Walka o laur w świecie Down Under - zapowiedź turnieju mężczyzn Australian Open
Niekoniecznie faworyci, ale zawsze groźni
Listę tenisistów, którzy mogą pokrzyżować szyki faworytom, musi otwierać Tomas Berdych. Czech zna smak wielkoszlemowego finału, ale ma już 30-lat i to dla niego ostatni dzwonek, aby odnieść sukces. Berdych szukał nowego impulsu. Chciał nawiązać współpracę z Ivanem Lendlem, ale spotkał się z odmową, więc zatrudnił Daniela Vallverdu, który wraz Lendlem doprowadził do życiowych sukcesów Murraya.
Nie można również zapominać o Davidzie Ferrerze. Wprawdzie Hiszpan wydaje się mieć najlepsze lata za sobą, ale dzięki swojej waleczności jest w stanie sprawić problemy każdemu tenisiście na świecie.
Głodni sukcesu są młodzi, zdolni i należący już do ścisłej czołówki Milos Raonić i Grigor Dimitrow. Na wybuch formy w każdej chwilo stać Gaela Monfilsa czy Ernestsa Gulbisa. Groźni u siebie będą Australijczycy - Bernard Tomic, Nick Kyrgios, Thanasi Kokkinakis i Lleyton Hewitt, dla którego to prawdopodobnie ostatni występ w Australian Open.
Jedynym reprezentantem Polski, który wystąpi w głównej drabince imprezy w Melbourne Park, będzie Jerzy Janowicz. Łodzianin w dwóch minionych sezonach dochodził do III rundy tej imprezy, ale w tym roku los nie był łaskawy i już na otwarcie będzie musiał się zmierzyć z jednym z pięciu mistrzów wielkoszlemowych w stawce - Juanem Martínem del Potro.
-
Fabby Zgłoś komentarzfinały czy tamten zacięty półfinał z Dżokiem z roku 2012 są na pewno imponujące. Niestety, cień ma moje wielkie nadzieje rzuca obecność Amelie Mauresmo w sztabie i generalnie te wszystkie rewolucje, jakich dokonuje ostatnio wokół siebie Brytyjczyk. Wielokrotnie to mówiłam, powtórzę raz jeszcze: żelazna konsekwencja i nerwy ze stali z lendlowskich czasów zniknęły. Nie ma po nich ani śladu. Wróciło jakieś emocjonalne rozchwianie, a wielkoszlemowy mistrz musi zwyciężać nie tylko rywali, ale także siebie. Po poprzednim sezonie powątpiewam, że Andy może w Wielkim Szlemie w meczu przeciwko tenisiście Wielkiej Czwórki pokonać samego siebie. Ale wierzyć będę zawsze, bo jestem jego najwierniejszą fanką. Nawet pomimo tego, że chwilowo na moim avie Samuraj :) Nie da się ukryć, że Djoković jest faworytem, ale poprzedni sezon udowodnił, że można go pokonać w Wielkim Szlemie. Dokonał tego Wawrinka w AO, a potem Nishikori w US Open. Więc upatruję zagrożenie dla niego zarówno w "starych wygach", jak i "młodych gniewnych". DA SIĘ, tylko nie wolno przegrać w szatni, jak to się czasem dzieje w przypadku Maestro, gdy ma się mierzyć z Matadorem. Nadal, choć go uwielbiam, obiektywnie ma mniejsze szanse od Dżoka, Feda, Muzzy czy Stana Wawrinki. Może nawet Kei. On znów wraca i trudno od razu się spodziewać cudów. Niemniej jednak, gdyby tak miał się rozkręcać z meczu na mecz...to po pokonaniu paru niżej notowanych rywali może wejść na właściwe tory. Federer? Jak najbardziej potrafię go sobie zwizualizować z tytułem. Poprzedni sezon był znacznie lepszy niż ta seria niefortunnych zdarzeń z roku 2013. Marka od lat. Oprócz tego wierzę w mojego Samuraja. Oby tylko dopisało zdrowie. Trzymam też kciuki za Dimiego, Llleytona (niech Australia go dobrze zapamięta) i...Thanasiego Kokkinakisa :) A co! Zwrócił moją uwagę.
-
Fanka Rogera Zgłoś komentarzOczywiście się zgadzam aczkolwiek Rafa chyba się pozbył tego wyrostka...
-
margota Zgłoś komentarzusunął wyrostka, hough
-
erefka Zgłoś komentarzparaliżuje.
-
FanRadwana Zgłoś komentarzNo to po piąty tytulik Nole! Liczę na kolejny spektakl ze Stanem.
-
Muzza Zgłoś komentarzbez problemu 4 pierwsze rundy i potem wygra z Federerem, oczywiście jeśli się spotkają. Co do Rafy to wiadomo, że nic nie wiadomo. Djoko średnio lubię ale faworytem jest. Spoza tej 4 dla mnie mogą zaskoczyć Kei i Berdych, w Wawrinkę nie wierzę, a Grigor, którego się już od dawna stawia w roli czarnego konia każdego Szlema musiałby przebyć ciernistą drogą do finału i osobiście uważam że się to nie uda, ale lubię go :)
-
AkL Zgłoś komentarzAndrzeja i Kei dałbym przed Rafę. Nadal jest nieobliczalny, ale żeby miał wygrać AO musiałby grać jak w '13 a na to nie ma szans. Ale to Rafa - u mnie "robi" za czarnego konia, Vamos!