Debiutancka przygoda Stelmetu z Euroligą dobiegła końca. Jak wypadł mistrz Polski?
Mecze, który miały dać awans...
Stelmet do kolejnego spotkania z Unicają Malaga podchodził niezwykle zmotywowany po zwycięstwie z Bayernem Monachium. W dodatku sytuacja w polskiej lidze była na tyle komfortowa, że można było wszystkie siły "rzucić" właśnie na spotkanie z ekipą z Andaluzji. Wielu w Polsce pompowało balonik, który szybko niestety jednak pękł. Ciśnienia nie wytrzymali samo zawodnicy, którzy dość łatwo ulegli drużynie z Malagi.
Podopieczni Joana Plazy nie dominowali tak mocno jak w pierwszym meczu, lecz w drugiej połowie ani na chwilę nie pozwolili zbliżyć się Stelmetowi. Mieli więcej atutów, grali skuteczniej i tworzyli sobie mnóstwo łatwych okazji do zdobywania punktów. Stelmet przegrał z hiszpańskim zespołem w 7. kolejce Euroligi 67:84.
- Myślę, że Malaga to dotychczas najbardziej intensywnie grająca drużyna. Grają szybko i ten ich styl średnio nam pasuje. Nie do końca jestem zadowolony z tego meczu. Były momenty, że mogliśmy walczyć jak równy z równym, przez chwilę udało się nam nawet prowadzić. Szkoda, że wtedy nie poszliśmy za ciosem, załamała się wtedy nasza obrona. W defensywie nie graliśmy z pełnym zaangażowaniem przez całe spotkanie - mówił po meczu kapitan Stelmetu Zielona Góra.
Kolejny mecz dla zielonogórzan był spotkaniem "o życie". Gracze Uvalina zdawali sobie sprawę z tego, że to spotkanie jest kluczowe. - Mogę zapewnić, że będziemy walczyć do upadłego, damy z siebie wszystko. Zdajemy sobie sprawę, że czeka nas trudne zadanie, ponieważ porażka praktycznie zamyka nam drzwi do kolejnej fazy - mówił przed meczem Aaron Cel.
Jednakże znów przypomniały się stare demony... Podobnie jak w Pireusie, Stelmet ma czego żałować po ostatniej syrenie euroligowego meczu. Wówczas buzzer beater pozbawił ich szans na triumf nad Oympiakosem, teraz do pełni szczęścia zabrakło nieco ponad sekundy. Wtedy właśnie Jeffrey Vigiano celną trójką dał Montepaschi niezwykle cenne zwycięstwo.
Mistrzowie Polski mogą czuć się zawiedzeni, ponieważ wygraną i jakże istotne dwa punkty mieli już praktycznie w kieszeni. W czwartej kontrolowali wydarzenia na parkiecie, prowadzili 59:55 na 35 sekund przed końcem spotkania... Porażka z Montepaschi Sieną ostatecznie zamknęła drzwi zielonogórzanom do TOP16.
- Mecz był w naszych rękach, zasłużyliśmy na zwycięstwo. Spotkanie rozstrzygnęło się dzięki kilku szczęśliwym zagraniom, które dały zespołowi z Sieny korzyść w postaci punktów. Mówię oczywiście tylko o tym pojedynku, nie umniejszam w jakikolwiek sposób roli trenera Crespiego i całego jego sztabu - komentował pechową porażkę z Montepaschi Siena Mihailo Uvalin.
-
dariazg Zgłoś komentarzbłędów, więc jak specjalista nie zauważa błędów w pisowni to nie wiem, nie wspominając, że mecz z Bayernem ODBYŁ SIĘ 18 A NIE 17 PAŹDZIERNIKA. Profesjonalizm jest fajny, naprawdę, nie trzeba się go bać :)
-
wąż Zgłoś komentarzNowy Timeout
-
wąż Zgłoś komentarzŹle nie było :)
-
Henryk Zgłoś komentarzPowodu do wstydu nie ma.