Najwięksi pechowcy roku. Kontuzje zebrały krwawe żniwo

Marcin Górczyński
Marcin Górczyński

Jason Doyle 

Australijskiemu żużlowcowi jeszcze przed zakończeniem sezonu "wieszano" na szyi złoty medal mistrzostw świata. Doyle triumfował w trzech turniejach z rzędu, w Gorzowie, Teterow i Sztokholmie, przy okazji awansując na pierwsze miejsce w klasyfikacji generalnej, wyprzedzając Grega Hancocka o pięć punktów.

Kraksa podczas Grand Prix w Toruniu zabrała Australijczykowi tytuł. Doyle razem z Chrisem Harissem z pełnym impetem uderzył w dmuchaną bandę. Brytyjczyk nie ucierpiał w upadku, z kolei lider mistrzostw świata długo nie podnosił się z toru. Ostatecznie opuścił stadion w karetce. Diagnoza była bezlitosna - zwichnięcie barku, złamana kość łokciowa i przebite płuco. Do tego brak jakichkolwiek szans na udział w ostatnim Grand Prix w sezonie. Doyle spadł w klasyfikacji na piąte miejsce, a mistrzostwo zgarnął Greg Hancock.

ZOBACZ WIDEO Kraśnicki: na PGNiG zawsze można liczyć
Czy Michał Jurecki to największy pechowiec 2016 roku?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Polub Piłkę Ręczną na Facebooku
inf. własna
Zgłoś błąd
Komentarze (0)