Niechlubna piątka roku. Rozdajemy rózgi pod choinkę!
Chemik Police - rysa na diamencie
Wydawało się, że mistrzynie Polski będą przez lata świeciły przykładem dla całego ligowego środowiska jako wzór nie tylko jakości sportowej, ale i zarządzania klubem. Absolutnie żadna afera ani nawet większy problem nie imały się Chemika... aż do roku 2017.
Zaczęło się od zamieszania związanego ze szczecińską Azoty Areną, w której policzanki występowały od 2014 roku. Przedstawiciele klubu i Grupy Azoty utrzymywali, że operator obiektu podczas negocjacji nowej umowy podwyższył dotychczasowe opłaty za wynajem o 70 procent i Chemik nie jest w stanie udźwignąć takiego ciężaru. Operator hali kontrował, że Grupa Azoty chciała płacić mniej niż dotychczas i gdyby decyzja zależała wyłącznie od władz klubu, doszłoby do porozumienia. Tak czy owak Chemik musiał wrócić do Polic i poszukać miasta, w którym mógłby rozgrywać mecze Ligi Mistrzyń (padło na Koszalin).
Jakby mało było zawirowań, do tego doszła ciągnąca się miesiącami sprawa Maret Balkestein-Grothues. Holenderska gwiazda wystąpiła w barwach mistrza ligi jedynie w przegranym Superpucharze Polski; trenowała z zespołem, ale jej agenci nie byli w stanie porozumieć się z klubem co do jej umowy. Według władz Chemika Holenderka nie wykazywała woli współpracy, według menadżerów Grothues policki klub chciał obciążyć zawodniczkę kosztami podatkowymi. Rozstanie było szybkie (siatkarka w Mikołajki po prostu wróciła do Holandii, nie informując klubu) i głośne. W całej siatkarskiej Europie rozeszła się wieść, że mistrz Polski źle traktuje swoje zawodniczki i to jest z pewnością spory problem Chemika. Co gorsza dla klubu, nie jedyny.
-
klejton Zgłoś komentarzLotos?