Rok 2017 pod znakiem powrotów do Grand Prix. Przed laty tacy jak oni zdobywali medale
Antonio Lindbaeck (Szwecja)
Poprzedni: 2013 - 15. miejsce (51 punktów)
Po powrocie: 2016 - 7. miejsce (93 punkty)
Jeśli wskazać zawodnika, którego historia od momentu pełnoprawnego debiutu w GP (2005 rok) do czasów dzisiejszych jest najbardziej zawiła, byłby to zapewne Szwed. Lindbaeck nie tylko jeździł w cyklu i zawsze z niego wypadał, ale też w między czasie całkowicie rezygnował z jazdy na żużlu. Jego losy, ale za każdym razem ich szczęśliwe zakończenie, muszą dać wiarę w to, że "Toninho" to nie tylko człowiek "w czepku urodzony", ale także dysponujący nieprzeciętnymi możliwościami jazdy na motocyklu.
Po wydawało się przełomowym sezonie 2012, w którym zajął siódme miejsce, w ciągu kilku kolejnych miesięcy zmarnował wszystko to, na co ciężko pracował od czasu poważnych osobistych problemów w 2008 roku. Fatalna postawa przez cały cykl sprawiła, że znów z hukiem z niego wyleciał. Lindbaeck w ciągu dwóch lat powrócił jednak na wysoki poziom i otrzymał szansę od organizatorów w mijającym roku. Kilka świetnych występów (m.in. triumf w Cardiff) sprawiły, że niesforny Szwed powtórzył wynik sprzed czterech lat i znów zajął siódmą pozycję.
Na kolejnej stronie udany powrót jeźdźca, który tak jak wielu najpierw płacił przysłowiowe frycowe, by potem na chwilę zagościć wśród ścisłego topu na świecie.
-
Hessus Zgłoś komentarzJeżeli przejedzie cały sezon bez kontuzji co mu się nie zdarzyło od wielu lat to wyżej powinien być Emil.