To oni wygrali Ligę Mistrzów. Vive Tauron Kielce w pełnej krasie
Prawe rozegranie:
Kolejny z pechowców. Uraz więzadeł sprawił, że Chorwat spotkania w Kolonii oglądał z trybun. Sukces w Lidze Mistrzów to jego ukoronowanie pięcioletniej przygody z Vive. W nowym sezonie razem z Marinem Sego zagra w węgierskim Szeged. Buntić stanowił idealne uzupełnienie dla drugiego z prawych rozgrywających, Krzysztofa Lijewskiego. Przez niemal dekadę etatowy reprezentant Chorwacji.
Wobec kontuzji Bunticia spędzał więcej czasu na parkiecie niż zwykle, ale udźwignął ten ciężar i poprowadził kolegów do sukcesu. To właśnie trafienie Lijewskiego na cztery sekundy przed końcem meczu sprawiło, że doszło do dogrywki. Jeden z najbardziej przebojowych graczy Vive. 32-latek w trudnych momentach po prostu bierze piłkę i decyduje się na indywidualną akcję. Jego zwody znają już niemal wszyscy, a rywale i tak się na nie nabierają. Młodszy z braci Lijewskich to już instytucja w polskim szczypiorniaku.
Były gracz płockiej Wisły coraz odważniej poczyna sobie w kieleckim zespole. Pod nieobecność Bunticia trener Dujszebajew częściej posyła 23-latka w bój. Jego rozwój nieco zahamowały poważne urazy - sporo czasu stracił szczególnie przez kontuzję kolana, której nabawił się na wypożyczeniu w Dunkerque HB. Wciąż uznawany za nadzieję naszej reprezentacji. Zresztą całkiem słusznie.
Urodzony w 1998 roku to jak na razie melodia przyszłości. Czarnogórzec w ubiegłym roku podczas testów przekonał trenera Dujszebajewa do siebie. W obecnym sezonie głównie w zespole rezerw.