Ekstraklasa po wiejsku nie tylko w Niecieczy
Streymnes, Wyspy Owcze (EB/Streymur) - 208 mieszkańców
Absolutny rekordzista. W 2007 roku dwukrotny mistrz Wysp Owczych musiał przenieść się z położonego w liczącym ok. 700 mieszkańców Eioi stadionu a Molini na znajdujący się w Streymnes Vio Margair. Liczące 208 mieszkańców (na rok 2008) Streymnes to dawna stacja wielorybnicza.
Jego nowy stadion może pomieścić 1000 widzów i prezentuje się całkiem przyzwoicie, ale w 2008 roku nie mógł gościć Manchesteru City, z którym EB/Streymur zmierzył się w ramach I rundy el. Pucharu UEFA, ponieważ nie spełniał wymogów UEFA i spotkanie odbyło się w Toshavn. Starcia z The Citizens to do dziś największe wydarzenia w 22-letniej historii farerskiego klubu. Wspominane tym bardziej miło, że EB/Streymu udało się uniknąć kompromitacji i choć przegrał z Anglikami, to tylko po 0:2.
Co ciekawe, w latach 2003-2007 trenerem EB/Streymur był Piotr Krakowski - były zawodnik Wigier Suwałki, Lecha Poznań, Olimpii Poznań, Zagłębia Lubin i Warty Poznań, który w 1989 roku wyemigrował na Wyspy Owcze.
-
ogi30 Zgłoś komentarzNiezła miejscówka tego stadionu w Streymnes na Islandii ;D. Wieje pewno jak diabli.
-
Wesoly tomcio Zgłoś komentarzZ tej listy to chyba tylko NK Zavrć mozna jakos porownac do Niecieczy .Reszta zespolow to ligi zdecydowanie slabsze w ktorych udzial prestizu nie robi
-
jendker83 Zgłoś komentarzktórzy oczywiście lepiej od Witkowskich wiedzą, jak prowadzić klub (choć najczęściej na skraj przepaści), lokalnych działaczy, którzy uprzejmie poproszą o miejsce w zarządzie, bo przecież przez dziesiątki lat pracowali w klubie i jak to tak teraz ich wyrzucać (zaprzepaszczając wiekopomne doświadczenie rodem z głębokiego PRL, a jak tego miejsca się im nie da, to napuszczą na nowego całą bandę znajomych) oraz kibiców (którzy w najlepszym razie będą wygwizdywać na meczach każdą wizytę, w najgorszym przyniosą pod klub trumny). Wielu nie podoba się, że w naszej Ekstraklasie grają od czasu do czasu zespoły z małych miast lub (jak w tym przypadku) wioski, ale przecież Witkowscy nikomu tego miejsca nie ukradli. Zbudowali klub za swoje pieniądze (zawsze to miła odmiana po szeregu zespołów utrzymywanych z pieniędzy spółek Skarbu Państwa albo samorządów), płacą zawodnikom regularnie (czego o części naszej ligi nie da się powiedzieć), a fakt, że zespół finansują od dekady świadczy chyba wyraźnie, że nie jest to chwilowa zabawka. Większą żenadą dla mnie jest sytuacja w takich miastach jak Wrocław czy Zabrze, gdzie milionerów pokroju Witkowskich paru by się chyba znalazło, a klubami nie ma się kto zająć. Ciekawe dlaczego? Ponieważ te (używając twojego określenie) kacyki są niewrażliwe na upadek pięknych tradycji klubów pokroju Ruchu, Górnika, Śląska, itp.? Czy może dlatego, że w większości klubów z dużych polskich miast panuje takie bagno organizacyjne, że naprawdę rzadko znajduje się ktoś gotów dać swoje pieniądze na zmarnowanie...
-
tomas68 Zgłoś komentarzŻenada na tak nieprzemyślane decyzje niektórych lokalnych kacyków.