Upadki klubów, czyli chleb powszedni w polskiej piłce ręcznej

Mistrzynie Polski z Gdyni, najbardziej utytułowany polski klub, mnóstwo drużyn z Superligi i I ligi. Bankructwa w polskim szczypiorniaku to element przygnębiającego krajobrazu, który dopełnia obraz całości piłki ręcznej w naszym kraju.

Marcin Górczyński
Marcin Górczyński
To se nevrati... Tak gdynianki cieszyły się z mistrzostwa Polski

Arka Gdynia 

Kurz po zawirowaniach w Gdyni dopiero opada. Agonia byłych mistrzyń Polski trwała ponad rok. Wiosną 2017 roku, jeszcze pod szyldem Vistalu, świętowano złoty medal Superligi. Sponsor odszedł wraz z końcem roku, klub przestał być wypłacalny, w konflikt z prezesem Markiem Gutteterem wpadły Małgorzata Gapska, Patrycja Kulwińska i trener Agnieszka Truszyńska. Wszystkie trzy pożegnały się z klubem, tak jak zawieszona reprezentantka Polski Aleksandra Zych. 

Po zmianie nazwy na GTPR głównym żywicielem zostało miasto. Problem w tym, że jedynie niewielki procent z 2 mln złotych przekazanych z budżetu na promocję znalazł się na kontach zawodniczek. Reszta wyparowała albo - według oficjalnej wersji - horrendalne koszty generowały występy w Lidze Mistrzyń i Pucharze EHF. Latem 2018 roku 13 zawodniczek opuściło Gdynię, kontrakty niektórych z nich zostały rozwiązane z powodu zaległości. Skład uzupełniły juniorki. W nowym rozgrywkach szczypiornistki wystartowały jako Arka, w ramach projektu zrzeszającego wszystkie gdyńskie zespoły pod jedną nazwą. 

Szambo wybiło jesienią, kiedy byłe piłkarki napisały błagalny list do ministra sportu z prośbą o pomoc w odzyskaniu 100 tys. złotych, a rodzice zawodniczek nagłośniły katastrofalną sytuację grup młodzieżowych. Poszły za tym kolejne rewelacje, brak wypłat dla seniorek od kilku miesięcy, groźby eksmisji z mieszkań. Klub nie miał za co zorganizować spotkań, a prezes Gutteter pozostawał nieuchwytny.

Trener Marcin Markuszewski i jego podopieczne na własną rękę podjęli próbę ratowania drużyny. Rozmowy w ratuszu zakończyły się fiaskiem, nowe stowarzyszenie musiałoby czekać na dotację przynajmniej do stycznia. Nie udało się zebrać funduszy do przedłużenia warunkowej licencji, zawodniczki rozjechały się do domów, rozpoczął się proces likwidacji, a ZPRP wykluczył zespół z Superligi. Mogą przetrwać jedynie juniorki, dla seniorek światło już zgasło. 

W ciągu roku upadł drugi klub w Trójmieście. Po rezygnacji firmy Łączpol z rozgrywek wycofał się AZS AWFiS Gdańsk, który podzielił los męskiej sekcji. 

Czy piłka ręczna to interesujący grunt dla sponsorów?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Polub Piłkę Ręczną na Facebooku
inf. własna
Zgłoś błąd
Komentarze (2)
  • maciek456 Zgłoś komentarz
    Niestety, nie zostało wykorzystane "5 minut" popularności piłki ręcznej, tak w wydaniu żeńskim i męskim. Może też zabrakło takiego sponsora jak Plus i Polsat, który były motorem
    Czytaj całość
    napędowym siatkówki, na to składały sie pieniądze, ale przede wszystkim - regularne transmisje w otwartym kanale telewizyjnym(TV 4). Jedynie reorganizacja rozgrywek ligowych(ogólnopolska 1.Liga z 14 lub 16 zespołami), pozyskanie sponsora dla 1.Ligi oraz udostępnienie chociaż kilku najciekawszych meczów Superligi i 1.Ligi w otwartych kanałach poprawiłoby wizerunek piłki ręcznej a także chęć inwestowania przez potencjalnych sponsorów w nią.
    • Grieg Zgłoś komentarz
      Trójmiasto w ogóle dzierży palmę pierwszeństwa w tej "dziedzinie", bo w samym tylko Gdańsku od początku stulecia rozwiązano aż trzy żeńskie drużyny (Start w 2001, AZS AWFiS w 2011,
      Czytaj całość
      Łączpol AZS w 2017). Jeśli w następnych latach ta lista się wydłuży, to zamiast ligi zawodowej będziemy zmierzać do czegoś na wzór ekstraklasy hokeistek, gdzie w grupie mistrzowskiej grają tylko cztery drużyny.