Uśmiercony za życia. Johan Cruyff
Kropelki od mamy
Tego feralnego dnia akurat ich nie wziął. Zapomniał zabrać z domu. To kropelki waleriany, które jego mama zawsze mu przygotowywała. Brał je, bo był po prostu nadpobudliwy. Nie zażył więc kropelek, Ajax grał akurat mecz w europejskich pucharach, były rzuty karne. Johan Cruyff chybił.
Ojca stracił, gdy miał 12 lat. To matka nie dała mu potem zrobić krzywdy. Gdy on grał w juniorach, ona pracowała w klubie jako sprzątaczka. Nie dawała jednak sobie w kaszę dmuchać, to jej szef klubu miał obiecać, że będzie pilnował, aby Johan brał swoje kropelki. Gdy w 1967 roku Cruyff spudłował z bliska w meczu Ajaksu z Realem, był w Holandii wrogiem publicznym numer jeden. Stawką był bowiem awans do kolejnej rundy w Pucharze Europy. To wtedy matka zaopiekowała się nim jeszcze bardziej. Zabroniła czytać gazety, wyłączyła telewizor. Przetrwali.
Ponoć nie posłuchał jej tylko raz - gdy opuścił Ajax i przeszedł do Barcelony.
Słuchać lekarzy zaczął z kolei wówczas, gdy okazało się, że jak wszyscy jest śmiertelnikiem. A papierosy go zabijają. To, co z nimi zrobił, przeszło już do historii.