Ich już nie zobaczymy na boisku. Legendy, które zakończyły karierę w 2016 roku
Antonella del Core, 37 lat
Ostatnim meczem rozegranym przez Antonellę del Core było spotkanie z Peru podczas igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro. Wygrały 3:0 Włoszki, ale słynna przyjmująca zalała się po nim łzami. Było to pyrrusowe zwycięstwo, bo wygrana i tak nie dała awansu do ćwierćfinału, a dla del Core nie będzie już więcej szans na złoty medal olimpijski: po tym meczu definitywnie zakończyła karierę.
Przez lata była podporą reprezentacji Włoch. Mając "zaledwie" 180 cm wzrostu, nadrabiała wszelkie fizyczne braki świetną techniką i czuciem piłki: miała to "coś", czego nie da się wytrenować, trzeba się z tym urodzić. Nic więc dziwnego, że kolejni trenerzy kadry nie wyobrażali sobie lewego skrzydła bez niej, a szefowie Dynama Kazań płacili wielkie pieniądze, aby tylko chciała grać w ich zespole.
Antonella del Core wykonywała na boisku najbardziej niewdzięczną pracę, często docenianą jedynie przez trenerów i koleżanki. Nie słynęła z widowiskowych ataków i atomowego serwisu, ale trzymała na swoich barkach przyjęcie i obronę, a dzięki temu koleżanki miały komfort rozegrania i mogły się popisywać w ofensywie.
Jej największym osiągnięciem w kadrą Włoch było mistrzostwo Europy (2007 i 2009), a także Puchar Świata siatkarek (2007 i 2011). W barwach klubowych wywalczyła m. in. 4 razy złoty medal Ligi Mistrzyń, mistrzostwo Włoch i mistrzostwo Rosji. Kończąc karierę podkreślała, że była to dokładnie przemyślana decyzja i zamierza skupić się na życiu rodzinnym.