodu wiele wątków zostało pominiętych lub dość poważnie spłyconych. Jeśli chcecie poczytać szerzej o relacjach "MJ'a" z kolegami z parkietu, rywalami i trenerami, o jego rodzinie, zainteresowaniach, działalności charytatywnej czy kulisach kontraktów reklamowych i najważniejszych meczów, to nic straconego. W przyszłym roku ukaże się publikacja, która będzie zawierać to wszystko, a nawet jeszcze więcej. Czy będzie to e-book, czy może papierowa książka, czas pokaże. Tymczasem zachęcam do śledzenia mojego profilu na Facebooku (facebook.com/ziemowit.ochapski) oraz czytania mojej książki pt. "Carles Puyol. Kapitan o sercu w kolorze blaugrana", której patronem medialnym jest portal SportoweFakty.pl.

Za tydzień pierwszy odcinek nowego cyklu, którego bohaterem będzie as Boston Celtics - Larry Bird.

Źródło artykułu:
Komentarze (5)
AIR_MJ
14.01.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Dobra robota! Dzięki takim tekstom ten portal powinien zyskać więcej czytelników.  
avatar
dillinger79
19.12.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Dzięki, ale czy dałoby się to wrzucić gdzieś w całości, pod jednym linkiem?  
avatar
Bubas
19.12.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Dzięki. Super się czytało. Przyznaję, że ostatecznie uniknąłeś stworzenia laurki dla króla. Czekamy na przygody Larrego.  
avatar
Pruchin
18.12.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
BÓG KOSZYKÓWKI! .......