Karol Bielecki. Kariera człowieka niezłomnego
Idol
Zaczęło się niepozornie, pierwsze mecze MŚ 2007 przeszły bez echa, bo o sukcesach nikt wtedy nie marzył. Oprócz samych szczypiornistów. Potem zwycięstwa z Niemcami, Islandią i Słowenią, heroiczny ćwierćfinał z Rosją. Bramki Bieleckiego w półfinale i finale obserwowały już miliony. To charakterystyczny, rudowłosy rozgrywający stał się symbolem srebrnej reprezentacji Bogdana Wenty. Do niego docierały najważniejsze piłki, a Karol - kiler, jakich mało - odpalał z daleka. Osiem goli w półfinale, siedem w ćwierćfinale, żaden z Polaków nie rzucał więcej. W klasyfikacji strzelców zajął trzecią lokatę. Po turnieju przeniósł się do Rhein-Neckar Loewen, został jeszcze większą gwiazdą niż w Magdeburgu, worek z bramkami rozwiązał się na dobre.
Dwa lata później dołożył brąz MŚ, choć do udziału w turnieju musiał namawiać go Wenta. Jesienią 2008 roku - wyczerpany obciążeniami w Bundeslidze - zawiesił reprezentacyjną karierę. W styczniu 2009 roku znowu był bohaterem. Polacy wręcz cudem - po pamiętnym rzucie Artura Siódmiaka - awansowali do półfinału MŚ. Chorwaci pozbawili ich złudzeń, za to w meczu o brąz żadna siła nie byłaby w stanie zatrzymać Bieleckiego. Wcześniej wiodło mu się przeciętnie, przed ostatnim spotkaniem poszedł do fryzjera i ogolił się na łyso, chciał zacząć od zera. I w pojedynkę wygrał Polakom mecz (10 goli). Brąz powetował największe sportowe rozczarowanie. Albo jednak nie do końca...
-
kibicsz-n Zgłoś komentarzWielki szacunek!
-
HANDBALL PL Zgłoś komentarzchłopaków w jego wieku, pojechał do Gdańska na testy do Szkoły Mistrzostwa Sportowego. Wyrok trenerów: chudy jak tyczka, wątły i blady, nie nadaje się. Dwa lata później kolekcjonował bramki w ekstraklasie." I w SMS jest tak do tej pory, dlatego wszystko wygląda jak wygląda. Pamiętam wiele lat temu z mojego rocznika wielu dobrych chłopaków się nie dostało (warunki fizyczne, inne głupie kryteria), a dostali się ludzie przeciętni których większość zakończyła kariery zaraz po SMS.