Sukcesy Polaków i złoty powrót Doyle’a - takie było żużlowe Grand Prix 2017

Tomasz Janiszewski
Tomasz Janiszewski

Złoty Jason Doyle, czyli co się odwlecze, to nie uciecze

Mistrzostwa był bliski już przed rokiem, ale wtedy pech i paskudna kontuzja pozbawiły go szansy na zdobycie tego, co w żużlu najważniejsze. Minął rok i 32-letni Jason Doyle jest tam, gdzie chciał - na szczycie. Odkąd jego kariera nabrała niesamowitego rozpędu, podporządkował wszystko, by w pełni wykorzystać swój wielki czas w speedwayu. Na ten sukces nie pracował jednak tylko od momentu awansu do GP. Harował na niego długimi latami, gdzie wiele lat ścigał się na peryferiach w niższych ligach w Wielkiej Brytanii i później w Polsce. Uczciwie należy przyznać, że dokonał rzeczy niezwykłej i powinien być wzorem dla wielu.

Doyle był po prostu najlepszy. Tak naprawdę poza słabszym momentem w Malilli (5 punktów) nie zanotował żadnego niemrawego występu przez cały wyczerpujący sezon. Aż 10 razy meldował się w finale, 7 razy na podium, wygrał w Pradze i Melbourne. Jego siłą była zabójcza powtarzalność i jeśli weźmie się pod uwagę ubiegłoroczny zawód także cierpliwość i pokora. Doyle’a nie zatrzymała kontuzja stopy odniesiona w czerwcu, przez co w polskich mediach dorobił się nawet określenia "Terminator". Ba, nie zatrzymała go kontuzja sprzed roku, który była o wiele groźniejsza od tegorocznej i która przytrafiła się w najmniej spodziewanej chwili. Doyle udowodnił, że nigdy nie należy się poddawać i należy walczyć do końca.

Jak oceniasz cykl Grand Prix 2017 pod względem atrakcyjności?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Polub Żużel na Facebooku
inf. własna
Zgłoś błąd
Komentarze (0)