Upadki klubów, czyli chleb powszedni w polskiej piłce ręcznej
Piłka ręczna w Warszawie umierała trzy razy. Rzecz jasna w stolicy nie istniał tylko jeden zespół, ale to właśnie Warszawianka zgarniała trofea (dwa Puchary Polski, cztery medale w ekstraklasie). W 2001 roku do mistrzostwa zabrakło punktu, być może tego ze spotkania z Wisłą Płock. Po burdzie na trybunach jeden z kibiców spadł na parkiet, mecz przerwano przy prowadzeniu Warszawianki. Nafciarze dostali walkower.
To był zespół wschodzących gwiazd z Jarosławem Cieślikowskim na ławce. W siódemce Sławomir Szmal bądź Marcin Wichary, Rafał Kuptel, Paweł Albin, Grzegorz Tkaczyk, którego za 150 tys. złotych wykupił SC Magdeburg. Dwa lata po srebrnym medalu odszedł sponsor, nastąpił pierwszy krach. Reaktywowana drużyna, oparta na juniorach, mierzyła w ekstraklasę. W 2009 roku znowu zabrakło środków, po trzech latach wystartowano od nowa. Scenariusz identyczny, zawodnicy nie chcieli dokładać do interesu, bo nie dostawali nawet zwrotów za transport.
Niestrudzony trener Tomasz Porzeziński zaczął po raz czwarty. Warszawianka awansowała do II ligi, ale jest przedostatnia w tabeli.
-
maciek456 Zgłoś komentarznapędowym siatkówki, na to składały sie pieniądze, ale przede wszystkim - regularne transmisje w otwartym kanale telewizyjnym(TV 4). Jedynie reorganizacja rozgrywek ligowych(ogólnopolska 1.Liga z 14 lub 16 zespołami), pozyskanie sponsora dla 1.Ligi oraz udostępnienie chociaż kilku najciekawszych meczów Superligi i 1.Ligi w otwartych kanałach poprawiłoby wizerunek piłki ręcznej a także chęć inwestowania przez potencjalnych sponsorów w nią.
-
Grieg Zgłoś komentarzŁączpol AZS w 2017). Jeśli w następnych latach ta lista się wydłuży, to zamiast ligi zawodowej będziemy zmierzać do czegoś na wzór ekstraklasy hokeistek, gdzie w grupie mistrzowskiej grają tylko cztery drużyny.