Żużel. Interesujące losy Hansa Andersena w Grand Prix. Do dziś nikt nie przebił jego wyczynu z Wrocławia

Tomasz Janiszewski
Tomasz Janiszewski

Niemrawe zakończenie przygody z cyklem

Następne dwa sezony (2009-2010) to rzadsze udane występy w IMŚ. W pierwszym z nich jeszcze trzy razy stanął na "pudle", ale zarazem były to jedyne wtedy turnieje z dwucyfrowym dorobkiem punktowym. Przełożyło się to na 10. miejsce na koniec (znów dostał stałą "dziką kartę"). W drugim było słabiej, bo mimo dwóch jazd w finale, nie zmieścił się już na podium. Wywalczanie awansów do półfinału stało się coraz trudniejsze, czego dowodem była 12. pozycja i przede wszystkim brak zaproszenia do kolejnej edycji.

W kontekście GP los po raz ostatni uśmiechnął się do Duńczyka przed 2012 rokiem. Rezygnacja Piotra Protasiewicza i Darcy'ego Warda z jazdy w elicie z uwagi na nieżyciowy przepis w lidze polskiej (tylko jeden uczestnik cyklu w drużynie - przyp. red.) sprawiła, że promotorzy zdecydowali się "z łapanki" uzupełnić stawkę, proponując udział w niej Peterowi Ljungowi i właśnie Duńczykowi. Cudów nie było, bo Andersen był po bardzo słabym roku 2011 i nie jeździł w naszym kraju w Ekstralidze. Zajął 10. miejsce, ale z dużą stratą do TOP8. Na dwanaście turniejów do półfinału awansował tylko raz.

CZYTAJ WIĘCEJ: Maciej Janowski po latach zmienił klub. Właśnie potwierdził nowy kontrakt!

Czy pamiętasz początki kariery Hansa Andersena w cyklu Grand Prix?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Polub Żużel na Facebooku
Zgłoś błąd
Komentarze (1)
  • Don Ezop Fan Zgłoś komentarz
    Zdjecie nr 7: z prawej strony, przyjaciel Don Bartolo Czekanskiego- Tommy Knudsen.