Suzuki I liga. Przegląd pierwszej rundy. Czas podsumowań i rachunków ławki trenerskiej

Pamela Wrona
Pamela Wrona
Fot.Dariusz Błażejowski

Rachunek trenerów

Głos ma... Marcin Radomski, trener Miasto Szkła Krosno

- Mój rachunek? Jest jeden wielki minus, czyli koronawirus. Większość drużyn miała z nim do czynienia, ale z całej ligi, to my odczuliśmy go najbardziej. Najpierw dwa tygodnie tylko trenowaliśmy, bo drużyny z którymi mieliśmy grać przebywały w izolacji, a później my zostaliśmy objęci kwarantanną, na której część zawodników spędziła ponad 3 tygodnie, by po dwóch treningach zagrać mecz z Opolem. Ale to jeszcze nie było najtrudniejsze. Najgorsze było grać 12 spotkań w 5 tygodni i 4 dni. Szukałem informacji jak funkcjonują drużyny, które grają w pucharach i regularnie grają co dwa, trzy dni i wniosek był tylko jeden - mało treningu i ciągła walka o regenerację.

My najpierw przez prawie 18 dni jako drużyna nie trenowaliśmy, a później przez następne 5 tygodni graliśmy. Jak trenować, jeżeli przykładowo nasz tydzień wyglądał tak jak nasz ostatni, czyli w niedzielę mecz z Krakowem, w poniedziałek trening regeneracyjny, wtorek rano trening, który polegał na odświeżeniu i przypomnieniu?Czasami coś udało się dołożyć, chociaż jeżeli tak robiłem, to nie było czasu na rzeczy, które trzeba cały czas utrwalać. Po treningu do autobusu, środa mecz w Prudniku, powrót o 3 w nocy, czwartek regeneracja, piątek trening, na którym można było coś przypomnieć, w sobotę trochę rzutów i też jakieś drobne szlify i niedziela mecz. A to był ciąg meczów z tych lepszych, bo dwa z trzech meczów graliśmy u siebie. Nie było miejsca na motorykę i nowe rzeczy, na doskonalenie i utrwalanie poznanych elementów, a każdy kto pracował w koszykówce wie, że rzeczy nie utrwalane są zapominane, bo koszykówka wymaga powtarzalności i szybkiego reagowania, a to można osiągnąć tylko trenując. Przygotowanie na kolejnych przeciwników także zostało utrudnione. Dużo mniej czasu było na przygotowanie materiału, dużo mniej czasu na przyswojenie tej wiedzy. Praktycznie nie pracowaliśmy w tym ostatnim okresie na boisku biorąc pod uwagę grę przeciwnika, a normalnie był to bardzo ważny element mojego mikrocyklu w procesie treningowym.

Zrezygnowałem z pracy nad motoryką graczy, gdzie w pierwszej rundzie po okresie przygotowawczym zawsze jeszcze jeden cykl miał miejsce. Zawsze planowałem obciążenia tak, żeby superkompensacja (czyli nadbudowa możliwości mięśniowych, tak zwana magiczna "forma") miała prawo wystąpić. W układzie, w którym graliśmy, praktycznie to było niemożliwe. Zaniedbana została praca na siłowni, na której uciekł nam cały blok, który miał być nastawiony na kształtowanie siły i być fundamentem pod blok mocy, który normalnie byśmy rozpoczynali już w nowym roku. Zrezygnowałem z tych wszystkich rzeczy, bo trenując cały tydzień, jest czas żeby gracza zmęczyć i jest czas, żeby dać graczowi wypocząć, bo kluczowy w tym wszystkim jest mecz. Z takimi obciążeniami, grając co dwa/trzy dni, zawodnicy nie mieliby prawa być efektywni i pokazać swoich możliwości w walce sportowej. Nie mieliśmy czasu na analizę spotkań, które odbyliśmy, taką z wideo i jednym treningiem poświęconym na poprawę tych elementów, które nie funkcjonowały prawidłowo. Jakbym nie zrezygnował z tych rzeczy, nie byłbym teraz już trenerem Miasta Szkła Krosno bo pewnie zwycięstw by było tak mało, że prezes nie miałby wyboru. A normalnie, to właśnie ta praca dawała efekty, jak nie od początku, to w drugiej rundzie, właśnie ze względu na tę pracę gracze się rozwijali.

Mamy w swoich szeregach graczy, których trzeba podtrzymywać, bo umiejętności mają na tyle i są wystarczająco duże, że odpowiednią taktyką, dzięki której dostaną piłkę tam gdzie są najefektywniejsi, będą skuteczni. Ale mamy też sporą grupę graczy, którzy muszą pracować ciężko żeby się rozwijać, bo bez tego rozwoju jako drużyna nie będziemy w stanie nawiązać walki z czołowymi ekipami. Niestety, w ostatnim czasie ten wariacki terminarz spowodował, że brak treningów nie pozwala pójść do góry młodym, a bardziej doświadczonym nie pozwala pokazać swojej pełni bo na dyscyplinę taktyczną trzeba mocno pracować - wystarczy, że jeden zawodnik czasami nie wybiegnie w tempo i całą przewagę niweluje lub powoduje, że piłka nie dotrze tam gdzie powinna. Granie tak dużej liczby spotkań wykańcza zarówno fizycznie, ale i psychicznie. Jedno i drugie jest niezbędne do tego, aby walczyć o zwycięstwo, a czasami ciężej jest o to wypoczęcie psychiczne, bo poza boiskiem gracze nie biegają, ale problemy życiowe nie znikają i ich cały czas dotyczą. Świeża głowa zmęczone nogi jeszcze uniesie. Zmęczona głowa, nawet ze świeżymi nogami niewiele zrobi. Ja rozumiem, że ktoś powie, że to nasza praca, ale ta praca właśnie tak człowieka zużywa i czasami trudno sobie poradzić z tym wszystkim, bo na koniec nie jesteśmy maszynami, tylko ludźmi.

Co na plus? Bilans 8-8 uważam za duży plus w naszej obecnej sytuacji. Jesteśmy w gronie drużyn, które będą biły się o play-off, bo jak widać po tabeli, od 5 do 12 miejsca różnica jest dwupunktowa, a proszę pamiętać, że mamy zaległy mecz ze Śląskiem u siebie.

Doceniam pracę jaką wykonują zawodnicy, jak radzą sobie ze swoimi problemami, bo też ich wcale mało nie było. Doceniam, że mam graczy, którzy w kluczowych momentach potrafią wznieść się na wyżyny swoich umiejętności i dać drużynie to, czego potrzebuję. Nie zawsze jeszcze, to się kończy naszymi zwycięstwami, ale wierzę, że jeżeli dostaniemy czas do pracy to w play-off będzie to już wyglądać inaczej.

Na duży plus oceniam też pracę drużynowego fizjoterapeuty Bartka Gołojucha. To, że w takich okolicznościach nie mamy poważnych urazów to w głównej mierze jego zasługa. Nie gramy szerokim składem, nie trenujemy, a w końcówkach nie "zdychamy", a często przyciskaliśmy przeciwników. Okres przygotowawczy, praca Bartka, właściwe obciążenia, właściwe podejście graczy do żywienia i wypoczynku, pozwalają nam mieć nadzieje, że jeszcze sporo fajnych rzeczy może się wydarzyć w drugiej rundzie.

Polub Koszykówkę na Facebooku
WP SportoweFakty
Zgłoś błąd
Komentarze (0)