Nykaenen, Ahonen, Schmitt, Małysz, Ammann, Stoch i inni - jak radzili sobie w TCS, gdy byli liderami PŚ?
Po sześciu konkursach sezonu 1998/1999 liderem klasyfikacji generalnej był Martin Schmitt. Niemiec nie wziął jednak udziału w zawodach w Harrachovie. Wykorzystał to Janne Ahonen, który odniósł w Czechach dwa zwycięstwa. Fin skakał w żółtym plastronie w Oberstdorfie, gdzie był piąty. Po pierwszej serii noworocznego konkursu znajdował się na czele, ale nie utrzymał prowadzenia. Ku uciesze publiczności triumfował zawodnik gospodarzy - Schmitt.
W Innsbrucku liderem "generalki" ponownie był Niemiec. Jednak zarówno Schmitt, jak i Ahonen plasowali się dość daleko po pierwszej odsłonie rywalizacji na obiekcie Bergisel. Podopieczny Reinharda Hessa skakał w drugiej rundzie jedenasty od końca. Po swoim drugim skoku zajmował dopiero piąte miejsce i ostatecznie był trzynasty. Schmitt kręcił głową z niezadowolenia, a do końca pozostawało jeszcze 10 zawodników, w tym mający ósmy wynik punktowy pierwszej serii Ahonen.
Fin wykorzystał fakt, że Schmitt nie miał wtedy udanego dnia. Awansował zdecydowanie - z ósmej lokaty na drugą. Wyprzedził go jedynie przefarbowany na blond Noriaki Kasai. Japończyk objął też przodownictwo w rankingu TCS. O cztery dziesiąte punktu wyprzedzał Ahonena. Urodzony w 1977 roku Fin szybko odzyskał prowadzenie w wyścigu po Kryształową Kulę. W Bischofshofen znowu był drugi, ale przed nim znalazł się jedynie Andreas Widhoelzl, który nie liczył się już w grze o zwycięstwo w punktacji łącznej. Tym samym Ahonen został zwycięzcą TCS, mimo że nie wygrał konkursu.
Sześć lat później Ahonen zdobył aż 780 punktów w 8 początkowych zawodach sezonu 2004/2005. Odniósł 7 zwycięstw i raz był drugi. Na czas turnieju Fin utrzymał wspaniałą formę. Wygrał trzy konkursy i był bliski powtórzenia wyczynu Svena Hannawalda. W Święto Trzech Króli wyprzedził go jednak tylko Martin Hoellwarth. Ahonen zwyciężył w "generalce".