Miał zająć miejsce Pudzianowskiego. W wieku 27 lat zmarł w trakcie treningu
Marunde szybko znalazł sobie nową pasję, której oddał się w całości. Postanowił, że zostanie najsilniejszym człowiekiem na świecie. Taki tytuł gwarantowała tylko jedna dyscyplina - strongman.
Sukces przyszedł bardzo szybko. Był 2002 rok, Jesse miał 22 lata i właśnie zakwalifikował się na mistrzostwa świata. W ten sposób stał się najmłodszym Amerykaninem w historii, który dokonał tej sztuki. Niewiele brakowało, a dostałby się do finału. W swojej grupie zajął trzecie miejsce, zabrakło mu czterech punktów do Jarosława Dymka. Niedługo później pierwszy tytuł mistrza świata zdobył Pudzianowski.
Marunde zawziął się i nadal pracował nad sobą. Rok później dostał lekcję pokory, bo z powodu kontuzji szybko zakończył udział w MŚ. W 2004 roku zabrakło go na najważniejszej imprezie. Wrócił rok później. I to w wielkim stylu.